Czkawka zanim spadł do urwiska poobijał się o korzenie wystające z klifu a na koniec wpadł do jeziora. Uderzenie o taflę wody w tej wysokości było na tyle silne, że ponownie go zamroczyło i wycisnęło z jego płuc całe powietrze. Zaczął zdrętwiałymi kończynami powoli płynąć w stronę powierzchni ale nie dawał rady pokonać wciągającej go wody. Jego płuca rozpaczliwie domagały się powietrza. Czując pieczenie w piersi odruchowo chciał odetchnąć i zimna woda zalała mu płuca. Opadł doszczętnie z sił i zaczął opadać na dno. Zamknął oczy i pogodził się ze śmiercią, jednak wtedy coś wielkiego do niego podpłynęło i wciągnęło na brzeg.
Gdy już był na brzegu zaczął parskać i wypluwać wodę a kiedy już wrócił mu oddech zobaczył kto go uratował. Wystraszony chciał uciekać bo zobaczył że to smok i to nie byle jaki ale sama nocna furia. Bał się potwornie ale po wyjściu z wody nie miał w ogóle siły ani na ucieczkę ani na walkę. Poddał się i po prostu leżał bez sił, patrzył się na zbliżającego się smoka.
Jednak smok zamiast zaatakować chłopca siadł kawałek dalej i zzaciekawieniem przyglądał się człowiekowi. Po dobrej godzinie Czkawka odpoczął, zebrał się w sobie i zaczął opatrywać swoje rany. Zdjął zieloną koszulkę i zobaczył że największe rozcięcie ma na lewym boku bez wątpliwości pozostanie mu po nim duża blizna, poza tym miał kilka mniejszych zadrapań i nieustający ból brzucha. Po raz kolejny zgiął się w wymiotnym odruchu. Krew powoli wyciekała z rany więc chciał ją jak najszybciej zabandażować na szczęście rozcięcie było płytkie więc prawdopodobnie nie uszkodził sobie żadnych organów wewnętrznych, wziął swoją koszulkę która i tak była w opłakanym stanie i wyjął nóż by ją rozciąć i zrobić z niej prowizoryczne bandaże, ledwie gdy wysunął nóż zza paska, nocna furia warknęła, ustawiła się w pozycji bojowej i wysunęła ostre zęby.
Czkawka spojrzał zamglonym wzrokiem na smoka i spokojnie powiedział do niego:- Spokojnie nic ci nie zrobię, chce tylko zabandarzować sobie ranę - nocna furia trochę się uspokoiła lecz nadal była nieufna i trochę się cofnęła. On w tym czasie przemył w jeziorku pocięte pasy materiału i zaczął przykładać je sobie do rany. Syknął z bólu gdy przemywał ranę a potem dotknął jej szorstkim materiałem. Furia na ten dźwięk zwróciła uwagę ku chłopakowi i już chciała podejść żeby mu pomóc kiedy jej uwagę znów zwrócił nóż leżący obok. Warknęła w jego stronę a Haddock zrozumiał o co chodzi smokowi i wrzucił sztylet do wody. Teraz dopiero smok powoli do niego podeszedł i przyjrzał się jego licznym ranom, polizał je zostawiając na nich warstwę sliny. Czkawka chciał ją zmyć ale smok go przed tym powstrzymał. On bezsilny odpuścił i tam gdzie klęczał padł na twarz i zasnął. Mokry i bez koszuli, zaczął się trząść z zimna. Nocna furia z troską położyła się obok i przykryła go skrzydłem.
Gdy się obudził było przed południem, smoka już nie było. Z początku pomyślał, że wszystko to mu się przyśniło, ale zauważył, że dzięki jego "magicznej" ślinie mniejsze rany niemalże zniknęły i tylko wielkie rozcięcie pozostało jednak już się wstępnie zasklepiło i wyglądało o wiele lepiej niż przedtem. Czkawka zmienił opatrunek i poszedł w stronę wioski.
Po drodze na szczęście nikogo nie spotkał, przyspieszył i poszedł do domu, tam przebrał się w nowe ubranie. Wyszedł z domu i poszedł do kuźni. Spotkał tam Pyskacza który jak tylko go zobaczył spytał
- Chłopie gdzieś ty był? Stoik cię szukał całą noc -
- Wracałem wieczorem z kuźni i zaszedłem do lasu poćwiczyć ale wpadłem do kotliny i dopiero przy świetle dziennym udało mi się z tamtąd wyjść. - zełgał gładko Czkawka
– A to? – zapytał wskazując na dość sporego guza na czole
– Aaaa to? – Czkawka mruknął dotykając guza – Wiesz, niektóre drzewa są baaardzo twarde –
- Ehh dobrze, ja się zajmę kuźnią ty idź do Stoika bo już pewnie włosy z głowy rwie - odpowiedział Pyskacz i zajął się przetapianiem kompletnie zniszczonych mieczy na nowe sztuki
- Już lecę - odpowiedział Czkawka i wybiegł szybko z kuźni lekko utykając. "Ta jasne rwie włosy z głowy jeszcze przedwczoraj miałby to gdzieś czy zjadłby mnie gronkiel czy nie." Myślał po drodze
Czkawka zastał Stoika w twierdzy a ten jak tylko go zobaczył krzyknął
- Gdzieś ty się podziewał przez całą noc? - krzyknął przyciągając tym uwagę kilku obecnych w twierdzy wikingów
Czkawka odciągnął ojca na bok i odpowiedział- Spadłem do kotliny i dopiero teraz udało mi się wyjść - kontynuował tą samą historię
- Ehh ty mnie kiedyś do grobu wpędzisz, to idź teraz pomóc Pyskaczowi bo tyle ma na głowie - odpowiedział
- Już biegnę - powiedział entuzjastycznie szczęśliwy, że ojciec nie wyciągnął z tego większych konsekwencji.
Gdy przyszedł do kuźni kowal zlecił mu do naostrzenia tylko pare siekier, bo sam zdążył się już uporać z kilkoma mieczami i dzięki temu to był koniec jego pracy na dziś.
Po wyjściu z kuźni wziął nieco ryb i powoli poszedł do urwiska, gdy znalazł się na dole szukał wzrokiem nocnej furii. Niestety nie znalazł jej więc rozwiązał bandaż i spojrzał na rozcięcie. Było w jeszcze lepszym stanie a więc zmienił opatrunek na świeży który przyniósł z domu i poszedł popływać w jeziorze.
Kiedy wyszedł rozpalił ognisko, wysuszył się i ogrzał przy nim oraz upiekł jedną z przyniesonych ryb. Chyba taki aromat daleko się niesie bo chwilę po tym zjawił się smok. Wylądował i podszedł do chłopca nadal nieco nieufnie a kiedy ten podał mu surową rybę, smok otworzył paszczę w której jednak nie miał zębów. Czkawka gdy zauważył brak zębów powiedział do siebie
- Ty nie masz zębów, a mógłbym przysiąc że wcześniej je widziałem - jednak tuż przed zjedzeniem ryby smok wysunął je z dziąseł i zjadł szybko rybę, Czkawka trochę wystraszył się tego nagłego ruchu ale po chwili się otrząsnął i dał mu resztę ryb.
Kiedy smok skończył zajadać się rybami podszedł do Czkawki który cały czas na niego patrzył szeroko uśmiechnięty, smok starał się naśladować zachowanie Czkawki i również na swój sposób się uśmiechnął. Czkawka widząc szczerbaty uśmiech na pysku smoka roześmiał się i powiedział
- Ale z ciebie słodka szczerbata mordka - a po chwili wpadł na według niego wspaniały pomysł i krzyknął
- Szczerbatek! - smok zwrócił na niego uwagę podnosząc uszy i zdawał się podzielać entuzjazm Czkawki co do wyboru imienia. Jeszcze chwilę razem posiedzieli, jednak Czkawka wiedział że będzie musiał za chwilę wracać, bo jak znowu nie wróci na noc to spotka go coś gorszego niż trochę dodatkowej pracy w kuźni.
CZYTASZ
Smocza Krew
FanfictionFanfiction o tematyce Jak Wytresować Smoka. To moje pierwsze opowiadanie, mam nadzieję że komuś się spodoba. Zapraszam do czytania. : )