#21

297 43 47
                                    

— Możecie mi wyjaśnić dlaczego wyglądacie na martwych? — zapytała kobieta, zakładając ręce na piersi i patrząc z dezaprobatą na swoją drużynę.

— Integracja trochę się... Przedłużyła? — zaryzykował Aki, a Apollo trzymamy przez Murakamiego zaszczekał potakująco.

— Do której? — zapytała rzeczowym tonem.

— Czwartej? — zasugerował nieśmiało Suzuki i przeczesał palcami, zawsze idealne blond włosy, sterczące teraz w nieładzie po prawie nieprzespanej nocy.

— Chłopaki, czy wy traktujecie ten obóz jakkolwiek poważnie? — zapytała. Siatkarze spuścili głowy, a na sali zapadła niezręczna cisza. Ishida czekała chwilę na jakąkolwiek reakcję, a gdy jej nie otrzymała wzruszyła tylko ramionami i odezwała się chłodnym tonem:

— Gratuluję, Aki — zaczęła. — Poprowadzisz dzisiejszy trening. Nie będę marnować na was czasu, jeżeli nie jesteście w stanie wziąć się poważnie za siatkówkę. Zawołajcie mnie, kiedy zbierzecie się do kupy i będziecie grać tak jak powinniście.

Kobieta wyszła z sali, wołając za sobą psa, który zeskoczył z ramion rozgrywającego i podbiegł do właścicielki.

Przez chwilę żaden z członków Ōkami się nie odzywał. Wszyscy wpatrywali się wyczekująco w kapitana. Aki westchnął ciężko i przeczesał palcami brązowe kosmyki.

— Shin, Takehiko, Suzuki, bierzcie się za siatkę — powiedział ze zmęczeniem. — Naito, idź po piłki. Reszta rozgrzewka.

Członkowie Ōkami stali jeszcze przez chwilę, nie będąc w stanie zmusić się do jakiegokolwiek ruchu.

— Drużyna baczność! — wrzasnął nagle kapitan, a po sali rozległy się jednocześnie dźwięki dłoni uderzających o uda i podeszwy stukających o podłogę. — Do wyznaczonych zadań, rozejść się!

Siatkarze w jednej chwili zrobili w tył zwrot i ruszyli na środek sali. Gdy tylko skończyła się komenda, Aki opuścił ramiona zrezygnowany. Odwrócił się, czując czyjąś dłoń na ramieniu. Uśmiechnął się smutno, widząc swojego wicekapitana.

— Takeru...

— Uspokój się, Aki — powiedział niskim, ciepłym głosem. — Nie możesz się tak spinać, oni wszyscy biorą z ciebie przykład.

Aki odetchnął głęboko i skinął głową. Takeru odszedł, by poprowadzić rozgrzewkę dla nieżywych siatkarzy, a Aki ponownie przeczesał włosy palcami, dając sobie chwilę na opanowanie nerwów. Nie dość, że i tak miał wystarczająco dużo stresu związanego z obozem, to jeszcze jego siostra musiała odwalać takie akcje. Oczywiście miała ku temu powody. Całkiem dobre powody. Mimo wszystko trochę przesadzili.

Wszyscy bez wyjątków zdawali sobie sprawę z ambicji ich trenerki oczywiście je podzielali. Wiedzieli na co się piszą. Dobrowolnie się na to zgodzili. Nie mogli zawalać.

Aki ruszył na boisko. Zagryzł wargę, czując irracjonalną potrzebę przegadania tego z kapitanem Karasuno.

***

— Coście robili w nocy? — zapytał Ukai, zerkając kolejno na każdego ze swoich siatkarzy.

— Uhm. Spaliśmy? — powiedział Yamaguchi. Ukai pokiwał głową.

— Właśnie widzę — mruknął. — O której się położyliście?

— Wpół do czwartej — przyznał Kageyama. Blondyn westchnął ciężko.

— Nie ma przebacz. Przyjechaliśmy tu ćwiczyć, a nie się obijać. Mimo wszystko to wasz problem — powiedział. — Już do roboty. Nie będę się tu nad wami użalać.

Ostatnia szansa || Haikyuu ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz