Bell
Znalazłam go na ostatnim piętrze. Siedział wpatrzony w ocean.
Całą drogę do tego miejsca zastanawiałam się, co powiedzieć i jak. Walnąć mu, że Grant i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi, kiedy przez cały wieczór usiłowałam udowadniać i przekonywać, że jest wprost odwrotnie? Czemu niby miałabym się tłumaczyć? Może on miał tabuny kobiet po mnie? Na przykład tę, która odebrała jego telefon w grudniu? Jakim trzeba być chujem, żeby dzwonić do jednej, a parę godzin później zabawiać się z drugą? Pocieszała go?
Nie nakręcaj się, Bell! Nie byliście wtedy razem. Zresztą ani wtedy, ani później. Oddech, Bell, oddech. Powiedz to, po postu to powiedz! Prosto z mostu, który notabene puściłaś z dymem jakiś czas temu, żeby oświetlał ci dalszą drogę. I chuja ci to dało, co? – zakpiłam sama z siebie.
Zatrzymałam się parę kroków od niego. Musiał być głęboko pogrążony w myślach, że nie słyszał, jak podchodziłam.
– Grant jest moim szefem – wypaliłam, zanim straciłam odwagę.
– Co? – Mike wyglądał na zbitego z tropu.
Obeszłam jego fotel i stanęłam nad nim. Oparłam się ramionami o barierkę, przybierając znudzoną pozę.
– Walker ci nie powiedział, że Grant jest moim szefem – rzuciłam tonem urażonej księżniczki – a co za tym idzie, romans jest out of the books? – Widząc jego zdziwioną minę, byłam pewna, że nie. – Nie powiedział ci. – Ależ miałam się ochotę roześmiać! – Ha! Boże, powinieneś zobaczyć swoją minę – zadrwiłam. – Punkt dla Walkera w grze odkupienia. Jeszcze będą z niego ludzie.
Oparłam się wygodniej o barierkę, krzyżując kostki, podczas gdy Mike wpatrywał się we mnie intensywnie. Usiadł okrakiem na leżaku.
– Ślicznie wyglądasz – powiedział miękko, a ja poczułam ten tembr głosu aż w palcach stóp. – I na marginesie: dobrze, że mówisz, bo właśnie zastanawiałem się nad najlepszym planem pozbycia się go. Oczywiście, poza drucianą siatką i rzuceniem na dno morza. Ryby opierdoliłyby go w trymiga.
Przewróciłam oczami.
– Nie wciskaj mi kitu!
Wstał i położył dłonie na barierce, więżąc mnie między swoimi ramionami. Potem schylił się i pocałował mnie w miejscu, gdzie ramię przechodzi w kark. Miałam zdradzieckie ciało, moje piersi momentalnie nabrzmiały, reagując na jego dotyk. Dreszcz przebiegł mi od karku po centrum dowodzenia wszechświatem i najbliższymi intymnymi okolicami.
– Mike – wyszeptałam, czując, jak przesuwa ustami do mojego ucha. Za chwilę przez moje wyposzczone ciało stracę panowanie i zamiast mózgu do głosu dojdzie dupa. I gówno z tego wyjdzie.
Oparłam dłonie na jego brzuchu, by w razie co go odepchnąć. Dawał mi wystarczająco czasu, żebym się cofnęła, zanim musnął moje usta swoimi. Wydałam z siebie dziwny dźwięk; coś pomiędzy jękiem a chęcią powiedzenia „nie". Już zapomniałam, z jaką siłą oddziaływał na mnie ten facet. Huraganu.
Jego ręka wsunęła się w moje włosy.
– Pachniesz równie wspaniale, jak pamiętam.
Wiódł wargami po linii mojego podbródka, a ja słyszałam swoje dudniące serce. Pragnęłam go nie mniej niż on mnie. Jak, na Boga, facet, który zdradził moje zaufanie, sprawiał, że byłabym zdolna zapomnieć o wszystkim, byle tylko mnie dotykał?
Skup się na gniewie. Na zdradzie! Każdy facet cię zdradził. Ten nie jest wyjątkiem.
– Musisz przestać – powiedziałam cicho. Brzmiałam żałośnie nawet we własnych uszach, a co dopiero w uszach tego wulkanu seksu, który mnie dotykał.
CZYTASZ
Dziesięć Milionów Powodów
Lãng mạnWarte 10 milionów kamienie jubilerskie, które moja firma dyskretnie transportowała, zapadły się pod ziemię! Pójdziemy na dno. Jeśli już nie poszliśmy. Żadna firma się po czymś takim nie podniesie. Ten biznes opiera się na reputacji. Miałam dziesię...