Part 40

1.6K 166 49
                                    



Bell

Przed wejściem do toalety postawiłam swój kieliszek na stoliczku. Przecież nie pójdę do kibla z winem. Kiedy z niej wyszłam, Amelia stała w korytarzyku, opierając się ścianę naprzeciwko drzwi.

– Czekasz na mnie?

– Nie znasz domu, mogłabyś się zgubić.

Uniosłam brew.

– Brzmi tak, jakbyś się obawiała, że ukradnę rodowe srebra.

Zaczerwieniła się. Bingo.

– Nawet przy całym moim braku wychowania i obycia wiem, co oznacza czerwona lina.

Chwyciłam swój kieliszek, a potem poszłam w stronę sali balowej, opróżniając go po drodze. Odstawiłam go na tacę stojącą przed wejściem do salonu i w eskorcie Amelii weszłam do środka. Stałam uroczo u boku Mike'a, a później Helen, słuchając prowadzonych rozmów jednym uchem. Wtrącałam parę słów, ale nie starałam się błyszczeć. Za mało brokatu i po co odbierać przyjemność innym? Pałeczkę przejął James i przy nim nawet nie musiałam otwierać ust i silić się na coś inteligentnego. Joel natomiast bardzo chciał mnie wciągnąć do rozmowy, aż za którymś pytaniem stanęłam mu obcasem na stopie i udzieliłam zwięzłej odpowiedzi. Zrozumiał.

Coraz bardziej uświadamiałam sobie, jak bardzo nie pasuję do tego towarzystwa i jak bardzo Helen czuje się na miejscu – jak ryba w wodzie. Ona i James zachowywali się jak zgrany duet. Od czasu do czasu patrzyli sobie w oczy. Drobne gesty zakochanych były tak urocze, że aż mnie paliła zgaga od tego widoku. Zazdrościłam jej. Po raz kolejny zazdrościłam własnej przyjaciółce. Jestem koszmarną znajomą.

Czym dłużej byliśmy w salonie, ty bardziej nierealnie stawało się otoczenie. Czułam, jak na przemian robi mi się gorąco i zimno. Oblewał mnie pot i nie potrafiłam uspokoić mojego galopującego serca. Z rosnącą paniką popatrzyłam na Helen. Usiłowałam znaleźć w sobie siłę, aby się podnieść i wyjść z pokoju pełnego ludzi, nie robiąc zamieszania. Moje ciało nie słuchało.

– Bell? – Joel zmaterializował się przy moim krześle. Podniosłam na niego moje spanikowane oczy i wręcz czułam, jak krew odpływa mi z mózgu. Złapał mnie za nadgarstek i spojrzał na zegarek. – Coś jest nie tak z twoim sercem.

– Geniusz – szepnęłam.

Puścił mój nadgarstek.

– Pomogę ci.

Złapał mnie za ramię z niemal niewiarygodną siłą. Kolejna fala mdłości podjechała do mojego gardła, a słabość ogarnęła ciało. Trzęsłam się jak galareta.

– Ile wypiłaś?

Gdybym była w stanie, zabiłabym go spojrzeniem. W drzwiach mocno objął mnie w talii. Gdy tylko drzwi zamknęły się za nami, chwycił mnie w ramiona. Zaczynałam tracić kontakt z rzeczywistością. Może jednak wypiłam za dużo?

– Bell! – żądający głos Mike'a przebijał się do mojego mózgu.

Uchyliłam powieki, ale zamknęłam je ponownie.


Mike

„Zielony pokój poranny. Teraz".

Odczytałem tę wiadomość z rosnącym niepokojem. W ciągu dwóch minut byłem na miejscu. Bell leżała z zamkniętymi oczami na szezlongu. Joel nie miał na sobie marynarki ani krawata. Podwijał rękawy koszuli.

– Co się stało?

– Nie wiem. Zobaczyłem, że jest blada.

Schyliłem się, by sprawdzić puls. Słaby. Na nadgarstku jeszcze gorszy.

Dziesięć Milionów PowodówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz