Kościelne ławki zostały zapełnione co do jednej a wszystkie nawy i korytarze pękały w szwach od tych gości, którzy nie zdążyli zająć miejsca siedzącego. Chwała Bogu, że najbliższa rodzina miała zarezerwowane siedzenia w pierwszym rzędzie, bo gdybym musiała całą ceremonię przestać na szpilkach, to chybaby mnie stąd zabierali na noszach, a potańcować do przebojów Zenka mogłabym co najwyżej we śnie.
Młodzi spóźniali się już kilka minut. Oczekując w napięciu ich pojawienia się przed ołtarzem, wymieniałam z Domenico uwagi o co ciekawiej wyglądających gościach.
- Trzeci rząd po drugiej stronie, czwarte siedzenie od lewej – wyszeptałam. – Zgadnij, w jakim jest wieku.
Młody Włoch rzucił ukradkowe spojrzenie na wskazaną osobę i omal się nie udławił śliną, gdy parsknął śmiechem.
- Chodzi o tę blond kocicę w sukni w cętki? Ze sterczącymi sutkami odbijającymi się na cienkim materiale?
- Tak – potwierdziłam, uśmiechając się.
Domenico zamyślił się, a po chwili odpowiedział:
- Wygląda na coś między dwadzieścia pięć a sześćdziesiąt.
Miał rację, właśnie tak wyglądała. Niestety nie trafił.
- Pudło.
- No, nie mów! – Mężczyzna zrobił wielkie oczy. – Matko Boska, to niby ile?
- Dokładnie sześćdziesiąt jeden, tyle samo co moja mama. Chodzili razem do klasy w podstawówce.
- Nieźle. – Domenico pokiwał głową z uznaniem. – Ile operacji plastycznych wykonała od tego czasu?
- Coś między dwadzieścia pięć a sześćdziesiąt.
Młody Włoch ryknął śmiechem, momentalnie zwracając na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych. Na szczęście udało mu się prędko uspokoić. Dźgnął mnie łokciem w bok, w międzyczasie przepraszając najgroźniej wpatrujące się w niego babcie.
- Dobra – odezwałam się, kiedy gremium wreszcie straciło zainteresowanie moim towarzyszem – to teraz zgadnij, jak ma na imię.
- No co ty, Grażyna.
- Jak zgadniesz w pięciu próbach, daję sto euro – zachęciłam.
- A jak przegram?
- Będziesz musiał zatańczyć z kocicą.
- A w życiu!
- Dziesięć prób?
- Daj spokój, pewnie ma jakieś dziwaczne imię, o którym nigdy w życiu nie słyszałem.
- Ma jedno z najbardziej popularnych imion w Polsce – nie dawałam za wygraną.
Mój rozmówca przewiercił mnie wzrokiem.
- Jeśli nie trafię, sprawdzę w Google, czy nie kłamałaś.
- Sama ci otworzę przeglądarkę.
Domenico zamyślił się. Ponownie spojrzał ukradkiem na trzeci rząd po drugiej stronie, po czym wypalił:
- Olga?
- Nie.
- Grażyna?
- Nie.
- Maria?
- Nie.
Zmarszczył czoło. Widać było, że trybiki w jego głowie pracują na najwyższych obrotach.
CZYTASZ
365 dni Grażynki [ZOSTAŁA WYDANA]
HumorTo był zwyczajny wieczór w kinie, dopóki Grażynki nie wciągnął film. Dosłownie. Piękna, młoda Polka podczas wakacji z ukochanym zostaje porwana przez sycylijskiego mafiosa. Tyleż bezwzględny, co przystojny, Massimo daje dziewczynie równo 365 dni na...