Alec gapił się z przerażeniem na zakrwawiony sztylet w swoich rękach. Stal błyszczała mokrym, jaskrawo czerwonym blaskiem, odbijając światło ulicznych latarni. Wciąż ściekała z jego dłoni, a kałuża pod jego nogami dotarła do butów, przenikając przez zdarte podeszwy trampek.
Alec czuł jej smak na języku. Nieprzyjemny, gorzki smak, który kojarzył doskonale i czuł się tak, jakby to jemu właśnie odrąbano bez litości głowę. Zadygotał w konwulsjach, padając na kolana, krztusząc się, tracąc oddech, choć od wielu lat go nie potrzebował.
Ciało przed nim już się nie ruszało, blade i nieruchome. Lightwood zdusił w sobie potrzebę dotknięcia go, choćby ostatni raz i tylko patrzył.
Czyjeś ciepłe ramiona objęły go gwałtownie, kotwicząc w rzeczywistości. Alec kurczowo zacisnął palce na skórzanej kurtce intruza, ale wciąż nie wypuszczał z dłoni miecza.
Czuł jego śmierć niemal fizycznie, w tej samej chwili, kiedy jego ostrze przecięło skórę, z ponurym mlaskiem odrywając głowę od korpusu.
– Już dobrze, już po wszystkim, Alec – szepnął ciepły głos przy jego uchu.
Lightwood ledwo go słyszał, wciąż gapiąc się na ciało.
Jak doszło do tego, że zamordował z zimną krwią własnego chłopaka...
CZYTASZ
Mam krew na rękach
أدب الهواةUkrywanie się, to jedna z jego licznych umiejętności. Jace był tego świadom, kiedy przeczytał wiadomość od Blue. Nie potrafił jednak powstrzymać złości. Tyle lat, tyle bólu, tyle strachu... Znajdę go, pomyślał, zaciskając palce na rękojeści serafick...