Wrócił do domu, tym razem jego ojciec czekał na niego w fotelu.
– Dobranoc – powiedział wymownie
– Dobranoc – odpowiedział i wbiegł po schodach, od razu zasnął, licząc, że jutro z rana odwiedzi Szczerbatka.
Wstał zanim pierwsze promienie słońca dotarły do jego łóżka. Wyskoczył przez okno i ześliznął się z dachu, wbiegł do piwnicy, wziął jedną rybę i pobiegł nad urwisko.
Na dole zobaczył Szczerbatka wiszącego jak kokon na uschniętym drzewie. Usiadł przed jeziorkiem, wyjął spod kamienia nóż. Rozciął rybę i odrzucił jej flaki na bok. Podszedł do groty w której kiedyś zostawił trochę rzeczy. Założył przynętę na znalezioną w grocie wędkę i zarzucił na jeziorko. Z większym bądź mniejszym szczęściem złowił kilka sztuk. Szczerbatek, kiedy w końcu poświeciło na niego słońce, wstał, przeciągnął się jak kociak i podbiegł widząc świeże ryby.
Czkawka śmiał się widząc zadowolonego smoka, odrzucił wędkę i również wziął jedną rybę, rozglądał się za drewnem ma ognisko, kiedy nagle ryba w jego rękach podskoczyła po tym jak szczerbatek strzelił w nią plazmą. Oczywiście była zupełnie przypalona z jednej strony a z drugiej zaś surowa, Czkawka widząc jednak wyczekującego smoka odgryzł kawałek i ksztusząc się przełknął kęs.
Po śniadaniu smok chciał się pobawić, widział grzebiącego patykiem w wodzie chłopca i delikatnie popchnął go ogonem do wody. Czkawka, wynurzył się ociekając wodą a Szczerbatek tylko zaśmiał się po swojemu na taki widok. Czkawka nie chcąc pozostać dłużny smokowi ochlapał go wodą a później wskoczył mu na grzbiet niosąc na sobie litry wody. Szczerbatek mruknął niezadowolony i wystartował.
Czkawka ledwie utrzymał się za szyję smoka przy tak nagłym starcie.
– O Thorze! – krzyknął chociaż raczej nikt go nie słyszał, pęd wyciskał mu łzy z oczu i nie dawał czasu na myślenie.
– Szczerbatek proszę, odstaw mnie na ziemię! – próbował przekrzyczeć pęd wiatru i najwidoczniej mu się udało bo smok zawrócił i wylądowaĺ na poprzednim miejscu. Czkawka postawił nogi na ziemi i zaczął się niekontrolowanie trząść, bynajmniej nie z zimna. Szczerbatek mruknął zadowolony i zaśmiał się swoim gadzim sposobem.– Jeszcze zobaczymy – odgrażał się Czkawka do smoka.
Czkawka wrócił do domu znowu zanim się jeszcze ściemniło, kiedy wszedł do domu jego tata już spał a on sam poszedł na górę i zaczął rysować schemat siodła dla Szczerbatka miał nadzieje, że po tym jak nadał smoku imię a ten wziął go na pierwszy lot będzie bardziej skory do współpracy. Położył się spać z myślą, że jutro zacznie wykonywać projekt.
Wstał wczesnym rankiem i poszedł zobaczyć się ze Śledzikiem.
- Hej pomógł byś mi w jednej rzeczy ? Muszę zrobić siodło. - spytał się Śledzika
- Jasna sprawa tylko po co ci to siodło, przecież nie ujeżdżamy na Berk koni a chyba nie będziesz tak jak bliźniacy jeździł na jaku - zaśmiał się Śledzik
- Co oni robili? A z resztą nie ważne. Mogę ci zaufać? - zapytał już poważnie Czkawka
- Czkawka znamy się od dziecka jeśli chcesz mi powierzyć jakikolwiek sekret możesz być pewien że się nie wygadam - zapewnił Śledzik i zamienił się w słuch
- No dobra - przyznał Czkawka
- Zaprzyjaźniłem się ze smokiem i to nie byle jakim ale nocną furią - wyznał szeptem Czkawka
Śledzika aż zatkało
- Tylko pamiętaj że masz nikomu nie mowić - dodał już głośniej Czkawka- Okej - przytaknął wystraszony Śledzik - No dobra zróbmy to siodło - powiedział po chwili ciszy Śledzik i razem zaczeli tworzyć siodło.
Po skończonej, dzięki Śledzikowi o wiele szybciej, pracy poszedł z siodłem do Szczerbatka. Zastał go w Kruczym Urwisku i zaczął zakładać mi siodło lecz smok mu uciekał a chłopiec nie mógł go dogonić na szczęście Szczerbatek wkrótce odpuscił i pozwolił założyć na siebie siodło.
CZYTASZ
Smocza Krew
FanfictionFanfiction o tematyce Jak Wytresować Smoka. To moje pierwsze opowiadanie, mam nadzieję że komuś się spodoba. Zapraszam do czytania. : )