Po przybyciu do portu zatrzymali się na molo i pomogli handlarzowi przycumować jego statek.
- Witam na moim pokładzie, nazywam się Puhelias Samakko - przywitał się z chłopcem widząc że ten jest nowy na wyspie
- A ciebie jak zwą? - zapytał- Jestem Czkawka - odpowiedział i uścisnął wyciągniętą dłoń kupca
- Ha! A mówią że to ja mam dziwne imię - zaśmiał się - Zapraszam na pokład, czego byś nie szukał u mnie na pewno to znajdziesz -
- Na początek potrzebne mi będę trochę surowców, żelaza około dwudziestu sztab, dwa jardy skóry, a i jeszcze potrzebuję narzędzia kowalskie - wymienił potrzebne mu rzeczy Czkawka
- Chodź za mną, wszystko co potrzebujesz znajdziesz przy rufie - wyjaśnił kupiec i zaprowadził do wskazanego miejsca.
Podał mu wymienione rzeczy i powiedział:
- Za wszystko razem będzie dwadzieścia talarów -- Mogę dać za to taki szmaragd - powiedział pokazując średniej wielkości szlachetny kamień.
- Stoi, a jako gratis mogę Ci podarować ten worek ziaren kawy który zakupiłem w ciepłych krajach - powiedział Puhelias podając go Czkawce
- Dziękuję, ale mam z nimi zrobić? - zapytał szatyn
- Najpierw się je lekko podpieka potem uciera w moździeżu bądź mieli po czym zalewa gorącą wodą, napój tak sporządzony pobudza umysł i pozwala dłużej ustać na nogach - wyjaśnił
- Wydaje się być całkiem proste - odpowiedział Czkawka
- I takie jest uwierz mi, no dobrze oto twoje towary - powiedział Puhelias podając mu skrzynkę z zakupami. Poklepał go koleżeńsko po plecach i pomógł mu przejść po trapie.
Pożegnali się po czym Czkawka zaniósł swoje zakupy do domu, odstawił kawę na półkę i zajął się wyczekiwaną przez niego budową swojego pieca do kuźni. W tym celu polecieli ze Szczerbatkiem w góry gdzie nazbierali dużo różnych skał i zanieśli je na miejsce. Wybrali najtwardsze z nich i Czkawka zaczął murować z nich piec. Po postawieniu konstrukcji zostawił go by zaprawa stwardniała.
W tym czasie postanowił poduczyć Hildę latania na smoku. Zaszedł do niej do szpitala i zapukał. Po chwili otworzyła drzwi i spytała:
- Co cie tu sprowadza? -- Masz może trochę wolnego czasu? Jeśli tak to czy chciałabyś ze mną polatać na smokach? - zapytał Czkawka.
- Z chęcią, zaczekaj chwilę jeszcze tu posprzątam i zaraz przyjdę - odpowiedziała i poszła uprządkowywać rzeczy na półkach.
Po około pięciu minutach Hilda wyszła i poszli do smoków. Gdy już do nich dotarli wsiedli na nie i wylecieli na krótki zwiad. Hilda wciąż nie pewnie czuła się na smoku mimo to szło jej całkiem dobrze
- Jak tylko moja kuźnia będzie gotowa do użytku to zrobię ci siodło, będzie ci łatwiej się utrzymać na smoku- przerwał ciszę Czkawka
- No racja trochę ciężko jest się utrzymać na jej śliskiej szyi - odpowiedziała Hilda i poprawiła uchwyt
- Chyba możemy zacząć uczyć się ostrzejszych zwrotów - zadecydował szatyn i zmienił położenie lotki.
- Co? Nie ma szans zaraz spadne a z takiej odległości to nawet w wodę nie będzie miękkie lądowanie - odparła przestraszona Hilda
- Zrobisz siodło to pogadamy - ostatecznie zadecydowała- Dobra, w takim razie wracajmy - zaproponował Czkawka. Hilda mocniej chwyciła się smoczycy i zrobiła duży łuk w powietrzu żeby zawrócić. Ani się obejrzeli a już byli w wiosce. Razem odprowadzili smoki i je nakarmili.
- Masz dzisiaj wolny wieczór? - zapytał Czkawka
- Niestety muszę uporządkować wszystkie kupione zioła, może jutro? - odparła
- Niech będzie, przyjdę po ciebie - odparł Czkawka po czym się pożegnał i poszedł do domu. Wziął swoją tarczę i poszedł poćwiczyć strzelanie z wbudowanej w niej kuszy.
Po krótkim spacerze znalazł się na niewielkiej polanie, postawił na ziemi kołczan z bełtami i na pobliskim wyschniętym drzewie narysował tarczę. Po kolei wystrzeliwywał bełt i cofał się o krok, po wystrzeleniu wszystkich wyjął je z drzewa i oglądał czy się nie zepsuły ale zrobił je z mocnego metalu więc nie było z tym problemu. Zrobił kilka takich serii i z trzydziestu metrów już trafiał w środek tarczy za każdym razem, dlatego zaczął ćwiczyć nad strzałami z większej odległości. Kiedy już trafiał średnio trzy strzały na pięć z pięćdziesięciu metrów postanowił odpocząć.
Usiadł pod drzewem i obmyślał nowy projekt tym razem broni. Miał to być miecz który mógłby się zapalać dzięki temu mógłby pokazywać smokom że jest takie sam jak one i może dzięki temu prędzej by mu ufały. W rękojeści mógłby trzymać zbiorniki z jakimś łatwopalnym płynem, dobra do tego wydała mu się ropa naftowa tylko że takie rzeczy nie są tanie, ani łatwo dostępne. Żeby zaoszczędzić pieniądze postanowił poszukać jej złóż na własną rękę.
Zebrał wszystkie rzeczy, poszedł jeszcze po metalową manierkę i długie wiertło. Najpierw zamierzał poszukać na tej wyspie w końcu miał tu najbliżej, zaczął od gór i schodził w dół co jakiś czas robiąc odwierty w miejscach z zauważanie osiadłym terenie. Po godzinie dotarł do krańca lasu, w nim również robił odwierty ale nic niestety nie znalazł. Przechadzał się po plaży przy zachodzie słońca i zobaczył zniszczoną łódkę na brzegu, prędko podbiegł sprawdzić wrak.
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Witam ponownie po małej przerwie, cytując Gajusa Bonusa "tyle miałem na głowie". Zachęcam do komentowania korygowania błędów (takich rzeczowych bądź ortograficznych bo i takie się zdarzają)
Do następnego
CZYTASZ
Smocza Krew
FanfictionFanfiction o tematyce Jak Wytresować Smoka. To moje pierwsze opowiadanie, mam nadzieję że komuś się spodoba. Zapraszam do czytania. : )