Part 7

2.3K 185 95
                                    


Bell

W końcu po następnych dwudziestu minutach krążenia bez sensu zjechaliśmy do podziemnego garażu. Kiedy wysiadaliśmy, zgarnęłam wszystkie cukierki z powrotem do kartonu.

Żeby się nie zmarnowały!

– Oszustka – mruknął.

Zignorowałam go. Nikt nie staje między kobietą a cukierkami!

– Na bogato – powiedziałam, odczytując napis „Intercontinental" na panelu windy.

Mike wsunął w wąską szczelinę kartę magnetyczną.

– Co masz jeszcze w pakiecie?

– Nie sypiam z klientkami.

Położyłam dłoń na sercu i zatrzepotałam rzęsami. Może nakręcała mnie adrenalina albo fałszywe poczucie własnej wartości, ale pomyślałam sobie, że możemy zagrać w tę grę.

– Jezu! Jak dobrze, że to Archer jest twoim klientem!

Mike posłał mi taki uśmiech, jaki musiał widzieć Czerwony Kapturek tuż przed śmiercią, czyli tuż przed tym, zanim wilk go zjadł. Parsknęłam mentalnie na tę dwuznaczność.

Chyba nie miałabym nic przeciwko, żeby TEN wilk mnie zjadł. Wielokrotnie, nie śpiesząc się i delektując smakiem.

– Będę się bronić niepoczytalnością.

– Naprawdę niezły z ciebie numer.

–Dwa, dwa, dwa czyli jedna trzecia Szatana – odparowałam odruchowo.

Uniósł brew.

– Taki tam żarcik. – Machnęłam ręką.

Nadal się we mnie wpatrywał.

– Teraz mnie zaciekawiłaś.

Nie ciebie jednego, misiu!

– Pracowałam w kurwidołku. Tam niemal każdy sypiał z każdym. Miałam romans z żonatym facetem grającym heavy metal. Nie, nie żałuję – dodałam. – I zrobiłabym to jeszcze raz, by się przekonać, że nie jestem zimną rybą w łóżku, jak mawiał mój eksmąż.

– Czy to dlatego wyjechałaś z kraju?

– Nie. – Wpatrywałam się uparcie w drzwi windy, modląc się, żeby już zatrzymała się na naszym piętrze, bo przebywanie z nim na tak małej powierzchni niepokoiło..

Opowiadanie o tym mogłoby stanowić całkiem radosne doświadczenie, ale nie dzisiaj. Dzisiaj nie potrafiłabym tego tak skutecznie bagatelizować. Nie ten stan umysłu. Tego wieczoru rozpłakałabym się jak ostatnia sierotka bez rysia.

– Wyjechałam, bo przeszłam załamanie nerwowe po mobbingu.

Mike stał chwilę bez słowa.

– Nic, co dotyczy ciebie, nie może być normalne.

Parsknęłam cicho, marszcząc brwi, jakbym nie rozumiała, o czym mówił.

– Nie obrażaj mnie. Normalność to okropny stan.


Bell

W obecnym stanie mogłam z siebie wyrzucić tylko kilka przekleństw i nie było w tym za grosz oryginalności. Cholerny suwak utknął z niewiadomych powodów mniej więcej w połowie. Gorsze już chyba było tylko to, że był z boku! Albo popsuję suwak w ulubionej sukience, albo poproszę Mike'a o pomoc. Sapnęłam, oceniając ponownie swoje szanse na odblokowanie zamka. Nic z tego.

Dziesięć Milionów PowodówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz