Rozdział 35

359 43 28
                                    


Nieoczekiwanie poczułam na ramieniu jakiś ciężar. Zaskoczona, skręciłam głowę, a gdy zobaczyłam, co mi usiadło z lewej strony szyi, zdębiałam jak niewykastrowany kot po wejściu do klubu nocnego z kocim striptizem. Trwałabym w nieskończoność w tym otumanieniu, gdyby nie to, że parę sekund później na prawym ramieniu wylądowało mi coś równie cudacznego. Mając po obu stronach głowy samą siebie w wersji dziesięciocentymetrowej – po lewej z czerwonym ogonkiem oraz mikroróżkami wystającymi ponad włosy, a po prawej z białymi skrzydełkami wyrastającymi z plecków oraz z przypominającą obrączkę ślubną aureolą nad tycią główką – nie mogłam stać nieruchomo. Grażynkowy diabełek zaczął bowiem ze swoją anielską siostrzyczką na zmianę zarzucać mnie swymi przemyśleniami, niczym w jakiejś kreskówce, i chcąc nie chcąc musiałam co rusz obracać wzrok na przeciwne ramię.

- Bardzo dobrze zrobiłaś, że przygruchałaś sobie tego typka, kiedy Maświnio zostawił cię tak bez ostrzeżenia samą sobie – chwaliła mnie Minigrażynka w kolorze ciemnoczerwonym.

- Przez całe wesele pan Torricelli latał za tobą jak piesek, zachowując się przy tym jak prawdziwy dżentelmen, a kiedy na chwilę musiał odejść na stronę w interesach, zostawiłaś go dla byle pijaczka – pomstowała do nieba Minigrażynka barwy białej.

- Taki z niego dżentelmen jak z koziej trąbki dupa! Gdybym miała dostać grosik za każdym razem, kiedy Maświnio niby przypadkiem przejechał swoim nabrzmiałym przyrodzeniem po udzie Grażynki, mogłabym młodej parze zafundować miodowy miesiąc!

- Wszystko odbyło się za wyraźnym przyzwoleniem panienki Szatan! Gdybym miała zabrać ci grosik za każdym razem, kiedy panienka uśmiechnęła się po muśnięciu jej uda przez przyjaciela pana Torricelli, mogłabyś zafundować młodej parze co najwyżej słoik miodu. I to taki z nieekologicznej pasieki!

- Z przyzwoleniem czy bez, nie zmienia to faktu, że Maświnio opuścił swoją partnerkę, kiedy najbardziej go potrzebowała. Wszelkie statystyki mówią, że między godziną trzecią trzydzieści siedem a czwartą dwadzieścia osiem bawiące się na polskich weselach kobiety wykazują czterokrotnie większą chuć niż w innych momentach imprezy. Obowiązkiem prawdziwego mężczyzny jest trwać wtedy przy swojej partnerce i zapewniać jej oczekiwane doznania.

- Te statystyki to wyciągnęłaś chyba z biuletynu dla płaskoniebców! A poza tym skąd wiesz, że pan Torricelli nie opuścił panienki Szatan tylko po to, żeby przygotować zarówno siebie jak i hotelowy pokój na przyjęcie pod swe skrzydła spragnionej miłości kochanki?

- Nie czytuję takich biuletynów! Jestem zdania, że niebo ma kształt sterczącego fallusa! A skoro o tym mowa, to Maświnio, wchodząc do kanciapy, zdecydowanie nie miał w majtkach nic sterczącego. Ergo, na sto procent nie szedł po Grażynkę w celach konsumpcyjnych.

- Ergo? – Anielska Mikrograżynka przechyliła główkę, zadziwiona słownictwem przeciwniczki.

- Nie uczą was w niebie łaciny?

- Uczą, uczą, ale usłyszeć takie słowo z ust przedstawicielki twojej rasy...

- Masz nas za jakichś barbarzyńców?! – wrzasnęła Mikrograżynka diabelska, po czym już nieco spokojniej dodała: – Osobiście skończyłam dwa kierunki na czołowych piekielnych uczelniach, a mam kilkoro znajomych, którzy pokończyli nawet więcej.

- Ojej. – Właścicielka aureoli złapała się za główkę. – Przepraszam, nie chciałam cię urazić.

- Wiesz, ile razy podchodziłam do egzaminu z Religii Chrześcijańskiej, bo ten buc Zieliński się na mnie uwziął? – zapytała płaczliwie ta z różkami.

365 dni Grażynki [ZOSTAŁA WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz