Bell
Kolejny wilgotny, upalny dzień. Cudownie! Ledwo wyszłam spod prysznica, a już mogłam tam wracać. Wszystko było okay do momentu, aż nie musiałam opuścić strefy klimatyzacji. Lepiłam się od potu nawet w bawełnianym topie na ramiączkach i krótkich spodenkach. Czy powinnam wspomnieć o moich ocierających się udach? Może i schudłam, ale moje nogi nadal ocierały się o siebie niemiłosiernie. Australia była cudowna, ale wilgotność rzędu dziewięćdziesięciu dziewięciu procent nie była pożądana. Zawsze marzyłam, aby wyglądać dzięki niej jak Król Lew.
Archer, Mike i Walker stali parę metrów od nas. Stanowili imponujący widok, i to wcale nie dzięki skarpetom założonym do sandałów. Tych nie mieli. Po prostu w porównaniu do Australijczyków nie wydawali się aż tak wysocy. To jeden z powodów, dla którego tak mi się tu podobało. Niby ubrani na luzie w szorty, koszulki i sandały, a Walker nawet japonki, ale było w nich coś takiego, że zatrzymywałaś wzrok. Mike, wiadomo, był ogłupiająco przystojny w moich kategoriach wymagań i miał podniecające ciało. Zerknęłam na jego dłonie. Nie żeby mógł nimi przewalać węgiel, ale... wiedziałam, do czego były zdolne: do ekstremalnej delikatności, trzymania broni i do zadawania bólu.
– Kiedy miałam dwadzieścia lat, uważałam, że czterdziestolatkowie stoją na krawędzi grobu.
Diania parsknęła nieelegancko.
– Mike i Tony mają po trzydzieści dziewięć, Archer trzydzieści siedem, a Walker skończy trzydzieści pięć w przyszłym miesiącu.
Uniosłam brwi w zdziwieniu.
– Czy jest coś, czego nie wiesz? – Starałam się, aby nie brzmieć sarkastycznie.
– Mało prawdopodobne, jeśli chodzi o mojego brata. – Wzruszyła ramionami. – Albo firmę. Albo rodzinę.
– Cholera – wyrwało mi się na wydechu. Wciąż zapominam, że jest jego siostrą. Zerknęłam na Mike'a. Nie byli do siebie podobni.
– Poczekaj, aż poznasz moje inne siostry – mruknęła.
– Nie czytaj mi w myślach.
– Jesteś jak otwarta książka.
– O tobie tego nie można powiedzieć – mruknęłam.
– Lata praktyki w Departamencie Stanu.
Otworzyłam usta, ale nie wydostało się spomiędzy nich nic poza kolejnym soczystym polskim przekleństwem. Diania się uśmiechnęła.
– Ja bym uważała. Mike rozumie całkiem sporo. A już na sto procent zna wszystkie przekleństwa.
Spojrzałam na nią uważnie, po raz kolejny zadając sobie w głowie pytanie, jak – u cholery – udawało jej się nie być spoconą?!
– Zrobię z siebie idiotkę, jeśli przyznam, że twoje imię i nazwisko nie jest prawdziwe?
– Byłabyś, gdybyś uważała inaczej – przyznała z kpiną.
– Pracowałaś dla Departamentu Stanu?
Diania parsknęła śmiechem.
– Nadal tam pracuję.
Czułam się jeszcze bardziej skołowana tymi odpowiedziami. Jak na rasowego introwertyka przystało, zacisnęłam usta i skrzyżowałam ramiona na piersi. Nie powinnam pytać. Czemu nie potrafię się zamknąć? Powinnyśmy porozmawiać pogodzie?
– Jeszcze zacznij tupać nogą – poradziła z humorem.
– Po prostu nie rozumiem.
– Po prostu stój spokojnie i wyglądaj ładnie – sarknęła.
CZYTASZ
Dziesięć Milionów Powodów
RomanceWarte 10 milionów kamienie jubilerskie, które moja firma dyskretnie transportowała, zapadły się pod ziemię! Pójdziemy na dno. Jeśli już nie poszliśmy. Żadna firma się po czymś takim nie podniesie. Ten biznes opiera się na reputacji. Miałam dziesię...