Grudzień – sześć miesięcy później.
Bell
Przyjęcia świąteczne były koszmarem każdego pracownika. Trzeba było znów spędzać czas z ludźmi, z którym przebywałeś osiem godzin w tym samym pomieszczeniu. Mój kontrakt pracowniczy nie obejmował bycia towarzyskim rajskim ptakiem, a konkretną pracę do wykonania. Owszem, było miło, kiedy praca odbywała się w przyjemnej atmosferze, ale równie dobrze mogłabym pracować na równiku, z dala od ludzi, i być równie efektywna, jak nie bardziej.
Tak więc odwalona jak szczur na otwarcie kanału uśmiechałam się, żartowałam i udawałam, że jestem zajebiście wyluzowanym kwiatem na tafli jebanego jeziora. Jutro pewnie będę miała nerwowy tik po tych wszystkich sztucznych rozciągnięciach ust. W udawaniu jednak byłam mistrzynią. Udawałam od paru miesięcy, że wszystko jest w porządku, kiedy ewidentnie nie było.
– Wiesz – zagadnęła Sylvia, odrzucając grzywę platynowych blond włosów przez ramię. Ubrana w złotą sukienkę z cekinami wyglądała przy tym nieco jak lew z reklamy Liona. Brakowało tylko spektakularnego ryku i lektora w tle „poczuj w sobie siłę lwa". – Byłam trochę zawiedziona, kiedy zaczęłaś u nas pracować. Ale teraz wcale się nie dziwię, że zostałaś nam polecona. Jesteś całkiem fajną szefową.
– Dzięki, Sylvia.
Jedynym słowem, jakie wyłowiłam z alkoholowego bełkotu, było „polecona". Polecona! Zostałam polecona do tej pracy. Nie przyjęli mnie, bo byłam dobra, bo miałam świetne CV, doświadczenie, tylko „z polecenia". Mój świat znów się zatrzymał.
– Przepraszam na chwilę.
Przez moją głowę przebiegało tysiące myśli i scenariuszy. Kto pociągnął za sznurki, żebym dostałam tę pracę? Mike? Archer? Walker? Kuj żelazo póki gorące – namawiał mnie mózg. Znalazłam Granta, mojego szefa, w tłumie pracowników niedaleko baru.
– Możesz mi poświęcić minutę?
– To jest przyjęcie świąteczne, Annabell – odparł z ciepłym uśmiechem. – Jesteśmy tu, by się cieszyć, jeść, pić i miło spędzać czas.
Uniósł kieliszek w toaście.
– Oczywiście – odparłam, wtórując do toastu.
Pochylił się do mojego ucha.
– O cokolwiek chodzi, zajmiemy się tym jutro – wyszeptał.
Skłoniłam lekko głowę.
– Jak sobie życzysz.
Pogrążyliśmy się w konwersacji z innymi, ale niepokój po słowach Sylvii nie dawał mi spać przez pół nocy. Siedziałam w ciemności dywagując komu znów coś zawdzięczam, kiedy spaliłam za sobą każdy most, razem z wioską i mieszkańcami, nie bacząc na konsekwencje Ktoś kto powiedział, że najgorszym więzieniem, z którego najtrudniej uciec jest swój własny umysł miał absolutną rację! Dopiero kieliszek wina pozwolił mi zasnąć.
Bell
Następnego ranka część pracowników zgłosiła chęć pracy z domu. Nie mogłam się temu dziwić – ilość wypitego alkoholu zawstydzała każdy pub w piątkowy wieczór. Dziwiłam się tylko, jak niektórzy koło północy nadal stali o własnych siłach. Część z nich wypociła alkohol na parkiecie, a stan powrotu do trzeźwości za bardzo im nie odpowiadał, więc urządzali wędrówki ludów do baru po kolejnego drinka lub piwo. Wszystko po to, by znów na parę chwil zatonąć w oparach alkoholu i zapomnieć o wszystkich troskach dnia dzisiejszego, które wrócą z mocą już jutro po wytrzeźwieniu.
![](https://img.wattpad.com/cover/256807760-288-k596142.jpg)
CZYTASZ
Dziesięć Milionów Powodów
RomanceWarte 10 milionów kamienie jubilerskie, które moja firma dyskretnie transportowała, zapadły się pod ziemię! Pójdziemy na dno. Jeśli już nie poszliśmy. Żadna firma się po czymś takim nie podniesie. Ten biznes opiera się na reputacji. Miałam dziesię...