Aki zszedł z trybun razem z resztą swojej drużyny i ruszył do wyjścia, wsuwając dłonie do kieszeni szarych dresów. Suzuki rozglądał się po korytarzu w poszukiwaniu pewnego siatkarza, jednak nigdzie nie był w stanie go dostrzec.
— Chcesz im pogratulować? — spytał Akiego, jednak ten pokręcił głową.
— Wszyscy wiedzieliśmy się, że tak to się skończy — odparł. — Nie ma co marnować czasu, musisz jechać do szpitala z tą cholerną ręką.
— Ishida — niski głos kapitana Kruków rozniósł się echem po korytarzu. Wilki odwróciły się, a Aki uniósł kącik ust.
— Suzuki, poczekaj na mnie przed wejściem, okay?
Przyjmujący skinął głową i spojrzał na libero, stojącego tuż obok. Naito bez wahania ruszył za nim, żegnając się uprzednio z kapitanem rywali.
— Chciałeś zwiać bez pożegnania? — zapytał Kageyama Akiego, a ten tylko wzruszył ramionami.
— Muszę zaprowadzić swojego siatkarza na prześwietlenie, bo nie wierze, że pójdzie tam z własnej woli.
— Matkujesz im jak nikt inny — prychnął czarnowłosy.
— To prawda — uśmiechnął się Ishida. — Ale ktoś musi.
— Dzięki, że zostaliście na naszym meczu — powiedział Kageyama, opierając ciężar ciała na zdrowej nodze.
— Daj spokój, w końcu wy przyszliście wcześniej, żeby zobaczyć nasz.
Tobio uniósł kącik ust.
— To dlatego że chcieliśmy wiedzieć z kim jutro gramy — powiedział. — W naszym przypadku zwycięstwo było z góry przesądzone.
— Masz większe ego niż mi się początkowo wydawało — stwierdził drugoklasista. — Oh, senpai, ta pewność siebie cie kiedyś zgubi.
— Może. — Kageyama przechylił lekko głowę. — A może właśnie wyniesie mnie na szczyt.
— Z tym kolanem będzie ciężko — zauważył Aki, wskazując dłonią usztywniony staw bruneta. — Dasz radę jutro zagrać?
— Nie mam wyjścia — powiedział. — Będę często odpoczywał. Teraz jak Tachibana się sprawdził nie będę miał oporów wpuszczając go na boisko od czasu do czasu.
— Dzieciak ma zadatki na świetnego rozgrywającego — przyznał Ishida, a Kageyama przytaknął.
— Poczekaj tylko aż go wytrenuję.
Aki uśmiechnął się i spojrzał na członków Karasuno, wychodzących zza zakrętu korytarza za plecami Kageyamy.
— Leć, kapitanie, zajmij się swoją drużyną — powiedział, kiwając głową w stronę idącego na czele Hinaty. Tobio odwrócił się we wskazanym kierunku. — Widzimy się jutro.
— Nie zawiedź mnie, Ishida — uśmiechnął się chłopak, ponownie odwracając się w jego kierunku. — Pokaż mi wszystko co masz.
— Nie śmiałbym inaczej — powiedział Aki i skinął mu głową na pożegnanie. Stojący na zewnątrz Suzuki spojrzał na niego wymownie.
— Trochę ci to zajęło, sierżancie — zauważył. — A podobno nie chciałeś marnować czasu.
— Gdzie Naito? — zapytał chłopak, kompletnie ignorując to, że przyjmujący złośliwie zwrócił się do niego złym stopniem.
— Wsadziłem go w autobus do domu — odparł Arata.
— Jesteś pewien, że się nie zgubi? — spytał Aki, ruszając w stronę przystanku.

CZYTASZ
Ostatnia szansa || Haikyuu ff
FanficNieuchronnie zbliża się koniec szkoły, a Hinata, Kageyama, Tsukishima i Yamaguchi mają przed sobą ostatni rok, który chcą wykorzystać jak najlepiej. Ze starego składu zostali tylko oni. Muszą skompletować drużynę i wziąć się ostro do roboty, żeby wy...