8 Rekonesans

531 25 0
                                    

Czkawka obudził się wczesnym rankiem i zaczął się pakować do odlotu. Ubrał plecak z prowiantem, wziął tarczę, kołczan i poszedł do Hildy, wpadli na siebie przy lecznicy.

- Cześć miło Cię widzieć, właśnie Cię szukałem - powiedział Czkawka

- Z wzajemnością, dlaczego mnie szukałeś? - zapytała Hilda

- Powiesz twojemu ojcu, że nie będzie mnie do jutra? Muszę polecieć na Berk - wyjaśnił

- Co!? - wykrzyknęła - Dlaczego chcesz tam wracać? Po tym co ci zrobili? -

- Muszę tam wrócić - odpowiedział spokojnie - Muszę się dowiedzieć czegoś więcej o tych smokach, dlaczego tu nie atakują a tam już tak? - zadał jej pytanie

- Nie puszczą ci płazem zdrady a co będzie jak cię złapią? - zapytała zaniepokojona

- Spokojnie tylko im się przypatrze z lasu, poza tym mam Szczerbatka, obiecuję, że nic mi się nie stanie - powiedział na co Hilda lekko się usmiechęła i powiedziała

- No dobrze trzymam cię za słowo, jak ci się coś stanie to cię uratuje ale tylko po to by ci sama nakopać do tyłka - zażartowała i po chwili dodała
- Powodzenia -

- Dzięki, do jutra - odpowiedział i zawołał Szczerbatka, wsiadł na niego i wyruszyli w stronę Berk, lecieli robiąc różne nowe manewry i akrobacje. Nadal testowali nową lotkę, przy sprawnym sterowaniu Czkawki Szczerbatek latał tak samo zwinnie jak wcześniej. Mimo to Czkawka był smutny myśląc jak często Szczerbatek jest uziemiony.

Szczerbatek po drodze zgłodniał ale chyba zapomniał o swoim jeźdźcu i zanurkował płytko chcąc złapać kilka ryb z ławicy którą wypatrzył. Nie spodziewajacy się kontaktu z wodą Czkawka zachłysnął się morską wodą i zaczął się krztusić Szczerbatek na szczęście szybko zauważył swoją pomyłkę i wypłynął na powierzchnię. W powietrzu chłopak wypluł wodę, wykaszlał resztę i odetchnął.

- Jeżeli chcesz tak zrobić to uprzedzaj - powiedział na pozór spokojnie do smoka, jednak był na niego nieco wkurzony za tę zimną kąpiel. Szczerbatek stulił uszy i powoli poleciał na Berk. Czkawka okryty kocem który nie zdążył pzemoknąć leciał na smoku i rozcierał ramiona żeby choć trochę się rozgrzać.

Po wylądowaniu w Kruczym Urwisku uzbierał chrust i ułożył mały stosik a Szczerbek go podpalił. Zdjął przemoczone ubrania i powiesił je koło ogniska żeby wyschły a sam okrył się kocem i grzał się ciepłem od ogniska. Zajrzał do plecaka i zjadł część podmokniętego prowiantu a resztę dał Szczerbatkowi na co ten przymilił się do niego i usnął kładąc głowę na jego kolanach. Czkawka nie mając serca się ruszyć aby nie obudzić Szczerbatka rozmyślał w tym czasie nad dobrym punktem obserwacyjnym z którego miałby widok na wioskę ale przede wszystkim na port.

Smok się jednak nie budził więc powoli wysunął się spod Szczerbatka, ubrał się w nadal nieco wilgotne ubrania i poszedł na skraj lasu. Po wspięciu się na drzewo usadowić się w jego koronie i stamtąd obserwował wioskę. Pomarańczowe liście zaczynały już spadać mimo to ta osłona mu wystarczyła żeby nie został zauważony. Rozejrzał się po centrum wioski i zastanowił go praktycznie brak jakiegokolwiek ruchu w wiosce. Wszedł wyżej i wtedy zobaczył cumujące statki w porcie.

Stoik Ważki wyszedł ze swojego statku, po którym nawiasem mówiąc widać było,  że spotkał na swojej drodze kilka smoków. Wyjmował z niego trofea które zdobyli na wyprawie i zaczął rozpakowywać zapasy oraz rozdzielać zadania członkom załogi, od strony wioski podszedł do niego Pyskacz

- I co, znalazło się leże? - zapytał się kowal, który nie był na tej akurat wyprawie bo prowadził smocze szkolenie.

- A jak myślisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie rozgniewany Stoik - Ubiliśmy parę smoków po drodze ale leża ani śladu. Opowiedz lepiej co się tutaj działo - zaciekawił się Stoik

- Astrid najlepiej ze wszyskich radzi sobie na smoczym szkoleniu, choć kiepskie to szkolenie skoro smoków nie mamy. Ani śladu Czkawki, patrolowaliśmy pobliskie wody ale nic nie widzieliśmy z resztą raczej już go nie znajdziemy, pewnie już nie żyje, nie miał jak odlecieć jego smok nie miał połowy ogona musieli próbując odpłynąć tą jego dziurawą łódką utonąć - zdał relacje Pyskacz

- Szkoda, legendarna nocna furia mogłaby dużo kosztować, nawet ranna, na pewno kupilybyśmy za nią jedzenia na całą zimę. A właśnie, jak z zapasami? - spytał wódz idąc w stronę twierdzy

- Jeszcze trzeba dużo uzupełnić, smoki wiele rozkradły podczas ostatnich ataków a przez ten czas niewiele osób było w stanie łowić i zbierać plony - odpowiedział kuternoga

- Zajmiemy się tym jutro, a dziś zrobimy ucztę za pomyślny najazd! - powiedział a ostatnią część zdania wykrzyczał do zgromadzonych na co lud zareagował z nieskrywaną radością. Stoik uśmiechnął się do ludu, jednak gdy tylko zszedł z placu uśmiech na twarzy zastąpił grymas porażki.

Czkawka
Szatyn zszedł z drzewa i udał się z powrotem do Kruczego Urwiska. Szczerbatek już nie spał i nurkował w jeziorze w poszukiwaniu ryb. Czkawka po drodze zebrał drewno i ułożył w miejsce poprzedniego ogniska i dmuchał aż nowe gałęzie zajęły się od gorących węgli. Szczerbatek w tym czasie przyniósł kilka ryb. Czkawka upiekł sobie jedną z nich na patyku, przyprawił znalezionymi ziołami i zjadł ze smakiem, jeszcze chwilę się pobawili ze Szczerbatkiem, rysowali rozmaite wzory na piasku, Czkawka używał małego kijka a Szczerbatek jednego ze swoich pazurów. Było niemalże pewne że nikt tu nie zajdzie, kiedy Czkawka jeszcze żył na Berk nikt nie zapuszczał się głębiej do lasu, mimo to zachowywali ostrożność, odpoczywali przy dogasającym ognisku, aż zaczęło się ściemniać i Czkawka zaczął się szykować do zwiadu, umalował sobie twarz węglem by nie była widoczna w nocy i przyciemnił jaśniejsze elementy ubrania.

Po zapadnięciu zmroku Czkawka wyruszył w stronę portu, zamierzał dowiedzieć się ile wiedzą o leżu i jak blisko są od jego odnalezienia. Przekradał się od chałupy do chałupy, zdziwił go brak straży albo choćby ludzi w domach ale gdy tylko podszedł bliżej centrum wioski usłyszał gwar w twierdzy i zrozumiał że odbywa się tam jakaś większa impreza więc jego zadanie jest tylko ułatwione. Po dojściu do portu skierował się na największy statek i wszedł pod pokład szukając map. Znalazł kapitańską kajutę swojego ojca i otworzył drzwi wytrychem. Mapa leżała na biurku kapitana, po przejrzeniu jej dowiedział się, że są już niebezpiecznie blisko odnalezienia leża. Wiedział, że wikingowie nie mają szans z Czerwoną Śmiercią i mimo, że nienawidził tu wielu ludzi nie zamierzał skazać ich na pewną śmierć dlatego subtelnie pozmieniał mapę tak aby nie udało im się jej  znaleźć i poszedł z powrotem do Szczerbatka. Po drodze mało nie wpadł na jakichś mieszkańców którzy wracali z uczty, jednak byli zbyt pijani by go zauważyć. Upadł na ziemię i dopiero kiedy weszli do swojego domu poszedł dalej. Przez resztę wioski udało mu się przemknąć nie zauważonym.

Już w Kruczym Urwisku zmył z twarzy węgiel i poszedł do Szczerbatka który cały czas czekał na niego, rozłożył sobie koc i położył się obok niego a smok przykrył go skrzydłem.

Wczesnym rankiem Szczerbatek obudził się i leżał przy śpiącym Czkawce oglądając wszystko w koło i nagle zauważył jakiś ruch w krzakach starał się obudzić Czkawkę ale ten zaspany po wczorajszej nie przespanej nocy nie miał zamiaru wstawać. Szelest w krzakach zdawał się zbliżać i dopiero wtedy Szczerbatkowi udało się obudzić Czkawkę.

Dzięki z góry za polubienia, to bardzo motywuje.
Do następnego pa.

Smocza KrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz