— Kageyama! — zawołał chłopak, za idącym korytarzem brunetem. Tobio odwrócił się i spojrzał pytająco na kapitana Ōkami. — Masz chwilkę?
— No mam — mruknął chłopak, wsuwając dłonie do kieszeni dresu.
— Chciałbym pogadać — powiedział Aki, krzyżując ramiona na piersi.
— Nie ma sprawy — odparł lekko zbity z tropu kapitan Karasuno i oparł się o parapet okienny. — Masz jakiś problem czy...?
— Chciałbym cię zapytać, czy masz jakieś rady dla mnie jako kapitana? — powiedział szatyn, stając naprzeciwko starszego chłopaka. Kageyama zmarszczył brwi i westchnął ciężko. Takiego pytania się nie spodziewał.
— Dlaczego mnie o to pytasz? — mruknął. — Jestem kapitanem tak długo jak ty — powiedział.
— Ale przez dwa lata byłeś w drużynie, widziałeś zachowania swojego kapitana, mogłeś się od niego uczyć — powiedział Aki. — Nasza drużyna istnieje dopiero od połowy tamtego roku, a kapitanem zostałem dopiero kilka miesięcy temu, a... Czuję, że zawalam.
— Nie zawalasz, to na pewno — powiedział Kageyama.
— Ale...
— Wygraliście kwalifikacje grupowe — przerwał mu czarnowłosy. — Będąc roczną drużyną bez trzecioklasistów. To naprawdę ogromny sukces.
— To nie moja zasługa, tylko mojej siostry — mruknął szatyn, siadając na parapecie obok Kageyamy. — Gdyby nie jej ambicja, wykształcenie i masa treningów, które nam zorganizowała nie dorastalibyśmy do pięt nawet najsłabszym drużynom.
— Niekoniecznie — odparł brunet. — Każdy z was ma swoje zalety i umiejętności.
— Spora część z nas przyszła zupełnie zielona — mruknął Aki. — Weźmy na przykład bliźniaków. Przed dołączeniem do drużyny nigdy nie grali w siatkówkę. Z wyjątkiem wuefu, ale to się nie liczy.
— Serio? — zapytał Kageyama. Aki pokiwał głową.
— Uczyli się właściwie od podstaw i pół roku zarzynaliśmy się na treningach, żeby doskoczyć do licealnego poziomu. Cholera, było ciężko. Zwłaszcza, że sama w sobie Akademia Yuukan Ōkami to nie byle jaka szkółka z przeciętnym poziomem.
— Domyślam się — mruknął brunet. — Kurde, to was stawia w zupełnie nowym świetle. Tym bardziej należą się szczere gratulacje. Macie wielki potencjał jako drużyna.
— Dzięki — uśmiechnął się Aki. — Robimy co w naszej mocy.
— Tylko nie przesadźcie — powiedział kapitan Karasuno. Aki spojrzał na niego, unosząc kącik ust.
— Boisz się, że sprzątniemy wam tytuł sprzed nosa? — zadrwił. Kageyama uśmiechnął się złośliwie.
— Skąd. Może raz wam się udało — powiedział. — Ale mnie, Ishida Aki, nigdy nie uda ci się dogonić.
Szatyn patrzył na niego przymrużonymi oczami, a jego uśmiech powiększał się z każdą chwilą.
— Przyjmuję wyzwanie, Kageyama — odparł i wyciągnął do niego dłoń. Brunet ścisnął ją pewnie i spojrzał z wyższością na rywala.
— Powodzenia, Aki.
— Powodzenia, Tobio.
***
— HINATA SENPAAAAAAAAI! — krzyknął Nishihara, a Tsukishima i Yamaguchi spojrzeli po sobie i przewrócili oczami.
— Pięć minut temu miał zacząć się trening — mruknął niezadowolony Sakurai.

CZYTASZ
Ostatnia szansa || Haikyuu ff
FanfictionNieuchronnie zbliża się koniec szkoły, a Hinata, Kageyama, Tsukishima i Yamaguchi mają przed sobą ostatni rok, który chcą wykorzystać jak najlepiej. Ze starego składu zostali tylko oni. Muszą skompletować drużynę i wziąć się ostro do roboty, żeby wy...