Rozdział 39

539 38 33
                                    


Jak wygląda idealny pocałunek? Wpadasz z ukochanym w puchate źdźbła trawy, turlasz się w lewo, turlasz się w prawo, otwierasz oczy i okazuje się, że znajdujesz się w królewskim łożu, znajdującym się na ekskluzywnym jachcie, sunącym płynnie po gorących włoskich wodach, z dala od zgiełku i zamętu. Brzmi nieprawdopodobnie z punktu widzenia logistyki, ale, jak Boga kocham, tak się to u nas odbyło. No dobrze, może i zemdlałam chwilę po tym, jak Massimo rzucił się na mnie, bo chyba uderzyłam głową w kamień, i pewnie wtedy po prostu mnie szybciutko przetransportowali do portu, ale kiedy się ocknęłam, bez zbędnych pogaduszek wróciliśmy do przerwanej czynności. Było to przeżycie tak wzniosłe, że opisać można je jedynie wierszem, a ponieważ wychowałam się na poezji Jana Brzechwy...

Leży na łożu lubieżna Grażyna,
Leży i wie, że dziś zerżnie Massima:
Ostra dziewczyna.
Wdechów, wydechów partnera słucha,
Czeka, aż ten ją wreszcie wyrucha:
Och – jak gorąco!
Uch – jak gorąco!
Puff – poszedł bączek!
Trochę śmierdząco...
Już ledwo dycha, już ledwo zipie,
Już chciałaby poczuć Massima w cipie.

Drągal mafiosy – widok wspaniały,
Potężny, ciężki – niczym ze stali
I pełno żył ma na swym obwodzie.
W stanie spoczynku, czy w wielkim wzwodzie
Ten piękny kutas tyle ma masy,
Że nie odróżniłabyś od kiełbasy.
Wielkie salami – każda by zjadła,
Lecz to Grażynka serce mu skradła.
Jego armata jest taka wielka,
Z ledwością mieszczą ją spodnie na szelkach.
Schował już jednak spodnie do szafy
I pręży pręt długi jak szyja żyrafy.
Choć można go uznać czasem za świnię,
Umie dogodzić chętnej dziewczynie.
Minetek zrobił jej ze czterdzieści,
Palcami obie dziurki wypieścił.
Lecz choćby przyszło tysiąc piłkarzy:
Messich, Ronaldo, czy kto tam się marzy,
I każdy nie wiem jak się wytężał,
Nikt nie przebije Czarnego węża.

Nagle – wstał!
Nagle – au!
Chwyta brzuch!
Dupcia – w ruch!

Najpierw – powoli – jak żółw – ociężale
Ruszyła Grażyna na Massima pale,
Szarpnęła za włosy i ciągnie z mozołem,
I kręci tyłeczkiem koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I prosi, i błaga, by wziął ją na ręce.
Chwyta ją, chwyta ją, chwyta ją,
I w górę!
Nadziewa ją teraz pionowo na rurę.
Na zmianę wyjmuje i wbija swój pal.
Choć Grażyna jęczy, nie jest mu jej żal.
Do taktu na tyłek sprzedaje jej klaps,
Za pierwszym kolejny, potem jeszcze raz.
Gładko tak, lekko tak, wślizguje się chuj,
Jak gdyby nie w cipkę, a w masełka słój.
Jak gdyby Grażyna nie była dziewicą,
Jak gdyby chędożył się z ladacznicą!

A skądże to, jakże to, czemu tak jest?
Że zamiast ją boleć, orgazm ma fest,
Że grzmoci ją, wali, że rucha, uch, uch?
To miłość gorąca wprawiła to w ruch,
To miłość, co wszystko potrafi zwyciężyć,
Ważniejsza od krwi i jego pieniędzy.
Więc pcha ją, i pcha ją, i patrzy jej w oczy,
Penisem swym gibkim wypełnia jej krocze,
I wrzeszczy Grażyna z rozkoszy ogromnej:
Włóż głębiej, włóż głębiej, włóż głębiej, pchaj mocniej!

Kiedy wzlatywałam pod niebiosa a najbardziej orgazmiczny ze wszystkich orgazmów startował, by przerobić moje całe ciało na kotlety mielone, i wydawać by się mogło, że już nic nie może pójść nie tak, stało się coś, czego nie mógł przewidzieć absolutnie nikt. Nagle oręż Massimo wyskoczył z mojej pełnej soków pochwy i... wylądował poza łóżkiem! Czarny w pierwszej chwili tego nie zauważył, więc jeszcze przez dobrych kilkanaście sekund uderzał mnie swoim cielskiem z głośnym plaskaniem. W końcu jednak zorientował się, co się stało, a gdy do tego doszło, w jednej chwili ze mnie zeskoczył i rzucił się na podłogę w poszukiwaniu zguby. Skuliłam się, nakryłam kołdrą i w pozycji embrionalnej ulokowałam w rogu posłania.

365 dni Grażynki [ZOSTAŁA WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz