Part 25

1.8K 156 46
                                    


Mike

Biurokratyczne gówno trwało godzinami, zanim nas wypuścili. Sprawdzali wszystko, co mogli: pozwolenia na broń, broń, samochód, paszporty, z przynależnością do korpusu DSS włącznie. Granta prawnik przysłany przez Dianię odstawił do hotelu. Wyszliśmy na zewnątrz, by tam poczekać na Walkera, który rozmawiał przez telefon. Przy krawężniku właśnie stanęło F150 z Archerem wysiadającym z szoferki.

– A jak ty się tu dostałeś? – spytała Bell z niedowierzaniem.

– Teleportacja.

Nic nie mogło umknąć czujnemu spojrzeniu jego stalowych oczu. Sięgnął po jej lewą rękę.

– Postanowiłaś to zatrzymać?

– Nie mam obowiązku prosić cię o zgodę – burknęła.

– Jak dzieci – doszło mnie sarkastyczne mruknięcie Walkera.

– Dobrze was widzieć w jednym kawałku.

Bell przesunęła wzrokiem od jego równo przystrzyżonej czarnej brody, przez przepoconą granatową koszulkę, po czarne szorty i japonki. Archer był podobnej postury co ja, ale nie miał tatuaży. Żadnego.

– Jak dobrze, że masz przez nas tyyyle dodatkowej roboty... – sarknęła.

– Ile będzie mnie kosztowało trzymanie tej buzi zamkniętej? – spytał, patrząc na mnie.

– Jak dla mnie za słodko szczeka – odparłem.

Bell z impetem uderzyła mnie w brzuch. W jej oczach zapaliła się furia, nakręcana wciąż buzującą w żyłach adrenaliną. Walker otworzył drzwi na tył.

– Właź, lodóweczko.

– Co to? Dzień dręczenia słabszych? – spytała, wsuwając się na siedzenie.

– Przy tobie stwierdzenie „słaba płeć" zmienia znaczenie. – Walker trzasnął drzwiami.

– Odrobinę wdzięczności – mruknął Archer, siadając za kierownicą.

– Im dwóm mam za co podziękować – odpysknęła nieprzyjemnie. – Za uwolnienie mnie i spędzenie godzin w biurokratycznym gównie. A tobie?

– Za telefon do Joy, dzięki któremu już wyszliście – odparł podobnym tonem, patrząc na nią w lusterku wstecznym.

Odwróciła się do okna, zaciskając wargi.

– I znów będę ci coś winna.

– Na miłość boską! – warknął. – Po prostu powiedz „dziękuję".

– Dziękuję – wyrzuciła z siebie ze złością.

– Proszę – odparł tym samym tonem.

– Nie pojmuję, jak możesz być mediatorem w Inc. – Walker zmarszczył brwi, ustawiając nawiew na siebie.

– W ten sam sposób, w jaki on zaspokaja ją w łóżku, a potem bez rozlewu krwi obezwładnia przeciwników.

Bell przewróciła oczami, krzyżując ramiona na piersi w postawie obronnej.

– I znów wszystko sprowadza się do seksu.

– Bo to nasza broń ostateczna! Coś, czemu nie potraficie się oprzeć.

– Człowieku! – jęknął Walker teatralnie. – Musisz jej zdradzać wszystkie tajemnice świata?

– Zadowolę się cyframi w loterii – sarknęła Bell.

Miałem dość ich gadaniny! Ująłem jej twarz w dłonie i pocałowałem w usta. Walczyła z Archerem, bo czuła emocjonalne przeładowanie i wszystko doprowadzało ją do furii, a nie dlatego, że nadal trzymała urazę. Adrenalina i stres tak działały na ludzi. Usiłowała się rozładować napięcie, tyle że metodą Bell było niszczenie wszystkiego wokół. A tą całą energię można spożytkować inaczej.

Dziesięć Milionów PowodówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz