Kiedy się ocknęłam, stwierdziłam, że leżę we własnym łóżku. Przyjemnie było czuć znajomą miękkość kołdry, puchate poduszki i wykrochmalone prześcieradło, ale zważywszy na to, w jakim miejscu tym razem odcięło mi zasilanie, miłe wrażenia zostały momentalnie zdominowane przez wstyd, strach i totalne skonfundowanie. Zdziwienie przybrało na sile, gdy podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po pokoju. Znajdowałam się w posiadłości Massimo, ale to nie był mój pokój! Nie zdążyłam jednak choćby pomyśleć o tym, dokąd mnie przyniesiono, gdyż nagle pomieszczenie rozbrzmiało głosem nieznajomej kobiety.
- Dzień dobry, pani Graziello – powiedziała płynną polszczyzną.
Rozejrzałam się po sypialni, ale nie dojrzałam w niej żywego ducha.
- Kto tu jest? – wydukałam przerażona, podciągając kołdrę pod samą szyję.
- Jest pani w pokoju sama – odpowiedział głos spokojnie.
- Przecież cię słyszę! – warknęłam. – Gdzie się schowałaś?
- Nigdzie się nie schowałam. Jestem Mają, pani osobistą asystentką.
- Nie pytam, kim jesteś! – Zdenerwowałam się. – Pytam, gdzie jesteś!
- Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie.
- To odpowiedz niejednoznacznie!
- Jestem rozproszona w chmurze obliczeniowej. Mój kod źródłowy i bazy danych znajdują się na prywatnych serwerach rodziny Torricelli, zlokalizowanych na całym świecie.
- Co ty bredzisz, idiotko? – Zerwałam się i zajrzałam pod łóżko w poszukiwaniu kobiety, która jawnie sobie ze mnie kpiła.
- Jest pani wzburzona. Czy przyśniło się pani coś złego?
- Nic mi się nie przyśniło! – Zaczęłam krążyć po sypialni, zaglądając we wszystkie kąty.
- Zaraz poczuje się pani lepiej. Aktywuję moduł aromaterapii.
- Co takiego...? – Przerwałam w pół zdania, gdyż nieoczekiwanie poczułam w powietrzu obłędnie piękny zapach. Zaciągnęłam się nim i cała moja złość odpłynęła, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
- Pani puls wrócił do normy. Czy przygotować kąpiel?
Nie rozumiałam zupełnie, o co tu chodzi, ale zanurzenie się w wannie z gorącą wodą i pianą wydało mi się fantastycznym pomysłem.
- Poproszę.
Ułamek sekundy później usłyszałam bzyczenie dochodzące z przylegającej do pokoju łazienki, a następnie szum lejącej się z kranu wody.
- A więc tam jesteś, cholero – powiedziałam sama do siebie. Chwyciłam szklany wazon, który miałam akurat pod ręką i pognałam do toalety na spotkanie nieznajomej. Może i się nieco uspokoiłam, ale nie zamierzałam rezygnować z rozprawienia się z nieproszonym gościem. – Mam cię! – krzyknęłam, przekraczając próg i podnosząc prowizoryczną broń do ataku.
Łazienka była jednak pusta. Ogromne waniszcze napełniało się spokojnie. Nikt nie majstrował przy kurkach.
- Czy włączyć pani ulubioną muzykę? – przemówił tajemniczy głos.
- Nie chcę żadnej muzyki! – wzburzyłam się. – Chcę się dowiedzieć, co tu jest grane!
- Nie rozumiem.
- To ja nie rozumiem!
- Pani puls znowu przyspieszył. Czy potrzebuje pani rozładować napięcie?
CZYTASZ
365 dni Grażynki [ZOSTAŁA WYDANA]
HumorTo był zwyczajny wieczór w kinie, dopóki Grażynki nie wciągnął film. Dosłownie. Piękna, młoda Polka podczas wakacji z ukochanym zostaje porwana przez sycylijskiego mafiosa. Tyleż bezwzględny, co przystojny, Massimo daje dziewczynie równo 365 dni na...