Part 34

1.6K 166 110
                                    



Bell 

Przyzwyczaiłam się do dni bez Mike'a. Wstawałam rano, robiłam sobie kawę, a potem w ciszy i spokoju szykowałam się do pracy, ścigana uważnymi kocimi spojrzeniami. Wracałam do domu, gdzie czekała na mnie cisza. Nie musiałam robić obiadu, użerać się z wymagającym facetem. Byłam ja i moje pomysły. Mogłam wskoczyć do wanny, potaplać się w kąpieli z olejkami eterycznymi i wyjść z niej, wyglądając jak przesuszona śliwka. Nie towarzyszyło mi jęczenie, że powinnam przestać czytać i iść spać, bo późno. Szłam na siłownię, jak miałam ochotę. Jak nie miałam, to biegałam w okolicznym parku.

W weekendy zwiedzałam okolicę. Może i fajniej byłoby zrobić sobie fotkę z kimś, ale przynajmniej mogłam sobie spacerować i podziwiać do woli, bez jęczenia: kawy, jeść i siku. Ale od paru tygodni przykleił się do mnie Joel. Jeszcze tylko brakowało, żeby ze mną zaległ przed telewizorem i został na noc. Przerażała mnie myśl, że mogłabym się w nim zakochać.

Nie było między nami chemii.

Słyszałam, jak moje koleżanki z pracy narzekają na mężów. A to pranie, a to zakupy, a to piwo, a to nie sprząta. I tak dalej. Zaczynałam dochodzić do wniosku, że mieszkanie w pojedynkę z dochodzącym facetem było zajebistym pomysłem. Mogłam sobie robić dobrze, kiedy i jak chciałam, i z dowolnymi zabawkami. No chyba że sąsiedzi z dołu znów się kłócili, a dzieciak z piętra niżej darł ryj i nie było jak zbudować nastroju.

Bezmyślnie wpatrywałam się w ekran komputera przez kolejną minutę, po czym przeniosłam wzrok na stojącego w kuchni Mike'a. Wrócił wczoraj w środku nocy, budząc mnie w najlepszy z możliwych sposobów. Teraz, czując moje spojrzenie, uniósł brew i zachęcił do wypowiedzenia tego, o czym myślałam. Nadal milczałam, wpatrując się w niego tępo. Przystojny jak grzech, ubrany w dżinsy i koszulkę, z nieodłącznym zegarkiem na lewym przegubie. Jakby mu dać siekierę do ręki, byłby z niego podniecający drwal z tym zarostem. Zamrugałam, odpędzając z głowy tę wizję półnagiego boga lasu. Ale damn... wizja była niezwykle poruszająca.

– Coś nie tak?

Spuściłam wzrok na klawiaturę, chowając się na powrót za laptopem.

– Tylko się zastanawiam.

– Który z wyimaginowanych problemów omawiamy dzisiaj?

Może gdybym nie była tak zdołowana, po prostu bym się roześmiała. Ale nie dzisiaj. Westchnęłam, krzywiąc się sama do siebie. Mike, widząc moją ponurą minę, dodał spokojnym tonem:

– Nad czym?

– Jak długo zostajesz tym razem?

Wzruszył ramionami.

– Dwa tygodnie, miesiąc, kto wie? – Upił łyk piwa z butelki. – Dzień się jeszcze nie skończył, a ty już planujesz mój kolejny wyjazd? – zakpił. – Dopiero wróciłem. Masz jakieś plany z kimś innym?

Przymknęłam oczy i z rezygnacją oparłam głowę o zagłówek kanapy.

– Nie. – Spojrzałam w sufit. – Staram się tylko uporządkować mój ustawiony jak w zegarku, regularny świat do twojego.

Coś w moim głosie musiało go zaniepokoić, bo spojrzał na mnie uważnie.

– Co usiłujesz mi powiedzieć, Bell?

Przymknęłam oczy na długą chwilę. Teraz albo nigdy – powiedziałam do siebie.

– Że nie uważam, aby to było w porządku, że muszę zadzwonić to biura, by się dowiedzieć, kiedy i czy w ogóle wracasz. Nawet aresztanci mają prawo do telefonu. – Mój ton zaczynał być agresywny, tak samo jak spojrzenie. – Jeśli jesteś w stanie zadzwonić tam, to czemu nie do mnie?

Dziesięć Milionów PowodówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz