Po pół godzinnym marszu przez nieznany teren postanowili zrobić postój, Czkawka zdjął Szczerbatkowi sztuczny ogon i siodło, żeby nie musiał dźwigać tego ciężaru i zostawił to w obozowisku razem z resztą rzeczy które mieli ze sobą. Odpoczęli w cieniu drzewa, a po chwili dotarły do nich odgłosy osady niosące się wzdłuż rzeczki, prędko skryli się za pobliskie krzaki i zaczęli obserwować wioskę.
Osada wyglądała na większą od Berk, miała też prawdopodobnie więcej mieszkańców. Przyglądali się jej od dłuższego czasu a w tym czasie ktoś potrącił jeden ze straganów i owoce potoczyły się po piaszczystej drodze w ich stronę. Czkawaka zerwał się odruchowo do ucieczki przez co krew znów zaczęła płynąć z ledwie zasklepionej rany. Ktoś najwidoczniej go usłyszał bo usłyszał krzyk i kroki paru ludzi biegnących w ich kierunku. Szczerbatek zarzucił go sobie na grzbiet i pobiegł szybciej w stronę plaży gdzie wylądowali. Czkawka coraz silniej krwawił więc pewne było że mieszkańcy ich znajdą choćby po krwawych śladach które mimo grubego opatrunku zostawiał za sobą.
Będąc już na plaży Czkawka ztoczył się ze Szczerbatka zdjął to co zostało mu z koszuli i obwiązał nią nogę zwiększając ucisk na ranę i dodając kolejną warstwę opatrunku. Słaniając się z powodu utraty krwi pokuśtykał jeszcze kawałek zanim upadł na mokry piach który niebawem zabarwił się czerwienią. Kiedy szczerbatek obwąchiwał i trącał pyskiem Czkawkę, starając go obudzić na plażę wbiegło kilku tutejszych mieszkańców i oczywiście zrozumieli to tak że to smok zaatakował chłopaka. Na widok nadbiegających ludzi Szczerbatek wysunął zęby i przybrał bojową postawę. Jednak ludzie nie zaatakowali od razu tylko strategicznie go okrążyli i na umówiony znak dopiero skoczyli, Szczerbatek dwóch uderzył ogonem i kolejnego przygniótł łapami jednak mieli przewagę liczebną i reszta mieszkańców zajęła go dalszą walką.
Kiedy Szczerbatek dalej walczył z mieszkańcami ktoś odciągnął z tamtąd nieprzytomnego Czkawkę, Szczerbatek widząc to chciał do niego pobiec jednak nie zdążył bo został przygnieciony przez kilku mężczyzn i szybko spętany.
Czkawka obudził się w czystym białym łóżku, zobaczył że ktoś zmienił mu opatrunek ale też i ubrał nową białą koszulę. Obok łóżka na krześle obok spała blond włosa dziewczyna mniej więcej w jego wieku, może nieco starsza. Wstał i chwiejnie pokuśtykał do drzwi, lekko je uchylił i okazało się że już za chwilę będzie rano a to oznaczało musiał tutaj przespać prawię dobę. Przez chwilę szukał swojej kuli ale najwidoczniej zgubił ją w czasie ucieczki, zaczął iść do drzwi niestety podpierając się o ścianę zahaczył o półkę i strącił jakiś słoik. Zaczął szybciej kuśtykać w stronę wyjścia ale drogę zastąpiła mu znachorka.
- Dokąd się wybierasz? - uprzejmie spytała stając miedzy nim a wyjściem
- Gdzie jestem? - zignorował jej pytanie rozdrażniony Czkawka rzucając niespokojne spojrzenia to na nią to na uchylone drzwi
- Jesteś w szpitalu na wyspie Aalto - odpowiedziała mu
- A teraz usiądź -
Czkawka niechętnie usiadł na posłaniu i wziął do ręki podany mu napój- Wypij, pomoże Ci się zregenerować - podsunęła sobie krzesło i usiadła naprzeciwko niego
- Jak się nazywasz? - zapytała zaciekawiona wpatrując się w niego swoimi niebieskimi oczami.- Czkawka, a ty? - odpowiedział lekko zdezorientowany
- Nazywam się Hilda i jestem tutejszą uzdrowicielką. Skąd się tu wziąłeś? - zapytała dalej uważnie studiując jego twarz
- Pochodzę z Berk ale musiałem stamtąd uciec bo oskarżyli mnie o zdradę, ale ja ich wcale nie zdradziłem tylko oni ... - cały w nerwach starał się wytłumaczyc
- Widzę, że jesteś zmęczony, powinieneś się położyć - chciała zakończyć rozmowę Hilda.
- Chwila, gdzie jest mój smok? - przerwał jej Czkawka
- Twój smok? - zapytała zdziwiona Hilda - My zamkneliśmy go w klatce, myśleliśmy, że Cię zaatakował, znaleźliśmy cię zakrwawionego leżącego na plaży obok nieźle rozeźlonego smoka, on poturbował trzech mieszkańców - oznajmiła Hilda rozsądnie argumentując
- On chciał tylko mnie chronić, mam nadzieję, że nic poważnego im się nie stało? - zapytał zmartwiony Czkawka
- Nie, tylko ich powalił na ziemię, żadnych złamań czy cięższych obrażeń - uspokoiła Hilda na co Czkawka odetchnął z ulgą, miał na razie dość kłopotów.
- Muszę pójść do Szczerbatka - a po pytającym spojrzeniu Hildy dodał
- Mojego smoka, daj mi coś do podpierania się - powiedział wstając jednocześnie przez jego twarz przeszedł grymas bólu, Hilda widząc to powiedziała:- Pójdę z tobą i ci pomogę -
Z jej pomocą dokuśtykał do klatki ze Szczerbatkiem. Hilda kiwnęła głową do strażników, ci chwilę się zawachali ale po chwili odeszli dalej od klatki.
- Już nic się złego nie dzieje, widzisz? jestem cały, zaraz Cię uwolnie - mowił kojąco do smoka
- Kto ma klucz? - zapytał patrząc na kłódkę- Mój ojciec, wódz wioski, będę musiała go zawołać, ale nie wiem gdzie jest -
- Sam to załatwię szybciej - wziął leżącego obok kija do podpierania się i poszedł w stronę lasu.
Szybko znalazł swoje obozowisko i zabrał z tamtąd wszystkie swoje rzeczy których nawiasem mówiąc nie było wiele i przyniósł je w pobliże klatki i wyjął klika narzędzi. Wziął dwa wąskie pręty, jeden z nich wygiął i wsadził do kłódki nasłuchując, przestawiał zapadki wewnątrz kłódki a drugim przekręcił machanizm w środku i drzwi do klatki stanęły otworem.
Ludzie zaczęli się budzić i wychodzić z domostw i od razu zobaczyli Czkawkę który przy dziedzińcu rozcinał więzy nocnej furii i zdążył zdjąć kaganiec, zanim przyszli zaalarmkwani dwaj strażnicy.
Podeszli bliżej nich zasłaniając się okrągłymi tarczami, a włócznie wycelowane w smoka. Czkawka ścisnął mocniej nóż a Szczerbatek wysunął zęby i warczał na powoli zbliżających się ludzi. Atmosfera była napięta, jednak po chwili wszyscy się uspokoili na dzwięk nagłego głosu.
- Co tu się dzieje? - rozległ się donośny głos wodza.
Strażnicy rozsunęli się by zrobić miejsce dla wodza.
Czkawka stał oparty o Szczerbatka wciąż z nożem w dłoni i starał się wyglądać spokojnie.
Wódz natomiast rzekł
- Proszę się rozejść, nie macie nic ciekawego do roboty? - zapytał tłum a ludzie szybko zaczęli się rozchodzić do swoich zajęć
- Wy też - dodał w stronę strażników.
Czkawka schował nóż i zwrócił się do wodza- Nazywam się Czkawka, przepraszam za to zajście -
- Ja nazywam się Henrik, jestem wodzem wyspy - odpowiedział
- Moja córka opowiedziała mi o tym skąd jesteś i co tu robisz - powiedział spokojnie Henrik i podszedł bliżej- Co chcesz zrobić z moim smokiem? - zapytał niepewnie Czkawka
- Już pewnie wiesz myśleliśmy, że to on cię tak pokaleczył, rzuciliśmy się na niego bo nie było czasu do stracenia, mogłeś się wykrwawić. Ktoś cię zabrał do Hildy a my po jakimś czasie wypuściliśmy ale jak tylko go puściliśmy zaczął biec w stronę wioski, wystraszyliśmy się, że opętał go jakiś szał i że chce cie zabić dlatego daliśmy go do klatki ale z tego co widzę nie było powodów do obaw - wyjaśnił Henrik
- Nie walczycie tutaj ze smokami? - upewnił się
- Nie, my swoje, one swoje. Nie raz zdarzył się jakiś wypadek ale nigdy nic poważnego się nie stało, więc nie mamy powodu do walki - powiedział wódz
- Chodź, powiem córce żeby cię oprowadziła po wyspie - zaproponował- Dziękuję ale na razie muszę odpuścić sobie chodzenie wodzu - powiedział Czkawka wskazując na swoją nogę, a raczej jej brak.
- A tak przepraszam, dobrze to odpoczywaj - powiedział nieco zakłopotany wódz i poszedł zająć się swoimi obowiązkami.
Szczerbatek podwiózł Czkawkę do lecznicy i już w zdecydowanie lepszym nastroju poszedł pobawić się z dzikimi smokami.
Przy jednej z rutynowych kontroli Czkawka poprosił Hildę o papier i coś do pisania. W czasie regeneracji nogi rysował różne projekty protezy ogona Szczerbatka ale i swojej nogi.Po paru dniach ciągłego leżenia wkońcu Hilda powiedziała, że może już chodzić. Spytał się więc:
- Hildo zaprowadziłabyś mnie do kuźni? -
No to do następnego rozdziału.
Pa
CZYTASZ
Smocza Krew
FanfictionFanfiction o tematyce Jak Wytresować Smoka. To moje pierwsze opowiadanie, mam nadzieję że komuś się spodoba. Zapraszam do czytania. : )