#31

243 36 36
                                        

Itsuki przetarł zaspane oczy i rozejrzał się po sali. Przez okno wpadały pierwsze promienie wschodzącego słońca, oświetlając twarze śpiących jeszcze siatkarzy Ōkami. Chłopak westchnął i podniósł się z futonu, przeczesując palcami rozczochrane brązowe włosy.

— Co tak wcześnie? — zapytał go ktoś półszeptem i chłopak rozejrzał się za źródłem owego głosu. Jego wzrok padł na niewyraźny kształt pod ścianą i chłopak podszedł powoli do libero, siedzącego pod kocem.

— Zawsze budzę się o tej godzinie — powiedział rozgrywający, zerkając na podświetlany zegarek na nadgarstku. Piąta rano. — A ty co? Nie możesz spać?

— Jest mi zimno — mruknął chłopak. — Jasna cholera.

— Jak zawsze — westchnął z uśmiechem drugoklasista i wstał, by po chwili wrócić ze swoim kocem w dłoniach i rzucić go na kolana libero.

— Dzięki — mruknął chłopak, zarzucając materiał na plecy i westchnął.

— Skąd ten twój zepsuty regulator temperatury? — zapytał żartobliwie rozgrywający, opierając się plecami o ścianę i obejmując kolana ramionami.

— To chyba geny — mruknął chłopak. — Ja nie wiem. Ale zaczyna mnie to irytować.

— Nic dziwnego — odparł Itsuki i przymknął oczy, odchylając głowę do tyłu.

— Ostatni dzień obozu — mruknął Kimura, a Murakami skinął głową.
Libero westchnął cicho i oparł brodę na kolanach, przyciągniętych do piersi.

— Fajnie było — powiedział. — Aż szkoda, że to już koniec.

— Jeszcze nie koniec — odparł rozgrywający. — Jeszcze ostatni mecz z Karasuno.

Libero ponownie westchnął.

— Myślisz, że duży opieprz dostaniemy jak przegramy?

— Myślę, że niekoniecznie — powiedział starszy chłopak i spojrzał niepewnie na Shina, który mruczał coś przez sen. — Zależy od humoru Ishidy.

— Wydaje mi się, że Aki nas zbytnio nie owali — powiedział Kimura.

— Oj tam Aki — prychnął drugoklasista. — Miałem na myśli trenerkę.

— A... No to rzeczywiście trochę bardzo zależy — mruknął i ponownie oparł głowę na kolanach.

Między chłopakami zapadła cisza. Obaj odczuwali jeszcze skutki wczesnej pory i postanowili pozostać chwilę w półśnie. Libero po chwili przechylił się lekko, a jego głowa opadła na ramię rozgrywającego. Chłopak zerknął kątem oka na młodszego kolegę z drużyny i ponownie zamknął oczy.

— Ale z was, kurde, słodziaki.

Obaj siatkarze otworzyli oczy, słysząc zaspany głos Yoshiro.

— Dzięki, Sato — powiedział Murakami obojętnym głosem. — Kochany jesteś. A teraz wracaj spać, bo dziwne rzeczy ci się śnią.

Szatyn spojrzał nieprzytomnie na przyjaciela.

— Dobra — mruknął i opadł głową na poduszkę. Kimura prychnął.

— Szacun, Itsuki — powiedział i wrócił do spania na ramieniu rozgrywającego.

***

— Ej! — krzyknął Kageyama, wchodząc do pokoju menadżera. Nori wzdrygnął się i rzucił na ziemię trzymane w rękach pudło.

— Nie strasz — powiedział. Kapitan spojrzał na niego z dezaprobatą i podszedł do niego. Podniósł z podłogi karton i ponownie zerknął na menadżera.

Ostatnia szansa || Haikyuu ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz