Harry:
Wyszedłem z wielkiej sali i skierowałem się w stronę boiska do Quidditcha, wiedziałem, że nikogo tam nie spotkam, praktycznie nikt tam nie przychodzi, gdy nie ma potrzeby. Wyciągnąłem różdżkę i powiedziałem.
-Accio miotła.
Po czym trzymałem w ręce miotłę, od razu na nią wsiadłem i wyciągnąłem znicz, który dostałem od Rona na urodziny. Po chwili znicz zaczął krążyć po niebie a ja, zacząłem za nim lecieć. Po długim czasie lotu zaczęło robić mi się słabo, po czym straciłem równowagę i zleciałem z miotły, zamknąłem oczy i przygotowałem się na upadek, nie spodziewałem się tego, że ktoś mógł mnie obserwować, po chwili poczułem, że ktoś mnie złapał.
-Wszystko w porządku Harry?-Zapytał Tom, po czym postawił mnie na nogi.
-T-Tak... D-Dziękuję za uratowanie mnie przed upadkiem.-Powiedziałem zawstydzony tą sytuacją.
-Nie ma sprawy. Myślałem, że umiesz latać na miotle.-Powiedział, po czym się zaśmiał.
-Bo umiem!
-Jak byś umiał, to byś nie spadł.
-Zrobiło mi się słabo.
-Uznajmy, że ci w to uwierzę.
-A teraz moje pytanie. Co ty tu robisz?
-Szukałem miejsca, w którym nikogo nie będzie.-Powiedział.
-To trochę tak jak ja.-Stwierdziłem.
-Jak chcesz, to możemy posiedzieć razem na trybunach.-Zaproponował.
-Dlaczego nie.-Powiedziałem i poszedłem za nim na trybuny.
Kilka godzin później:
Hermiona:
-Ron. Martwię się o Harry'ego, nigdzie go nie ma.-Powiedziałam, chodząc w kółko po pokoju chłopaków.
-Hermiono może chciał pobyć sam i udał się do pokoju życzeń lub na wierze astronomiczną.-Stwierdził Ron.
-Chwila Harry miał gdzieś mapę huncwotów.-Powiedziałam i zaczęłam szukać jej w rzeczach Harry'ego.
-Co się tak martwisz, zakochałaś się?
-Ronaldzie jesteś bezczelny, Twojego przyjaciela nie ma od kilku godzin, za trzydzieści minut jest cisza nocna.
-Hermiono on może być z jakąś dziewczyną.-Stwierdził Ron.
-Mówisz i Harrym i Ginny jak ty mało wiesz o swoim przyjacielu.-Stwierdziłam.-Uroczyście przyrzekam, że knuje coś niedobrego.-Powiedziałam, celując różdżka w mapę, po czym ta ukazała na sobie sporo nazwisk.
-Co on robi z Riddlem?-Zapytał Ron, patrząc mi przez ramię.
-Przydałoby się to sprawdzić.-Powiedziałam, po czym ruszyłam stronę boiska.
-Hermiono poczekaj na mnie.-Powiedział Ron, po czym mnie dogonił.
-Według mapy powinien być tu...-Powiedziałam, patrząc na trybuny gdzie spał Harry oparty o ramię Riddla i Tom oparty głową o głowę Harry'ego.-Co tu się...
-Harry!! Hermiona mi marudzi od kilku godzin, a ty sobie śpisz?!-Krzyknął Ron, po czym Harry szybko podniósł głowę i spojrzał na naszą dwójkę, a Riddle się przyciągnął.
-To nie tak jak myślisz Hermiono.
-Myślę, że jesteście Razem.-Powiedziałam z Uśmiechem.
-Nie... Nie jesteśmy Razem!-Krzyknęli razem w tym samym czasie.
-To dlaczego jesteście tu razem? Sami? Kilka godzin?
-Rozmawialiśmy i przysnęło nam się.-Wytłumaczył Harry.
-No dobrze a teraz do pokoi, zanim przyjdzie tu jakiś nauczyciel i dostaniemy szlaban.-Powiedziałam, po czym poszłam w stronę swojego pokoju.
Harry:
Ron od razu ruszył w stronę swojego dormitorium, które z nim dzielę ja z Tomem, ruszyliśmy chwilę po nim i oczywiście jak zawsze musieliśmy się natknąć na Snapa.
-Widzę, że kolejni na wycieczki po szkole się udają.-Powiedział zimnym głosem Snape.
-Kolejni?-Zapytał Tom.
-Pan Malfoy szukał pana. Panie Riddle.-Powiedział. Mam nadzieję, że jesteście świadomi tego, że dostaniecie szlaban.
-Tak.-Powiedzieliśmy w tym samym czasie.
-Jutro równo o dziewiętnastej w moim gabinecie...
-Witaj Snapie.-Powiedział Remus, Podchodząc do nas.-Wydaje mi się, że ja miałem monitorować tę część szkoły.-Dodał a ja i Tom spojrzeliśmy na siebie z pytaniem w oczach czy z tąd uciekamy.-A wy do kąd się wybieracie?-Zapytał z uśmiechem.
-My właśnie wracamy z biblioteki.-Powiedział Tom.
-Biblioteki?
-Tak.
-Pomożecie mi w moim gabinecie.-Powiedział Remus, po czym ruszył w stronę swojego gabinetu.-A pan Panie Snape proszę wrócić do monitorowania korytarzy.-Powiedział.
-Naturalnie Remusie.-Powiedział, po czym ruszył przed siebie, a ja z Tomem poszliśmy za Lupinem.
-Więc gdzie byliście?-Zapytał Remus, jak dotarliśmy do gabinetu.
-Byliśmy w bibliotece.-Powiedział Tom.
-A Tak naprawdę. Błagam cię, nikt nie uwierzy ci w to, że przeszedłeś na około szkole, by wrócić do Dormitorium.-Powiedział.
-Och.. Byliśmy na boisku od Quidditcha.-Powiedziałem.
-Dobrze, że jesteś ze mną szczery Harry.-Powiedział Remus.
-Mieliśmy w czymś pomóc.-Powiedział Tom.
-Harry mi pomoże, możesz już wrócić do siebie.-Powiedział, po czym Tom puścił mi oczko i wyszedł.
-Nadal sądzisz, że dokuczali ci z nudów.-Zapytał z uśmiechem, patrząc na mnie.
-Remusie!
-Przecież widzę, jak jest.-Powiedział.
-Możemy o tym nie rozmawiać, proszę.-Powiedziałem.
-Jasne wracaj do Dormitorium, jutro są lekcje.-Powiedział.
-Dobranoc.-Powiedziałem i udałem się w stronę wyjścia.
-Dobranoc.-Odpowiedział.
Kilka dni później (piątek) wieczór w pokoju wspólnym Griffindoru:
-Harry mam pytanie...-Powiedziała Ginny, podchodząc do mnie Hermiony i Rona.
-Tak Ginny?-Zapytałem.
-Moglibyśmy spróbować ponownie być razem?-Zapytała.
-Ginny dałem ci za dużo szans, myślę, że nie ma sensu ponownie próbować, może czas znaleźć kogoś innego.-Powiedziałem.
-Nie chcesz ze mną być przez Toma prawda?! Jesteście razem?!-Wykrzyczała.
-A wy nadal będziecie wypominać tę sytuację, jesteśmy kolegami tylko!-Wykrzyczałem w jej stronę.-Sądzę po prostu, że nie pasujemy do siebie i tyle.-Powiedziałem, po czym wyszedłem z pokoju wspólnego i poszedłem w stronę, wierzy astronomicznej.
Hermiona:
-Wiesz, że on chce zapomnieć o tej sytuacji, już się o to pokłócił z Ronem.-Powiedziałam, a Ginny pokiwała głową, ze łzami w oczach.
-Ja po prostu go kocham...-Powiedziała przez łzy.
-Ginny, sądzę, że twoja przygoda z Harrym się skończyła, poszukaj sobie chłopaka, który będzie się starał o ciebie, a nie ty o niego.-Powiedziałam.
-Pójdę do Luny.-Powiedziała, po czym wyszła.
Harry:
Usiadłem na podłodze, w wierzy astronomicznej i zamknąłem oczy, po kilku minutach usnąłem.
Draco:
-Idziesz czy zostajesz z tymi debilami?-Zapytałem.
-Wiesz co, zostanę, ktoś musi zaplanować imprezę i polecieć na miotle po ognistą.-Powiedział Tom.
-Jasne.-Powiedziałem, po czym wyszedłem z pokoju wspólnego Ślizgonów i udałem się na, wierzę astronomiczną, by zapalić. Po kilku minutach byłem, na wierzy astronomicznej i zobaczyłem Harry'ego opartego o ścianę i śpiącego.
-Harry nie sądzę, że spanie na podłodze jest wygodne.-Powiedziałem, po czym on otworzył oczy.
-Nie miałem zamiaru usnąć.-Powiedział, po czym wstał.
-Jasne Potti.-Powiedziałem, podchodząc do niego niebezpiecznie blisko.
Harry:
-Przestaniesz mnie nazywać Potti?-Zapytałem, patrząc w jego oczy.
-A co z tego będę miał?-Zapytał, po czym spojrzał na moje usta.
-Draco jesteś niebezpiecznie blisko...
-I co w związku z tym?-Zapytał z typowym ślizgońskim uśmiechem.
-Nic, po prostu się odsuń.-Powiedziałem, po czym, odsunąłem się od niego.-Tak w ogóle, to po co tu przyszedłeś.
-Sądziłem, że spotkam księżniczkę.-Powiedział z ironią.
-A tak naprawdę to po co?-Zapytałem.
-Zapalić.-Powiedział.
-Ty palisz?!
-Tak wyszło.
-Niszczysz sobie tym zdrowie!
-Co ci zależy, na moim zdrowiu, jeszcze kilka dni temu zrobiłbyś wszystko by mnie nie zobaczyć po wakacjach.-Powiedział, po czym wyciągnął paczkę papierosów.
-Draco... Nie niszcz sobie tak zdrowia.-Powiedziałem i zabrałem mu paczkę.
-Oddaj mi to Potter.-Powiedział lekko wkurzony.
-Jesteś moim przyjacielem, od niedawna nie pozwolę byś, się truł, dymem z papierów!-Krzyknąłem.
-Harry spokojnie.-Powiedział.
-Jak mam być spokojny wiesz, że niektórzy umierają przez palenie!? Nie, nie wiesz, bo przecież wszystko, co mungolskie jest ci totalnie obce! Jesteś idiotą, nie trujesz tylko siebie, ale też wszystkich w pobliżu ciebie!-Wykrzyczałem.
-Harry nie płacz.-Powiedział, jak zauważył pojedynczą łzę spływającą po moim policzku, po czym przeszedł do mnie tak samo blisko, jak wcześniej i wytarł kciukiem łzę.
-Draco postarasz się rzucić palenie... Dla siebie nie dla mnie dla siebie.-Powiedziałem, po czym on spojrzał w moje oczy.
-Postaram się.-Powiedział, po czym mnie pocałował.
Oddałem pocałunek, jego usta były chłodne, a jego ręce powędrowały na moje biodra.
Dlaczego od razu się nie odsunąłem, bo to mi się podobało pocałunek z osobą, która na co dzień nie pokazywała za dużo emocji, podobał mi się, po chwili odsuną się ode mnie i powiedział:
-Przepraszam...
-Muszę już iść.-Spanikowałem, po czym szybko wybiegłem, z wierzy astronomicznej i ruszyłem w stronę swojego dormitorium.
-Stało się coś Harry?-Zapytała Hermiona, odrywając się od książki.
-Nic się nie stało.-Powiedziałem, starając zachowywać się naturalnie.
-Gdyby było wszystko w porządku, to po pierwsze, nie byłbyś taki czerwony, a po drugie nie przebiegłbyś do swojego pokoju.
-Naprawdę jestem czerwony?-Zapytałem, ignorując, to co mówiła wcześniej.
-Gadaj, co się stało, wiem, że byłeś na, wierzy astronomicznej z Malfoyem.-Powiedziała.
-To nie tak... Po kłótni z Ginny poszedłem, na wierzę, a Malfoy przyszedł po jakimś czasie, rozmawialiśmy i...
-Pocałował cię.-Dokończyła z uśmiechem.
-Hermiono...
-Dlatego jesteś czerwony, wiem, że mówię prawdę.
-Hermiono zachowałem się jak idiota.
-Spanikowałeś i uciekłeś.-Powiedziała, a ja pokiwałem głową.-A myślałam, że Gryffoni są odważni.
-Ja jestem odważny! Sama byś nie wiedziała co zrobić!
-Harry ja zawsze wiem co mam robić.-Powiedziała z poważną miną.

CZYTASZ
Tylko jeden ma szanse -Drarry Cedrarry(Hedric) Tomarry-(Zakończone✔)(Korekta)
FanficWięc znalazłeś się w takim miejscu nie masz co robić z życiem? Zapraszam do przeczytania mojej nie wiem czy ciekawej książki ale napewno będzie dużo akcji! W tej książce Tom Riddle to nie Voldemord. Tom i Cedrik są na tym samym roku co Harry. Akcja...