Mike
Biurokratyczne gówno trwało godzinami, zanim nas wypuścili. Sprawdzali wszystko, co mogli: pozwolenia na broń, broń, samochód, paszporty, z przynależnością do korpusu DSS włącznie. Granta prawnik przysłany przez Dianię odstawił do hotelu. Wyszliśmy na zewnątrz, by tam poczekać na Walkera, który rozmawiał przez telefon. Przy krawężniku właśnie stanęło F150 z Archerem wysiadającym z szoferki.
– A jak ty się tu dostałeś? – spytała Bell z niedowierzaniem.
– Teleportacja.
Nic nie mogło umknąć czujnemu spojrzeniu jego stalowych oczu. Sięgnął po jej lewą rękę.
– Postanowiłaś to zatrzymać?
– Nie mam obowiązku prosić cię o zgodę – burknęła.
– Jak dzieci – doszło mnie sarkastyczne mruknięcie Walkera.
– Dobrze was widzieć w jednym kawałku.
Bell przesunęła wzrokiem od jego równo przystrzyżonej czarnej brody, przez przepoconą granatową koszulkę, po czarne szorty i japonki. Archer był podobnej postury co ja, ale nie miał tatuaży. Żadnego.
– Jak dobrze, że masz przez nas tyyyle dodatkowej roboty... – sarknęła.
– Ile będzie mnie kosztowało trzymanie tej buzi zamkniętej? – spytał, patrząc na mnie.
– Jak dla mnie za słodko szczeka – odparłem.
Bell z impetem uderzyła mnie w brzuch. W jej oczach zapaliła się furia, nakręcana wciąż buzującą w żyłach adrenaliną. Walker otworzył drzwi na tył.
– Właź, lodóweczko.
– Co to? Dzień dręczenia słabszych? – spytała, wsuwając się na siedzenie.
– Przy tobie stwierdzenie „słaba płeć" zmienia znaczenie. – Walker trzasnął drzwiami.
– Odrobinę wdzięczności – mruknął Archer, siadając za kierownicą.
– Im dwóm mam za co podziękować – odpysknęła nieprzyjemnie. – Za uwolnienie mnie i spędzenie godzin w biurokratycznym gównie. A tobie?
– Za telefon do Joy, dzięki któremu już wyszliście – odparł podobnym tonem, patrząc na nią w lusterku wstecznym.
Odwróciła się do okna, zaciskając wargi.
– I znów będę ci coś winna.
– Na miłość boską! – warknął. – Po prostu powiedz „dziękuję".
– Dziękuję – wyrzuciła z siebie ze złością.
– Proszę – odparł tym samym tonem.
– Nie pojmuję, jak możesz być mediatorem w Inc. – Walker zmarszczył brwi, ustawiając nawiew na siebie.
– W ten sam sposób, w jaki on zaspokaja ją w łóżku, a potem bez rozlewu krwi obezwładnia przeciwników.
Bell przewróciła oczami, krzyżując ramiona na piersi w postawie obronnej.
– I znów wszystko sprowadza się do seksu.
– Bo to nasza broń ostateczna! Coś, czemu nie potraficie się oprzeć.
– Człowieku! – jęknął Walker teatralnie. – Musisz jej zdradzać wszystkie tajemnice świata?
– Zadowolę się cyframi w loterii – sarknęła Bell.
Miałem dość ich gadaniny! Ująłem jej twarz w dłonie i pocałowałem w usta. Walczyła z Archerem, bo czuła emocjonalne przeładowanie i wszystko doprowadzało ją do furii, a nie dlatego, że nadal trzymała urazę. Adrenalina i stres tak działały na ludzi. Usiłowała się rozładować napięcie, tyle że metodą Bell było niszczenie wszystkiego wokół. A tą całą energię można spożytkować inaczej.
CZYTASZ
Dziesięć Milionów Powodów
RomanceWarte 10 milionów kamienie jubilerskie, które moja firma dyskretnie transportowała, zapadły się pod ziemię! Pójdziemy na dno. Jeśli już nie poszliśmy. Żadna firma się po czymś takim nie podniesie. Ten biznes opiera się na reputacji. Miałam dziesię...