Part 38

1.6K 164 58
                                    



Bell 

Spakowałam sobie parę rzeczy na szybko. Spojrzałam na krzyczącą do mnie „weź mnie" sukienkę, którą miałam na firmowej świątecznej kolacji. Ta była w wersji ołówkowej.

– No i chuj! – wymamrotałam do siebie, zdejmując ją z wieszaka. – Najwyżej sobie pojeździ w walizce!

Spojrzałam na sportowe białe audi zaparkowane tuż za czarnym jaguarem.

– Dżizas! – mruknęłam. – Bardziej ostentacyjnie się nie dało? To jakiś konkurs na to, kto ma lepszego?

– Nie widziałaś mojego – odparł Joel, naciskając na pilota. Gdy auto zamrugało światłami, wrzucił torbę na tylne siedzenie. – A jest czego żałować.

– Wystarczy mi, że cię pocałowałam. – Skrzywiłam się, udając obrzydzenie. Prawie widziałam, jak Mike zesztywniał, mierząc nas oboje wzrokiem.

– Wyszłoby lepiej, jakbyś włożyła w to odrobinę uczucia – marudził.

– Przyganiał kocioł garnkowi. – Uderzyłam go pięścią w ramię. – Nigdy żaden facet nie całował mnie jak siostrę na pogrzebie pradziadka.

Mike wrzucił moją walizkę to bagażnika jaguara. Objął mnie ramieniem za szyję i pocałował w skroń. Nadal miałam dłonie schowane do kieszeni kurtki.

– Tylko debil może nie wiedzieć, że z kobietami jest zawsze tak samo – oznajmił. – Fuck her mind and body will follow. Zacząłeś od dupy strony, to gówno wyszło.

Parsknęłam śmiechem. Przypomniałam sobie nasz pierwszy pocałunek w samochodzie w drodze z Heathrow.

– Ha! Ha! Ha! – wyskandowałam. – Poradził facet, któremu zapłacono za to, by za mną podążał jak Cerber.

– Skąd znasz jego drugie imię? – zaśmiał się Joel.

– Bo jej jest Eris.

– Nie miałem szans, co? – spytał, patrząc na nas.

Oderwałam się od Mike'a i zminimalizowałam dystans z Joelem. Ujęłam jego twarz w dłonie i zmusiłam, aby się pochylił. Nasze usta dzieliły milimetry.

– Żadnych – oznajmiłam.

Wsunęłam się pod pachę mojego mężczyzny, opartego teraz swobodnie o jaguara, kładąc dłoń na jego klacie i zaciągając się zapachem od Kenzo. Jego dłoń wsunęła się do tylnej kieszeni moich dżinsów. Joel pokręcił głową z rezygnacją.

– Do później, mała.

Posłałam mu całusa na dłoni. Mike otworzył mi drzwi. Standardowo: pierwsze co, to synchronizacja iPhona. Pokazał mi, jak to zrobić, a sam sprawnie wycofał auto. Miałam ochotę go podręczyć. Wrzuciłam najnowszą playlistę. Boys Noise, za nim Finish Line, a po nich Watch me burn.

– Trzysta sześćdziesiąt pięć dni?

Zerknęłam na niego podejrzliwie.

– Tak.

– Książka była lepsza niż film.

Moje usta poruszyły się bezgłośnie w „co?".

– Książka Blanki Lipińskiej.

Milczeliśmy chwilę. Przycisnął gaz, kiedy zjechaliśmy na M56 na północ. Uśmiechnęłam się, czując, jak przyspieszenie wciska mnie w fotel.

– Jak bardzo się nudziłeś w tej pogoni? – spytałam ostrożnie.

Dziesięć Milionów PowodówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz