#28

243 42 35
                                    

Hitoshi spojrzał w niebo i uśmiechnął się lekko. Siedząc na moście wieczorem, mając pod sobą szumiącą rzekę i swojego senpaia tuż obok, czuł się nieziemsko. Jakby wszystkie jego smutki i problemy odeszły, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a on sam poczuł się szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy.

— Lubię cię, senpai — wypalił pod wpływem chwili, machając, zwisającymi z brzegu mostu, nogami. Tsukishima uśmiechnął się lekko i spojrzał na atakującego.

— Ja ciebie też, Hitoshi — przyznał. — Jesteś chyba jedyną osobą w tej drużynie, która mnie nie irytuje — powiedział, mierzwiąc mu włosy, a białowłosy zaśmiał się cicho.

— Dziękuję za komplement — powiedział, a Tsukishima dostrzegł na jego policzkach delikatne rumieńce.

— Hitoshi — zaczął, a chłopak zerknął na niego pytająco. — Porozmawiajmy o twoim ataku.

Białowłosy spuścił wzrok.

— Staram się.

— Nieprawda — powiedział Tsukishima. — Wiem, że stać się na wiele więcej.

— Może... — mruknął chłopak, splatając dłonie przed sobą.

— Niepotrzebnie się hamujesz — kontynuował blondyn. — Mógłbyś zostać najlepszym atakującym w prefekturze, gdybyś tylko chciał. Co się powtrzymuje?

Hitoshi spuścił wzrok na swoje dłonie.

— Nori — mruknął cicho.

— Nori? — zdziwił się blondyn. Białowłosy westchnął ciężko.

— Tak, ale... To nie jego wina. To znaczy... — chłopak wziął głęboki oddech. — Chyba nie powinienem o tym mówić.

— Nie będę cię zmuszał — powiedział blondyn. — Ale jeżeli to mogłoby pomóc...

— Nie wiem — mruknął chłopak. — Ale Nori raczej wolałby, żeby nikt o tym nie wiedział.

— To coś osobistego? — bardziej powiedział niż zapytał, a Hitoshi kiwnął głową.

— Kiedyś był zupełnie inny — powiedział białowłosy, przysuwając się bliżej blondyna. — A potem... Całe jego życie się zmieniło. Nasze życie. Nawet przeprowadziliśmy się do Miyagi — uśmiechnął się.

— Skąd jesteście? — spytał Tsukishima.

— Z Tokio — odparł. — Czasem strasznie za nim tęsknię. Tu jest tak... Spokojnie i... Nie wiem... Inaczej.

Tsukishima patrzył wyczekująco na chłopaka i jego niebieskie oczy, błyszczące w świetle ulicznej latarni.

— W skrócie... Chodzi o to, że obaj boimy się zaangażować w coś całym sercem, bo... No cóż... W jego przypadku skończyło się dość niefajnie. Czasem mam wrażenie, że dużo gorzej niż "niefajnie".

— Rozumiem — powiedział Tsukishima. — Nie będę dopytywać.

Hitoshi uśmiechnął się i oparł głowę na ramieniu chłopaka, przymykając oczy.

— Dziękuję, senpai — powiedział. — I nie martw się. Dla ciebie zacznę grać.

— Nie rób tego dla mnie — powiedział blondyn. — Zrób to dla siebie.

Hiroshi uśmiechnął się.

— W takim razie zrobię to dla nas.

***

Takeru przebiegł wzrokiem po tekście i zmarszczył brwi.

— Ishida — zwrócił się do stojącego w drugim końcu pokoju kapitana. Aki podniósł pytający wzrok znad swojej torby, uśmiechając się lekko.

Ostatnia szansa || Haikyuu ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz