Part 3

2.7K 197 54
                                    


Bell

Dzień jak co dzień, jakby nic się nie stało. Wstałam i przyszykowałam się do pracy, starannie wybierając strój. Postawiłam na klasykę z Miss Candyfloss. Dopasowana sukienka w szarą kratkę sprawiła, że uśmiechałam się do własnego odbicia. Grunt to mieć idealną zbroję, żeby się za nią skryć!

Jeśli miałam rację i Archer poruszył wczoraj swoje kontakty, to pewnie FBI złoży mi wizytę. Do tego zaangażowanie Inc. dawało do myślenia. Wizerunek w tej branży był wszystkim.

W drodze do biura Prayer Celine Dion został brutalnie przerwany przez dźwięk dzwonka.

Walker.

– Cześć, przystojniaku – zaświergotałam. – Powiedział ci, prawda?

– Cześć, smoczyco. To nie powinno cię dziwić.

Uśmiechnęłam się, słysząc przezwisko.

– Czy jest cokolwiek poufnego?

– W naszej rodzinie? – spytał z westchnieniem, tak że z powodzeniem mogłam sobie wyobrazić, jak opierał się o framugę okna w apartamencie z widokiem na zatokę. – Nie. Ale powinnaś już się do tego przyzwyczaić. Mike Olsen i Diania spotkają się z tobą w Inc.

Przewróciłam oczami i wrzuciłam kierunkowskaz. Tak, wiem, to idiotyczne używać kierunku. Po co zdradzać wrogom, gdzie jedziesz?

– Nie potrzebuję niańki.

Walker parsknął.

– Mike'owi daleko do bycia niańką.

– Mówię serio.

– Bell, zginęło ci dziesięć milionów. Mike jest ekspertem w tym, co robi.

Przymknęłam na chwilę oczy. Kłótnia z Walkerem zawsze polegała na tym, że potrafił dać ci sto argumentów, jeśli tego potrzebowałaś. Mogłaś obalić dziewięćdziesiąt dziewięć razy, ale zawsze znalazł ten jeden, którego nie potrafiłaś. Czym lepiej cię znał, tym szybciej jego NLP – programowanie neurolingwistyczne – naginało cię do jego woli. Opór był bezcelowy. Wiedząc to wszystko, nie zamierzałam tracić czasu na dyskusje.

Poddałam się i spuściłam z tonu. Nie było sensu walczyć. Powinnam wybierać pojedynki, w których miałam szansę wygrać.

– Co możesz mi o nim powiedzieć?

– Interesują cię statystyki? – sarknął. – Ilości ratowanych z pożaru kociąt i przeprowadzonych przez ulicę staruszek? Czy raczej ilość trupów i zadowolonych klientów w podziale na tych dobrych i złych?

– Usatysfakcjonowanych klientek. – Nie mogłam się powstrzymać.

– Nigdy nie słyszałem narzekań.

Uniosłam brwi z niedowierzania.

– Ten wasz gentelmens club prowadzi też statystyki odnośnie do usatysfakcjonowanych klientek?

– Pewnie – odparował. – Mamy ścianę chwały i ranking z top dziesiątką.

– Z trofeami dla pierwszych trzech miejsc?

Milczał przez długą, satysfakcjonującą mnie chwilę. Uśmiechnęłam się.

– Serio, Bell?

– A więc kreski na ścianie. Jakie to urocze.

Walker westchnął ze zniecierpliwieniem.

– Zapytałaś, więc odpowiedziałem.

– A poza tym? – Czas przestać żartować i zebrać wywiad, by później móc bronić fortecę. – Co możesz mi o nim powiedzieć?

Dziesięć Milionów PowodówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz