Part 14

2K 145 75
                                    


Bell

Przyjechaliśmy na spotkanie z pozostałymi zaangażowanymi w sprawę ludźmi. Ołówkowa spódnica wydawała się idealna w połączeniu z koszulą. Przecież nie będę wyglądać jak bezdomna. Skoro moje ciuchy przyjechały ze Stanów, mogłam znów wrócić do ukochanego stylu lat 50. – zawsze eleganckich i szykownych. Nieśmiertelna klasyka gatunku.

Byłam niespokojna, więc dreptałam sobie w tę i we w tę.

– Usiądź w miejscu – poprosił Walker.

Zwróciłam na niego ponure spojrzenie.

– Jestem... niespokojna.

– Za mało seksu – odparł, na co przymknęłam oczy, usiłując nie powiedzieć czegoś, czego będę potem żałować. – Napij się herbaty.

– Wypiłam już kilka. Nadal nie pomaga.

– Może czas na wino? – zasugerował.

– Może czas na cyjanek? – odparłam, wpatrując się w niego sugestywnie.

Parsknął śmiechem.

– Wariatka.

Usiadłam po drugiej stronie okrągłego stołu i po raz setny spojrzałam na drzwi do sypialni.

– Nie rozumiem, dlaczego Archer chciał rozmawiać z Mike'em na osobności.

W tej samej chwili otworzyły się drzwi.

– Czemu zawsze jesteś taka podejrzliwa? – spytał Mike.

Podparłam głowę na dłoni, posyłając mu uśmiech, który skłoniłby wilka z bajki o Czerwonym Kapturku do natychmiastowego odwrotu.

– Mam odpowiedzieć w kolejności alfabetycznej czy chronologicznej?

Pokręcił głową z udawaną rezygnacją.

– Archer ma cynk dotyczący kamieni. Będzie parę miejsc do profesjonalnego sprawdzenia. Zabawki są w piaskownicy, wystarczy się po nie pofatygować. Dostałeś właśnie na nie namiar – zwrócił się do Walkera.

Ten zerknął na swój telefon, schował go do kieszeni i skrzyżował ramiona na piersi.

– Brzmi jak plan.

Ani słowa o mnie. Głupiutcy mężczyźni. Naprawdę myśleli, że potrzebuję rycerza na białym koniu? Moje paznokcie co prawda nie zostały jeszcze zarejestrowane jako broń śmiertelna, ale to była tylko kwestia czasu. Nie ma mowy, żeby mnie zepchnęli do defensywy.

– A ja?

–Ty masz być bezpieczna, księżniczko. W czasie naszej nieobecności zajmie się tobą Adrian. Zbieraj zabawki. Wracamy do hotelu.

Wstałam z krzesła, uśmiechając się słodko.

– Cytując Hamleta, akt trzeci, scena trzecia, wers osiemdziesiąt siedem... – Zrobiłam efektowną pauzę. – NIE.

– Mike?

– Zostanie z Adrianem.

Z tymi słowami Mike wyprowadził mnie na zewnątrz.

– „Zostanie z Adrianem" – fuknęłam w końcu. – Gdzie się podział twój słynny rozsądek?

Nie odezwał się słowem.

– Nie możesz mnie trzymać w zamknięciu, Mike, bo tak ci wygodnie. Chcesz czy nie, jestem częścią tego, co się dzieje. – Z każdym słowem moja wściekłość rosła. – Może i Archer ci płaci, ale to nie znaczy, że pozwolę się zostawić w tyle!

Dziesięć Milionów PowodówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz