Rozdział 22

644 49 19
                                    


Kiedy się ocknęłam, stwierdziłam, że leżę we własnym łóżku. Przyjemnie było czuć znajomą miękkość kołdry, puchate poduszki i wykrochmalone prześcieradło, ale zważywszy na to, w jakim miejscu tym razem odcięło mi zasilanie, miłe wrażenia zostały momentalnie zdominowane przez wstyd, strach i totalne skonfundowanie. Zdziwienie przybrało na sile, gdy podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po pokoju. Znajdowałam się w posiadłości Massimo, ale to nie był mój pokój! Nie zdążyłam jednak choćby pomyśleć o tym, dokąd mnie przyniesiono, gdyż nagle pomieszczenie rozbrzmiało głosem nieznajomej kobiety.

- Dzień dobry, pani Graziello – powiedziała płynną polszczyzną.

Rozejrzałam się po sypialni, ale nie dojrzałam w niej żywego ducha.

- Kto tu jest? – wydukałam przerażona, podciągając kołdrę pod samą szyję.

- Jest pani w pokoju sama – odpowiedział głos spokojnie.

- Przecież cię słyszę! – warknęłam. – Gdzie się schowałaś?

- Nigdzie się nie schowałam. Jestem Mają, pani osobistą asystentką.

- Nie pytam, kim jesteś! – Zdenerwowałam się. – Pytam, gdzie jesteś!

- Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie.

- To odpowiedz niejednoznacznie!

- Jestem rozproszona w chmurze obliczeniowej. Mój kod źródłowy i bazy danych znajdują się na prywatnych serwerach rodziny Torricelli, zlokalizowanych na całym świecie.

- Co ty bredzisz, idiotko? – Zerwałam się i zajrzałam pod łóżko w poszukiwaniu kobiety, która jawnie sobie ze mnie kpiła.

- Jest pani wzburzona. Czy przyśniło się pani coś złego?

- Nic mi się nie przyśniło! – Zaczęłam krążyć po sypialni, zaglądając we wszystkie kąty.

- Zaraz poczuje się pani lepiej. Aktywuję moduł aromaterapii.

- Co takiego...? – Przerwałam w pół zdania, gdyż nieoczekiwanie poczułam w powietrzu obłędnie piękny zapach. Zaciągnęłam się nim i cała moja złość odpłynęła, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

- Pani puls wrócił do normy. Czy przygotować kąpiel?

Nie rozumiałam zupełnie, o co tu chodzi, ale zanurzenie się w wannie z gorącą wodą i pianą wydało mi się fantastycznym pomysłem.

- Poproszę.

Ułamek sekundy później usłyszałam bzyczenie dochodzące z przylegającej do pokoju łazienki, a następnie szum lejącej się z kranu wody.

- A więc tam jesteś, cholero – powiedziałam sama do siebie. Chwyciłam szklany wazon, który miałam akurat pod ręką i pognałam do toalety na spotkanie nieznajomej. Może i się nieco uspokoiłam, ale nie zamierzałam rezygnować z rozprawienia się z nieproszonym gościem. – Mam cię! – krzyknęłam, przekraczając próg i podnosząc prowizoryczną broń do ataku.

Łazienka była jednak pusta. Ogromne waniszcze napełniało się spokojnie. Nikt nie majstrował przy kurkach.

- Czy włączyć pani ulubioną muzykę? – przemówił tajemniczy głos.

- Nie chcę żadnej muzyki! – wzburzyłam się. – Chcę się dowiedzieć, co tu jest grane!

- Nie rozumiem.

- To ja nie rozumiem!

- Pani puls znowu przyspieszył. Czy potrzebuje pani rozładować napięcie?

365 dni Grażynki [ZOSTAŁA WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz