Part 16

2K 166 47
                                    


Bell

Hotelowy bar tętnił życiem. Ludzie pili piwo czy drinki i byli pogrążeni w rozmowach. Londyn jak co wieczór wylegał na ulice po długim dniu pracy. Korposzczury usiłowały odetchnąć, naiwnie wierząc, że odpowiednia dawka alkoholu pozwoli im się zrelaksować i zapomnieć o wkurwiającym szefie bądź targecie, którego nie będą w stanie w tym miesiącu osiągnąć. Wszystko było lepsze niż powrót do własnych lub wynajmowanych czterech ścian, które być może obrastały lokalnym grzybem, gdzie sąsiedzi z dołu znów będą się kłócić do upadłego.

Usiłowałam zachować pozory elegancji w moim butelkowozielonym spodnium od Miss Candyfloss. Miało skromny dekolt, ale podkreślało talię i miało to coś, co sprawiało, że mogłabyś iść w nim zarówno na elegancką kolację, jak i na piwo z koleżanką. Ponieważ nie wyglądało, żebyśmy się wybierali na jakikolwiek maraton, nałożyłam szpilki.

– Ty i Archer? – zapytał Adrian po pierwszym drinku.

– Ma dziesięć milionów powodów, żeby mi pomóc.

Rozparł się wygodnie na swoim krześle. Wyglądał całkiem nieźle w granatowej koszuli i czarnych eleganckich spodniach. Przynajmniej jemu nie trzeba było mówić, jak ma się ubrać na drinka w hotelowym barze. Zakładałam, że jego żona wytresowała go pod tym względem. Jedno, co mnie zaskoczyło, to to, że zamówił piwo w butelce.

– Jakoś nigdy nie widziałem w nim typa altruisty.

– Tylko kawał chuja? – zasugerowałam, na co się uśmiechnął. – A nie, to widziała w nim jego żona. Nie zrozum mnie źle, uwielbiam ich oboje i cieszę, się, że spodziewają się potomka.

– Jak na kawał chuja... – zawiesił głos.

– Kiedy wyemigrowałam ze swojego kraju i przeniosłam się do Wielkiej Brytanii... – zaczęłam, ale Adrian uniósł tylko brew w zaskoczeniu. – Nie mów, że nie czytałeś moich akt.

Upił piwo, zanim opowiedział:

– Czytałem, ale nie zawarto w nich takich subtelności jak uzasadnienie wsparcia. W końcu mógłby zgarnąć kasę z ubezpieczenia, ciebie rzucić na pożarcie policji i mieć to z głowy.

Pociągnęłam drinka przez słomkę.

– Czy mówimy o tym samym Archerze? Słyszałeś o przypadku, kiedy on robi coś „po prostu"?

– Nie. Więc?

Upiłam porządny łyk.

– Słyszałeś, że Jason wdepnął w niezłe gówno jakiś czas temu?

– Kto nie czyta gazet?

Skrzywiłam się. Media nie były moimi ulubieńcami. Z idiotycznej rzeczy potrafiły nakręcić niemal lincz, więc pod tym względem byłam naprawdę ostrożna w wysuwaniu poglądów i tworzeniu tez. Zanim w coś uwierzyłam, robiłam porządny research, żeby nie wyjść na debila.

– W gazetach nie napisano, w jaki sposób Inc. odzyskało pewnie bardzo cenny bursztynowy transport po międzynarodowej aferze. Pracowałam wtedy w firmie zajmującej się transportem na całym świecie, notabene robiłam płace. Ponieważ było mi wiecznie mało zajęć, a jestem multizadaniowcem i muszę coś robić, poproszono mnie o przygotowanie manifestów do faktur. Sprawdzanie numerków i takie tam – bagatelizowałam. Tak naprawdę nie chciałam wracać do tych wspomnień. – Znalazłam coś, czego nikt nie chciał znaleźć. Jeden z inspektorów wpisał błędne dane i papier krążył sobie w wirtualnym świecie. Ktoś czegoś nie zaakceptował, ktoś odrzucił i voilà! Śmietnik gotowy. A ja po prostu wysłałam maila do odpowiedniej osoby.

Dziesięć Milionów PowodówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz