Bell
Pokój, który nam przydzielono, nie był penthouse'em, ale z drugiej strony nie zamierzaliśmy bawić się tutaj w chowanego, więc hektary nie były nam do niczego potrzebne. Za to wszechobecny był dywan. Na schodach pensjonatu, w pokoju, jeszcze tylko brakowało, żeby był w łazience. Czy dywanik łazienkowy się liczył? I tak całkiem niezła klasa, skoro mieliśmy swoją własną toaletę, bo to nie jest standardem w UK.
Dwa pojedyncze łóżka z pikowanymi narzutami w kwiatki. Tak angielskie, że człowiek przypominał sobie te wszystkie wyprawy do sklepu w poszukiwaniu gładkich pościeli. Nie żeby coś, to naprawdę ładne wzory, ale co za dużo, to nie zdrowo. Dobrze, że ściany nie miały błyszczącej tapety w kwiatki.
Zajrzałam do łazienki. Przynajmniej jedno się zgadzało: białe ręczniki. W hotelu zawsze są białe ręczniki. Coś, czemu moje serce sprzeciwiało się mocno.
Pokój miał jeszcze niewielki salonik przed wejściem do sypialni, więc już całkiem luksusy. Położyłam oba telefony na stole.
– Nie baw się Samsungiem. Trzykrotnie źle wpisany kod spowoduje zablokowanie do IMEI. Podłączenie do innego komputera niż mój dokładnie to samo.
Mike położył się wygodnie na łóżku.
– Nie interesuje mnie żaden z telefonów, o ile znów nie będziesz chciała uciec.
– Szczerze wątpię – parsknęłam ironicznie.
– Możesz być wściekła na Archera, na cały świat, ale zrób sobie przysługę i skorzystaj z ochrony, chyba że bardzo chcesz, aby ogon, który mieliśmy w drodze z lotniska, podążał twoim tropem. Mogliby być nieco mniej przyjaźni niż ja.
Westchnęłam ze zniecierpliwieniem.
– Teraz chcesz mnie przestraszyć.
Wstał z łóżka i wyciągnął z walizki laptopa. Zalogował się, przeciągając kciukiem po czytniku linii papilarnych. A więc nie mogłabym go użyć, gdybym musiała. Chwilę stukał po klawiszach.
– To jest kamera z jaguara. – Podszedł do mnie i stanął tak, żebym widziała ekran. Przewinął drogę kilkakrotnie, wskazując za każdym razem ten sam samochód. Na ostatnim postoju było widać, jak jakiś nieznany facet przyczepił coś pod zderzakiem.
Moje oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
– Czy my...
– Oglądaj.
Na ekranie widać było, jak Mike otwiera bagażnik i wkłada do środka kurtkę, a potem przyczepia to coś do auta stojącego za nami.
Niezłe zagranie. Lepszy znany wróg. A Mike stał po stronie Archera, nie mojej. Należało o tym pamiętać, bo tak naprawdę byłam zdana na siebie.
– Nie widziałam tego – wyszeptałam.
– To nie jest twoja rola, tylko moja – odparł, zamykając komputer.
Usiadłam na podłodze i potarłam twarz dłońmi.
– To jakiś pieprzony koszmar.
– Nie masz pojęcia, do czego są zdolni ludzie dla pieniędzy.
– Nie mam – przyznałam. – Nigdy nie byłam w posiadaniu żadnej większej gotówki. Obracam ogromnymi sumami, ale... – urwałam.
– Masz ku temu szansę – odparł z przewrotnym uśmiechem. – Nasza firma wystawi Archerowi rachunek za całość, a on nigdy nie pyta o szczegóły. – W jego dłoni pojawiła się karta. – Chcesz się zabawić?
CZYTASZ
Dziesięć Milionów Powodów
RomanceWarte 10 milionów kamienie jubilerskie, które moja firma dyskretnie transportowała, zapadły się pod ziemię! Pójdziemy na dno. Jeśli już nie poszliśmy. Żadna firma się po czymś takim nie podniesie. Ten biznes opiera się na reputacji. Miałam dziesię...