Bell
Usłyszałam strzelanie palców. Gdzieś blisko, chyba obok ucha. Głowa bolała niemiłosiernie, a w ustach czułam suchość. Starałam się uchylić powieki, ale światło raziło. Jakby moje nerwy były podrażnione.
– Dochodzi do siebie – powiedział męski głos.
– Naprawdę naiwnie myślałaś, że się wam uda?
Pulsowanie w głowie nie ustawało. Poczułam mdłości. Słodka ślina spłynęła mi do gardła. Boże, o czym ta kobieta mówi? Jej głos był jednak w jakiś sposób znajomy.
– Sprawdź, czy nie ma na sobie żadnych lokalizatorów.
– Tylko telefon – odparł męski głos.
– Wyłącz go i wyjmij baterię.
– To iPhone – zaprotestował.
– To go zniszcz.
A tak lubiłam ten telefon! Nagle przyszedł mi do głowy Tail. Oby nikt nie zauważył małego szarego kwadracika dającego lokalizację z dokładnością do trzech metrów.
Mike, mam nadzieję, że Yaro nadal jest twoim przyjacielem.
Mike
Coś było nie tak. Czułem to pod skórą. Mój siódmy zmysł nadawał głośny komunikat o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Zbiegłem na dół do recepcji. Nikt nie widział Bell. W końcu jedna z recepcjonistek przyznała, że widziała ją, jak schodziła po schodach. Sięgnąłem po telefon i pobiegłem we wskazanym kierunku.
– Bell zniknęła – rzuciłem do słuchawki po nawiązaniu połączenia.
– Będę na dole za minutę.
– Piętro niżej niż recepcja. Po lewej są szerokie schody prowadzące w dół. – Rozłączyłem się.
Przy załomie korytarza coś zwróciło moją uwagę. Na podłodze leżało coś błyszczącego, co odbijało światło. Wisiorek, który Bell miała rano na szyi. Wyrzucałem sobie w myślach, że nie powinienem jej odstępować na krok. Słysząc ruch za sobą, odwróciłem się z bronią gotową do użycia. Opuściłem ją, gdy zobaczyłem Walkera. Pokazałem mu, co znalazłem.
– Jedyne pytanie: kto?
– Mało mamy wrogów? – mruknąłem.
– Nigdy nie używaj tego jako powodu, by się nie wiązać.
– Ona nawet nie umie się bronić.
Wróciliśmy do recepcji. Jakoś nie musiałem się zbytnio namęczyć żeby nam pomogli. Praca w ochronie była wystarczająco nudna, żeby móc na chwilę się oderwać. Piętnaście minut później oglądaliśmy nagrania z kamer ochrony. Bell sprawdzała coś na telefonie, schodząc po schodach.
– Na tym rogu nie ma kamery, ale może z drugiej strony będzie coś widać – powiedział szef ochrony przepraszającym tonem.
Druga kamera pokazała jedynie, jak dwie osoby na siebie wpadły, a potem ktoś wyniósł na rękach Bell wyjściem awaryjnym na parking dla personelu. Zakładałem, że musiał być to facet, ponieważ Bell nie należała do zabiedzonych wieszaków. Była mięciutka i dokładnie taką kochałem ją ponad życie.
Jakość obrazu była tak fatalna, że nie udało się nawet odczytać numerów auta. Jak w dwudziestym pierwszym wieku można było sobie pozwolić na takie gówno w tak dobrym hotelu?
CZYTASZ
Dziesięć Milionów Powodów
RomanceWarte 10 milionów kamienie jubilerskie, które moja firma dyskretnie transportowała, zapadły się pod ziemię! Pójdziemy na dno. Jeśli już nie poszliśmy. Żadna firma się po czymś takim nie podniesie. Ten biznes opiera się na reputacji. Miałam dziesię...