#41

218 31 6
                                    

Aki od początku miał złe przeczucia.
Ich przeciwnicy nie prezentowali się zbyt groźnie, jednak jego siatkarska intuicja podpowiadała mu, że coś się święci. Mimo zapewnień Kageyamy, że po odejściu ich wcześniejszego kapitana drużyna może już nie być taka sama, Aki obawiał się, że Johzenji zafunduje im dokładnie to, czego się obawiali.

Futamata, nowy kapitan drużyny, stanął na zagrywce, którą dopiero co wygrał w losowaniu i uśmiechnął się lekko, odbijąc piłkę od parkietu. Aki przełknął ślinę, wiedząc jak bardzo osłabiona jest defensywa Ōkami. Chłopak jednak nie miał mocnej zagrywki. Stojący na środku Kimura odebrał ją z lekkim zdziwieniem i posłał w górę, by dać czas Murakamiemu na wbiegnięcie do pierwszej linii. Itsuki wyciągnął ręce i wystawił do Akiego.

- Hops i blok - usłyszał szatyn, nabiegając do ataku i wybił się w górę, by po chwili posłać piłkę w ramiona przyjmującego Johzenji. Tamten odebrał ze śmiechem i przekazał pałeczkę rozgrywającemu.

- Ktoś chętny? - spytał wysoki brunet o długich włosach, niedbale zebranych w kucyka. Suzuki i Shin spojrzeli po sobie zdziwieni i ruszyli w stronę chłopaka, który uniósł dłoń, krzycząc "Daj mi!". Obaj zablokowali muskularnego atakującego, który zasyczał wściekle, gdy piłka upadła na parkiet.

- No i zepsułeś - zaśmiał się kapitan i poklepał go szybko po ramieniu. Aki popatrzył z niedowierzaniem na swoją drużynę. Suzuki, stojący na zagrywce wzruszył ramionami i złapał w dłonie piłkę, rzuconą przez asystę. Gdy tylko usłyszał gwizdek posłał przeciętną zagrywkę w stronę przeciwników, zdobywając tym samym punkt, w co sam nie do końca wierzył.

- Moja wina - uśmiechnął się przepraszająco przyjmujący Johzenji, unosząc dłoń. Aki skinął na Suzukiego, który tym razem włożył więcej siły w serw. I tym razem piłka uderzyła w bosko, tuż pomiędzy dwójką siatkarzy.

- To jakiś żart? - zapytał Kimura rozgrywającego, jednak ten nie był w stanie mu odpowiedzieć. Johzenzji grało fatalnie, jednak jakimś cudem dotarli aż tutaj. Albo mieli farta, albo dobrego asa w rękawie.

***

- Kurwa mać - zaklął Aki, kiedy po raz kolejny rozgrywający przeciwników zmylił blokujących. Dwójka zawodników w żółtych koszulkach przybiła żółwika, ciesząc się z punktu.

- Co jest z nimi nie tak? - zapytał lekko dysząc Shin i zerknął na tablicę. Po szóstym punkcie, Johzenji jakby dopiero zaczęło grać, wyprzedzając Ōkami trzema punktami.

- Chłopaki, bierzemy się w garść - powiedział Aki, obawiając się, że będą musieli oddać tego seta. Takehiko, który zdążył przejść do pierwszej linii, zacisnął wargi. Nie da się wykiwać.

Przyjmujący przeciwników stanął na zagrywce i posłał wilkom prosty serwis. Sato, który zdążył zmienić Suzukiego, odebrał go bez trudu i posłał do rozgrywającego, który z kolei bez wahania wystawił na lewe skrzydło tuż pod rękę Takehiko, który sprawnie przebił się przez pojedynczy blok, trafiając w boczną linię. Z westchnieniem ulgi Aki przeszedł na zagrywkę, postanawiając zdobyć kilka asów. I nie mylił się. Już po chwili bez większego wysiłku przegonili Johzenji, prowadząc siedemnaście do trzynastu.
Kolejną zagrywkę Akiego udało im się się jednak przyjąć i rozegrać tak, że piłka trafiła prosto w ręce ich atakującego. Chłopak wbił ją pomiędzy podwójny blok Ōkami, posyłając prosto w ramiona libero, który uśmiechnął się triumfalnie. Murakami doskoczyl do niego i wystawił na kapitana. Aki wyskoczył w górę z zaciśniętą szczęką i zdobył kolejny punkt, gdy nieudolny odbiór Johzenji wysłał piłkę na trybuny.

Tym sposobem Aki znowu znalazł się na zagrywce, gdzie zdobył kolejne trzy punkty, zapewniając swoim przewagę prawie nie do pokonania.

- Mamy to - mruknął Kimura, mimo że Johzenji udało się w końcu odebrać serw kapitana. Zaraz jednak ich środkowy wpadł na siatkę, pogrążając ich jeszcze bardziej.

Ostatnia szansa || Haikyuu ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz