Wstałem około godziny siódmej i zaczęłam szykować się na lekcje, nie miałem ochoty na śniadanie, więc od razu udałem się pod klasę.
Stałem sam pod klasą, dopóki nie przyszli Pansy i Blaise rozmawialiśmy chwilę, wyszliśmy na lekcje zielarstwa z Puchonami. Ta lekcja zleciała dosyć szybko, następne mieliśmy OPCM z Krukonami, też nudna lekcja, później Opieka nad magicznymi zwierzętami z Gryfonami, nie licząc tego, że Blaise znowu próbował przeprosić Weasleya, za co dostał od niego kolanem w krocze.-Hermiono gdzie Harry?-Zapytała Pansy, ignorując narzekanie Blaisa.
-Nie wiem, nigdzie go nie mogę znaleźć, od wczoraj.-Powiedziała zmartwiona.
-Nie ma go w jego pokoju?-Zapytałem.
-Właśnie nigdzie go nie ma, jakby się rozpłynął.-Powiedziała.
-Draco myślisz, że Astoria i Tom mogą mieć z tym coś wspólnego?-Zapytała Pansy.
-Martwi mnie to, że właśnie też podejrzewam, że oni coś zrobili.-Powiedziałem.
-Spokojnie Draco damy radę go znaleźć.-Powiedziała Hermiona.
-My go znajdziemy, nie ma innej opcji.-Powiedziałem.
-Proszę nie rozmawiać.-Powiedział nauczyciel, przestaliśmy rozmawiać i zajęliśmy się lekcją no w sumie tylko Hermiona.
-Ron kochanie możesz przestać się wkurzać tylko o to śniadanie?-Zapytał Blaise.
-Nie.-Odpowiedział krótko Ron.
-No ale...
-Nie.-Powtórzył, po czym zaczął "słuchać" nauczyciela.
-Odpuść sobie Blaise, on ci za szybko nie wybaczy, tego śniadania.-Powiedziała Hermiona.
-Ale to było tylko ŚNIADANIE.-Powiedział.
-Jakie wy macie trudne sprawy w życiu.-Powiedziała Pansy.
-No, żeby o śniadanie się obrazić.
-Nie truj mi o Weasleyu.-Powiedziałem.-Hermiono wiesz może, gdzie Harry, odłożył tę swoją mapę?-Zapytałem.
-Szukałam już możliwe, że gdzieś ją schował i pewnie sam zapomniał gdzie.-Powiedziała.
-Weasley.-Powiedziałem.
-Czego Malfoy?-Zapytał, odwracając się w moją stronę.
-Wpuścisz mnie po lekcjach do swojego pokoju?-Zapytałem.
-Zamierzasz przeszukiwać rzeczy Harrego?-Zapytał, podnosząc jedną brew.
-Z jednej stroy tak z drugiej nie.-Powiedziałam.
-Mogą cie wpuścić na maksymalnie pół godziny później wypad.-Powiedział.
-Niech Ci będzie.-Powiedziałam.
Reszta lekcji zleciała zaskakująco szybko, teraz stałem pod pokojem wspólnym Gryffonów i czekałem na Wealseya.
-Pół godziny.-Powiedział i wpuścił mnie do pokoju, sam usiadł na łóżku i zaczął "uczyć się" eliksirów.
Przeszukałem wszystkie rzeczy Harrego, ale nie znalazłem tej durnej mapy, nie wiem, gdzie, on mógł ją położyć.
-Dobra wystarczy już wypad.-Powiedział.
-Jak mój ojciec się o tym dowie, to ty zrobisz wypad z tej szkoły.-Odpowiedziałem, a on to zignorował i wrócił do czytania.
Kopnąłem w jakąś szafkę, po czym wyszedłem z ich dormitorium.
Harry:
Otworzyłem oczy i pierwsze co zobaczyłem to, że nie byłem w znajomym miejscu, był on w kolorach domu węża, ale byłem pewny, że to nie pokój Draco, ani nie pokój Pansy odwróciłem głowę w drugą stronę i zobaczyłem Toma i Astorie siedzących przy małym stole grających w szachy.
-O w końcu się obudził.-Powiedziała Astoria, a ja spróbowałem wstać z łóżka, na którym siedziałem, ale mi to nie wyszło, bo moje ręce były przykute do ram łóżka.-Jesteś może głodny?-Zapytała po chwili ciszy.
-Co ja tu robię?-Zapytałem.
-No wiesz, zendałeś na korytarzu, więc cię tu przenieśliśmy.-Powiedziała.
-Dobrze wiem, że nie mówisz teraz prawdy.-Powiedziałam.
-Kochany ja ci się nie muszę spowiadać, zostawiam cię z Tomem, muszę iść pouczyć młodsze ślizgony.-Powiedziała, po czym wyszła.
No jeszcze tego brakuje, żeby ona uczyła czegokolwiek innych.
-To, co Harruś powtórka z ostatniego?-Zapytał Tom z jadowitym uśmiechem.
-Nie.-Powiedziałam.
-Dobrze wiesz, że nie masz tu nic do gadania.-Powiedział, po czym usiadł obok mnie, a ja go kopnąłem w brzuch.
-A Astoria mówiła, żeby nogi też związać.-Powiedział, po czym dosyć mocno walnął mnie w nos, przez co poleciała mi krew.
-Dlaczego ty to robisz?-Zapytałem.
-Nie zadawaj pytań, bo i tak nie uzyskasz na nie żadnej odpowiedzi.-Powiedział, po czym zaczął mnie rozbierać.
-Zostaw mnie!-Krzyknąłem, po czym znowu co kopnąłem.
-Dobrze wiesz, że ze mną nie wygrasz.-Powiedział, po czym zdjął swoje spodnie.-Spokojnie nikt cię nie usłyszy.-Dodał po chwili.
Spojrzałem na niego, ze strachem w oczach wiedziałem, że nie mam jak się bronić, ręce miałem przykute do łóżka, a nogi złapał i je rozsunął by po chwili wbić się w moją dziurkę, jęknąłem dosyć głośno nie dlatego że mi się spodobało tylko, dlatego że zabolało. Po kilku sekundach zaczął się bardzo szybko we mnie poruszać, moje krzyki były na nic, nie słuchał mnie, po jakimś czasie z oczy zaczęły lecieć mi łzy.
-Harruś nie przesadzaj.-Powiedział, po czym przybliżył się do mojej twarzy i mnie pocałował, zagryzłem zęby, ten po chwili sie odsunął.
-Dzisiaj tyle musi ci wystarczyć, muszę iść na szlaban do Snapa, Astoria powinna ci przynieść kolację, do zobaczenia jutro.-Powiedział, po czym się ubrał i wyszedł.
Po jakiejś godzinie przyszła Astoria.
-Co Ci sie stało w nos?-Zapytała, po czym wyciągnęła z szuflady chusteczki.
-Zapytaj Toma.-Powiedziałam.
-Nie ruszaj się.-Powiedziała, po czym wytarła mi krew.-Jesteś głodny?-Zapytała, położyła jedzenie obok mnie, po czym rozwiązała mi jedną rękę.
-Nie jestem głodny.-Powiedziałam pewny tego, że mogli coś do tego dodać.
-A tak w ogóle co to za kawałek pergaminu?-Zapytała, pokazując zapewne mapę huncwotów.
-Może jakiś list, który pokaże swoją treść dopiero po wypowiedziany podanego hasła.-Powiedziałem, po czym ta kiwnęła obojętnie głową i schowała ją do swojej torby.
-Na pewno nie chcesz tego zjeść?-Zapytała, zabierając talerz z jedzeniem.
-Na pewno.-Powiedziałem, na co ona kiwnęła głową i wyszła.
Po jakimś czasie po prostu usnąłem.
Następnego dnia wstałem dosyć wcześnie, Astoria wczoraj zapomniała, by spowrotem związać mi rękę, wziąłem nóż z szafki nocnej i zacząłem przycinać drugi sznur, ubrałem się i ruszyłem w stronę wyjścia.
-A Ty dokąd się wybierasz?-Zapytał Tom, zatrzymując mnie w drzwiach.
-J-Ja stąd wychodzę.-Powiedziałem, a on się zaśmiał, po czym wszedł do pokoju i zamknął drzwi jakimś zaklęciem.
-Ty się nigdzie nie wybierasz.-Powiedział, po czym popchnął mnie na łóżko i zaczął przywiązywać moje ręce, zdążyłem zamachnąć się i uderzyć go w nos.-Uwierz, twój Malfoyek, nie znajdzie cię szybko.-Dodał.
-Jesteś nienormalny.-Powiedziałem.
-Nie musisz, mi o tym przypominać ja to wiem.-Powiedział, po czym zaczął mnie rozbierać.
-Zostaw mnie.-Powiedziałem, on się zaśmiał i zsunął z siebie spodnie.-Dlaczego Ty to robisz?-Zapytałem po chwili ciszy.
-Dobrze wiesz, że ci nie odpowiem na twoje pytania.-Powiedział.
Po chwili wbił się w moją dziurkę i zaczął się poruszać, bolało bardziej niż ostatnio, unikałem jego wzroku, co mu się nie spodobało, bo siłą odwrócił moją głowę i spojrzał mi w oczy.
-Lubie ten strach w twoich oczach bardzo ci w nim do twarzy.-Powiedział, po czym mnie złapał za gardło i pocałował. Po jakimś czasie się ode mnie odsunął i zaczął ubierać.-Ja idę na lekcje, a ty tutaj grzecznie siedzisz.-Dodał, stojąc przy drzwiach.
Draco:
-Draco spokojnie znajdzie się.-Powiedziała Pansy, a ja ją zignorowałem i wszedłem do klasy.
-Chłopie zachowujesz się gorzej niż Ron, który się obraził przez głupie śniadanie.-Powiedział Blaise, za co dostał od Rona książką po głowie.
-Udało wam sie w końcu pogodzić?-Zapytała Hermiona, na co oboje kiwnęli głowami twierdząco.
-Malfoy ogarnij się, nie samą miłością człowiek żyje.-Powiedział Weasley.
-Wealsey jesteś idiotą czy idiotą?-Zapytałem.
-Draco spokojnie.-Powiedziała Pansy, usiadłem na swoim miejscu i otworzyłem książkę, ignorując, to, co do mnie mówili.
-Już wolałem, jak nie był zakochany w Harrym.-Powiedział Blaise, siadając na swoim miejscu.
-Każdy ma prawo do miłości.-Stwierdziła Hermiona.
-Nie mogę. po prostu patrzeć jak on się tak zachowuje, wcześniej arystokrata bez emocji, a teraz emocjonalny dupek.-Powiedział Blaise.
-Otwórzcie podręczniki na stronie 364.-Powiedział Snape, wchodząc do klasy.
Po kilku minutach do klasy wszedł, spóźnimy Riddle.
-Pnie Riddle nikt panu nie mówił o, której zaczynają się lekcje?-Zapytał Snape, na chwilę zatrzymując się z tematem lekcji.
-Przepraszam, byłem w skrzydle szpitalnym.-Powiedział.
-Ah tak? Czyli jak spytam Pani Pomfrey czy byłeś w skrzydle, to odpowie mi twierdząco.
-Tak.-Powiedział.
-Siadaj i otwórz podręcznik na stronie 364.-Powiedział Snape, po czym kontynuował swój temat.
Lekcje zleciał dosyć szybko, jak zawsze, Pansy mi truła, bym się nie martwił, Hermiona tak samo, Blaise narzekał jak zawsze, a Weasley miał wszystko głęboko gdzieś.
-Draco czy ty mnie słuchasz?-Zapytała Pansy.
-Tak słucham.-Powiedziałem.
-To, co przed chwilą powiedziałam?-Zapytała.
-Coś o eliksirach?-Zapytałem.
-Widzę, że rozmowa z tobą nie ma sensu.-Powiedziała, po czym wyszła z wielkiej sali.
-Jesteś nienormalny!-Krzyknęła z końca sali Astoria w stronę Toma i wyszła z wielkiej sali.
*Narrator*
-Astoria stój.-Powiedział Tom, idąc za dziewczyną.
-Nie ma opcji, zamierzam go wpuścić, nie powinieneś go wykorzystywać do swoich potrzeb.-Powiedziała wkurzona dziewczyna kierując się w stronę pokoju, w którym był zamknięty brunet.
-Stój powiedziałem!-Wykrzyczał Tom, po czym złapał dziewczynę za nadgarstek i wyciągnął różdżkę.
-Co Ty chcesz zrobić?!-Wykrzyczała.
-Obliviate.-Powiedział Tom, celując różdżka w dziewczynę, po czym szybko ją schował do szaty.
-Co my tu robimy?-Zapytała.
-Chciałaś zanieść Harremu obiad, ale zapomniałaś wsiąść obiadu.-Powiedział.-Dobra to idę po ten obiad, widzimy się na miejscu.-Powiedziała, po czym spowrotem wróciła do wielkiej sali.

CZYTASZ
Tylko jeden ma szanse -Drarry Cedrarry(Hedric) Tomarry-(Zakończone✔)(Korekta)
FanfictionWięc znalazłeś się w takim miejscu nie masz co robić z życiem? Zapraszam do przeczytania mojej nie wiem czy ciekawej książki ale napewno będzie dużo akcji! W tej książce Tom Riddle to nie Voldemord. Tom i Cedrik są na tym samym roku co Harry. Akcja...