#22

275 50 40
                                        

— Kageyama! — zawołał chłopak, za idącym korytarzem brunetem. Tobio odwrócił się i spojrzał pytająco na kapitana Ōkami. — Masz chwilkę?

— No mam — mruknął chłopak, wsuwając dłonie do kieszeni dresu.

— Chciałbym pogadać — powiedział Aki, krzyżując ramiona na piersi.

— Nie ma sprawy — odparł lekko zbity z tropu kapitan Karasuno i oparł się o parapet okienny. — Masz jakiś problem czy...?

— Chciałbym cię zapytać, czy masz jakieś rady dla mnie jako kapitana? — powiedział szatyn, stając naprzeciwko starszego chłopaka. Kageyama zmarszczył brwi i westchnął ciężko. Takiego pytania się nie spodziewał.

— Dlaczego mnie o to pytasz? — mruknął. — Jestem kapitanem tak długo jak ty — powiedział.

— Ale przez dwa lata byłeś w drużynie, widziałeś zachowania swojego kapitana, mogłeś się od niego uczyć — powiedział Aki. — Nasza drużyna istnieje dopiero od połowy tamtego roku, a kapitanem zostałem dopiero kilka miesięcy temu, a... Czuję, że zawalam.

— Nie zawalasz, to na pewno — powiedział Kageyama.

— Ale...

— Wygraliście kwalifikacje grupowe — przerwał mu czarnowłosy. — Będąc roczną drużyną bez trzecioklasistów. To naprawdę ogromny sukces.

— To nie moja zasługa, tylko mojej siostry — mruknął szatyn, siadając na parapecie obok Kageyamy. — Gdyby nie jej ambicja, wykształcenie i masa treningów, które nam zorganizowała nie dorastalibyśmy do pięt nawet najsłabszym drużynom.

— Niekoniecznie — odparł brunet. — Każdy z was ma swoje zalety i umiejętności.

— Spora część z nas przyszła zupełnie zielona — mruknął Aki. — Weźmy na przykład bliźniaków. Przed dołączeniem do drużyny nigdy nie grali w siatkówkę. Z wyjątkiem wuefu, ale to się nie liczy.

— Serio? — zapytał Kageyama. Aki pokiwał głową.

— Uczyli się właściwie od podstaw i pół roku zarzynaliśmy się na treningach, żeby doskoczyć do licealnego poziomu. Cholera, było ciężko. Zwłaszcza, że sama w sobie Akademia Yuukan Ōkami to nie byle jaka szkółka z przeciętnym poziomem.

— Domyślam się — mruknął brunet. — Kurde, to was stawia w zupełnie nowym świetle. Tym bardziej należą się szczere gratulacje. Macie wielki potencjał jako drużyna.

— Dzięki — uśmiechnął się Aki. — Robimy co w naszej mocy.

— Tylko nie przesadźcie — powiedział kapitan Karasuno. Aki spojrzał na niego, unosząc kącik ust.

— Boisz się, że sprzątniemy wam tytuł sprzed nosa? — zadrwił. Kageyama uśmiechnął się złośliwie.

— Skąd. Może raz wam się udało — powiedział. — Ale mnie, Ishida Aki, nigdy nie uda ci się dogonić.

Szatyn patrzył na niego przymrużonymi oczami, a jego uśmiech powiększał się z każdą chwilą.

— Przyjmuję wyzwanie, Kageyama — odparł i wyciągnął do niego dłoń. Brunet ścisnął ją pewnie i spojrzał z wyższością na rywala.

— Powodzenia, Aki.

— Powodzenia, Tobio.

***

— HINATA SENPAAAAAAAAI! — krzyknął Nishihara, a Tsukishima i Yamaguchi spojrzeli po sobie i przewrócili oczami.

— Pięć minut temu miał zacząć się trening — mruknął niezadowolony Sakurai.

Ostatnia szansa || Haikyuu ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz