Bell
Następnego dnia rano pojechaliśmy na dwa auta do Londynu. Archer zadzwonił kilka godzin później. Jego dziecko postanowiło przyjść na świat właśnie dzisiaj. Nie był zadowolony z relacji Diani ani z tego, co się działo przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny. Zwłaszcza w kwestii Dereka. Ale kto by był?
Z jakiegoś powodu udało mu się mnie wyśledzić bez większego problemu. Nie żebym się ukrywała, ale miejsce, w którym przebywałam, nie było ogólnodostępną informacją. Więc jak, u diabła? Dyskusja o tym kim był i o robił zaczynała robić się gorąca.
– Zatrudniłaś, kogo chciałaś – oznajmił Archer przez telefon.
Przewróciłam oczami ze zniecierpliwieniem. Ta rozmowa nie prowadziła do niczego.
– Zatrudniłam, kogo mi kazałeś.
– Nie w przypadku Moore'a.
Chyba mu się coś pojebało w tej wiekowej główce!
– W każdym przypadku, po sekretarkę włącznie! – powiedziałam twardo. – Zapominasz, że ja tylko robię to, co mi nakazujesz. Stworzyłeś tę spółkę, zatrudniłeś ludzi i postawiłeś mnie na piedestale.
Cisza się przedłużała. Chciałam coś powiedzieć, ale uniesiona dłoń Mike'a mnie powstrzymała. Ten dzień jest sponsorowany przez: one cup of cluster, two cups fucks.
Podniosłam się z miejsca i zaczęłam spacerować dookoła stołu. Jakby to miało sprawić, że będę w stanie lepiej kontrolować emocje.
– Kto podpisał rekomendację Moore'a? – spytał Archer.
– Marie... coś tam. Tak samo jak pozostałe. – Za cholerę nie potrafiłam sobie przypomnieć jej nazwiska.
– W archiwum twojej spółki...
– Twojej spółki – poprawiłam go.
– ...jest twoja rekomendacja z informacją o waszej poprzedniej wieloletniej współpracy.
Aż mnie wbiło w miejsce.
– W życiu nie widziałam tego człowieka! – zaprzeczyłam gwałtownie. – Przyszedł z listem od tej Marie. Dostałam od niej maila i potwierdziła wszystko telefonicznie.
Cisza. Bardzo złowroga cisza. Taka, którą spotyka się w bardzo starych domach mających swoje mroczne sekrety. Sekrety, których nikt nie powinien poznać, więc abyś nie poznał ich ty, częstują cię odstraszającą ciszą.
Wytarłam dłonie o sukienkę.
Wszystko, co robiłam przez ostatnie parę lat, nagle przestało mieć sens i okazało się iluzją. Powierzałam milionowe transakcje komuś, kto – jak się okazało – nie jest tym, za kogo się podaje. Miał wiedzę, ale kim naprawdę był i jaki miał plan? Czemu akurat te kamienie zginęły? Było o wiele więcej lepszych transportów niż ten konkretny. Co w nim było takiego szczególnego, że Derek połasił się na te kamyki? Czemu czekał te parę lat, żeby zadowolić się może pięcioma milionami na czarnym runku? Czy Sinco brało w tym udział? A Alice? Czy rzeczywiście była wspólniczką kradzieży?
Nic tu nie miało sensu!
– Marie Whitaker przestała być pracownikiem Donovan Inc. miesiąc później – powiedział bezbarwnie Archer. – Nie ma żadnego sprawdzania przeszłości w archiwum. Cholera!
Usiadłam na krześle i ukryłam twarz w dłoniach. Zatrudniłam kogoś o nieznanej przeszłości do obracania milionami dolarów. Cudownie! Miałam ochotę wrzeszczeć.
CZYTASZ
Dziesięć Milionów Powodów
RomantizmWarte 10 milionów kamienie jubilerskie, które moja firma dyskretnie transportowała, zapadły się pod ziemię! Pójdziemy na dno. Jeśli już nie poszliśmy. Żadna firma się po czymś takim nie podniesie. Ten biznes opiera się na reputacji. Miałam dziesię...