Part 39

1.6K 161 42
                                    



Bell

– Nie możesz się tu ukrywać, Bell – szepnęłam do siebie w lustrze.

Byłam już gotowa. Makijaż, sukienka. I gorset. Boże, co ten kawałek bielizny robił z moim ciałem. Nagle z klocka zmieniłam się niemal w klepsydrę. Po sukcesie czerwonej szmatki na przyjęciu świątecznym zdecydowałam na kupno tej samej, ale w wersji ołówkowej. Tak więc znów miałam cycki niemal pod samą szyją, ale za to po niewielkich krawieckich przeróbkach opinała mnie w bardzo śmiały sposób.

Seksownie! Prowokująco! Elegancko!

Spryskałam się Chanel Gabrielle. Stałam chwilę w chmurze zapachu, ciesząc się tym, jak koi moje napięte nerwy. Powiesiłam w uszach kolczyki, a na szyi skromny naszyjnik, co tylko podkreślało mój ogromny dekolt i idealną dolinkę między piersiami. Biorąc pod uwagę fakt, że moje cycki raczej jechały na bok, niż do środka, miałam IDEALNY dekolt! Jak na filmach. Nałożyłam szpilki, które zostawiłam przy schodach na dół, i zeszłam powoli, starając się nie wyjebać orła.

Widziałam Mike'a w wielu różnych odsłonach. W dżinsach i koszulkach. W eleganckiej marynarce. W szortach. W stroju bojowym i kevlarze z bronią w szelkach. Ale oficjalna wersja w ciemnym trzyczęściowym garniturze to było coś nowego. Jezu. Wyglądał obłędnie. Zwłaszcza z tym zarostem. Stał przy kominku, marynarkę miał rozpiętą, a ręce schował w kieszeniach.

Diabeł wart grzechu!

– Wow – wyszeptałam.

Obrzucił mnie spojrzeniem od szpilek, przez sukienkę, aż do upiętych na karku włosów. Zatrzymał się wzrokiem na piersiach z idealną dolinką pomiędzy, aż w końcu nasze oczy się spotkały. Żar w jego spojrzeniu niemal parzył skórę. Żaden mężczyzna w moim życiu nie patrzył na mnie jak na najseksowniejszą kobietę na świecie.

– Bogini.

Uśmiechnęłam się, mile połechtana tym komplementem, i zatrzepotałam rzęsami. Mike pokonał dzielącą nas odległość w paru krokach. Uniósł dłoń, jakby chciał mnie dotknąć, ale się zawahał. Wciąż patrzył na moje usta.

– Nie chcę popsuć ci makijażu.

– Nie jestem z porcelany – zażartowałam. – Ani z cukru.

Cieszyłam się, jak idiotka, że mam szminkę, która wytrzymuje dwanaście godzin bez poprawek. Ujął moją twarz w dłonie. On mnie nie całował, on brał w posiadanie. Całkowicie i do końca. Doznanie jedyne w swoim rodzaju. Pobudzające każdą komórkę ciała w oczekiwaniu na rozkosz.

– Może jednak nie pójdziemy? – wyszeptał tuż przy moim uchu.

– Mów tak do mnie dalej – ostrzegłam niemal kocim mruczeniem – a będę musiała iść zmienić bieliznę.

Dłoń Mike'a wsunęła się pod sukienkę i powędrowała po moim udzie. Mruknął coś, gdy dotarł do mojego centrum wszechświata.

– Mike, co robisz? – Usiłowałam protestować, kiedy przeniósł usta na moje ucho. – Zacznij myśleć mózgiem, tym w głowie, bo nigdy stąd nie wyjdziemy.

Zaśmiał się, wciskając kciuk pod moje majtki, a potem do środka. Jęknęłam cicho.

– A czym myślą kobiety?

Westchnęłam, przymykając oczy, gdy pogładził łechtaczkę opuszką palca.

– Dotarłeś do centrum dowodzenia wszechświatem.

Jego usta na mojej szyi ułożyły się w uśmiech, zanim mnie ugryzł. Złapał mnie pod pośladkami i w ułamku sekundy siedziałam na krawędzi stołu.

Dziesięć Milionów PowodówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz