Part 23

1.6K 157 45
                                    


Bell 

Znalazłam go na ostatnim piętrze. Siedział wpatrzony w ocean.

Całą drogę do tego miejsca zastanawiałam się, co powiedzieć i jak. Walnąć mu, że Grant i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi, kiedy przez cały wieczór usiłowałam udowadniać i przekonywać, że jest wprost odwrotnie? Czemu niby miałabym się tłumaczyć? Może on miał tabuny kobiet po mnie? Na przykład tę, która odebrała jego telefon w grudniu? Jakim trzeba być chujem, żeby dzwonić do jednej, a parę godzin później zabawiać się z drugą? Pocieszała go?

Nie nakręcaj się, Bell! Nie byliście wtedy razem. Zresztą ani wtedy, ani później. Oddech, Bell, oddech. Powiedz to, po postu to powiedz! Prosto z mostu, który notabene puściłaś z dymem jakiś czas temu, żeby oświetlał ci dalszą drogę. I chuja ci to dało, co? – zakpiłam sama z siebie.

Zatrzymałam się parę kroków od niego. Musiał być głęboko pogrążony w myślach, że nie słyszał, jak podchodziłam.

– Grant jest moim szefem – wypaliłam, zanim straciłam odwagę.

– Co? – Mike wyglądał na zbitego z tropu.

Obeszłam jego fotel i stanęłam nad nim. Oparłam się ramionami o barierkę, przybierając znudzoną pozę.

– Walker ci nie powiedział, że Grant jest moim szefem – rzuciłam tonem urażonej księżniczki – a co za tym idzie, romans jest out of the books? – Widząc jego zdziwioną minę, byłam pewna, że nie. – Nie powiedział ci. – Ależ miałam się ochotę roześmiać! – Ha! Boże, powinieneś zobaczyć swoją minę – zadrwiłam. – Punkt dla Walkera w grze odkupienia. Jeszcze będą z niego ludzie.

Oparłam się wygodniej o barierkę, krzyżując kostki, podczas gdy Mike wpatrywał się we mnie intensywnie. Usiadł okrakiem na leżaku.

– Ślicznie wyglądasz – powiedział miękko, a ja poczułam ten tembr głosu aż w palcach stóp. – I na marginesie: dobrze, że mówisz, bo właśnie zastanawiałem się nad najlepszym planem pozbycia się go. Oczywiście, poza drucianą siatką i rzuceniem na dno morza. Ryby opierdoliłyby go w trymiga.

Przewróciłam oczami.

– Nie wciskaj mi kitu!

Wstał i położył dłonie na barierce, więżąc mnie między swoimi ramionami. Potem schylił się i pocałował mnie w miejscu, gdzie ramię przechodzi w kark. Miałam zdradzieckie ciało, moje piersi momentalnie nabrzmiały, reagując na jego dotyk. Dreszcz przebiegł mi od karku po centrum dowodzenia wszechświatem i najbliższymi intymnymi okolicami.

– Mike – wyszeptałam, czując, jak przesuwa ustami do mojego ucha. Za chwilę przez moje wyposzczone ciało stracę panowanie i zamiast mózgu do głosu dojdzie dupa. I gówno z tego wyjdzie.

Oparłam dłonie na jego brzuchu, by w razie co go odepchnąć. Dawał mi wystarczająco czasu, żebym się cofnęła, zanim musnął moje usta swoimi. Wydałam z siebie dziwny dźwięk; coś pomiędzy jękiem a chęcią powiedzenia „nie". Już zapomniałam, z jaką siłą oddziaływał na mnie ten facet. Huraganu.

Jego ręka wsunęła się w moje włosy.

– Pachniesz równie wspaniale, jak pamiętam.

Wiódł wargami po linii mojego podbródka, a ja słyszałam swoje dudniące serce. Pragnęłam go nie mniej niż on mnie. Jak, na Boga, facet, który zdradził moje zaufanie, sprawiał, że byłabym zdolna zapomnieć o wszystkim, byle tylko mnie dotykał?

Skup się na gniewie. Na zdradzie! Każdy facet cię zdradził. Ten nie jest wyjątkiem.

– Musisz przestać – powiedziałam cicho. Brzmiałam żałośnie nawet we własnych uszach, a co dopiero w uszach tego wulkanu seksu, który mnie dotykał.

Dziesięć Milionów PowodówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz