Rozdział 13

979 79 32
                                    


Obudził mnie świergot ptaków. Rześka i wypoczęta, podniosłam się do pozycji siedzącej i oddałam się błogiej kontemplacji tego koncertu natury. Przykre wieczorne wydarzenia odpłynęły w niepamięć, pozostawiając w moim kobiercu wspomnień jedynie garść tych miłych. Kiedy przymknęłam oczy i przywołałam echo pierwszego pocałunku z Massimo, w mojej dłoni, jakby przy pomocy magicznego zaklęcia, zmaterializował się Pan Różowy. Palce instynktownie natrafiły na odpowiednie guziczki i wprawiły mojego przyjaciela w delikatne wibracje, którymi za każdym razem rozpoczynałam swoją drogę ku uniesieniu. Jęknęłam, kiedy przyłożyłam drgającą gumową żołądź do podbrzusza – to pierwsze muśnięcie zawsze tak na mnie działało – a następnie kolistymi ruchami poprowadziłam wibrator przez trójkątną łąkę mojego wypielęgnowanego ogrodu wprost na niebezpiecznie śliską ścieżkę lekko rozchylonych warg sromowych. Zamknięty jeszcze kwiat mojej łechtaczki pominęłam z premedytacją. Należę do nadwrażliwców i gdybym teraz choćby zahaczyła o jego krawędź, przeszyłby mnie nieprzyjemny, hamujący całe podniecenie ból. Żeby go uniknąć, musiałam wpierw odpowiednio rozkręcić organizm. Bywało, że ta swoista jednoosobowa gra wstępna musiała trwać i kwadrans, ale warto było czekać. Jeśli w naszym zmysłowym tańcu nie myliliśmy z Panem Różowym kroków, kończyłam wysoko w przestworzach, pośród fajerwerków, których nie powstydziliby się Jurek Owsiak i jego Orkiestra.

Niestety tym razem nie było mi dane doczekać Światełka do Nieba. Zamiast niego otrzymałam jedynie strzał z pistoletu na race. Z dwóch metrów. Między oczy. Winnym tego stanu rzeczy był nikt inny, tylko obiekt moich fantazji, który bez pukania do drzwi wkroczył nagle do zajmowanej przeze mnie komnaty.

- Ani kroku dalej i natychmiast zamknij oczy! – rozkazałam, momentalnie wracając spod chmur na ziemię. Wprawnym ruchem wyłączyłam błądzące po moim kroczu tałatajstwo i zarzuciłam na siebie kołdrę po same uszy.

- Graziello – wymruczał Czarny, bacznie mi się przyglądając. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby mnie posłuchał. – Takich akcji z rana to się po tobie nie spodziewałem.

- Jakich akcji? – spróbowałam udawać głupią. Moje ciało nie potrafiło jednak niczego ukryć i spąsowiałam cała w mgnieniu oka.

- Następnym razem, gdy najdzie cię ochota – kontynuował mafioso, puszczając mimo uszu moje pytanie – zadzwoń dzwoneczkiem. – Wskazał skinieniem głowy miejsce na ścianie po mojej lewej stronie. – Przybędę natychmiast i tak cię zerżnę, że twoje krzyki usłyszą w Warszawie.

Myślałam, że żartuje, ale gdy obróciłam głowę, moim oczom ukazała się różowa wstążka, której jeden koniec dyndał tuż przy mojej twarzy, a drugi gubił się gdzieś w suficie. Musiałam przyznać cwaniakowi, że przygotował się do swojej misji.

- Chcesz mnie sprawdzić i pociągnąć? – zasugerował.

Przez moment ogarnęła mnie pokusa, żeby to zrobić. Zapragnęłam, by ten ociekający testosteronem włoski półbóg rzucił się na mnie i przewiercił na wylot swoim twardym jak stal penisem. Wyobraziłam sobie, jak bezpardonowo wchodzi we mnie a jego każdy ruch powoduje, że rozpadam się na drobne kawałki.

- Nie! – Otrząsnęłam się. – Zostaw mnie teraz w spokoju. – Odetchnęłam. – A jak nie chcesz, żebym cię znienawidziła, to lepiej zorganizuj jakieś śniadanie.

- Jak sobie życzysz, królowo – odrzekł nonszalancko, po czym, zagryzając wargę, obrzucił wzrokiem kołdrę, pod którą się skryłam. Skończywszy tę czynność, dodał: - Wykąp się, ubierz i przyjdź do ogrodu. Alfredo przygotowuje dla ciebie coś pysznego. – Następnie odwrócił się i odmaszerował.

Bijąc się z myślami, posiedziałam jeszcze w łóżku z pół minuty. Nie znalazłszy żadnych przeciwwskazań, żeby postąpić wbrew sugestii Massimo, wstałam i wykonałam wszystko, co zaproponował.

365 dni Grażynki [ZOSTAŁA WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz