25 Śnieżyca

119 10 0
                                    

Zrobił głeboki wdech, powietrze w kuźni było wypełnione kurzem i zapachem świeżego sosnowego drewna, położył oba miecze na biurku. Siadł naprzeciwko na krześle i zaczął rozkładać swój miecz na czynniki pierwsze, zdjął z rękojeści skórzane rzemienie i odłożył je do szuflady, resztę miecza postanowił przetopić. Na razie nie rozpalał pieca więc odłożył go do dużego wiklinowego kosza.

Sprawdził wymiary miecza i zaczął odmierzać skórę i drewniane łupki potrzebne do zbudowania pochwy. W porównaniu do wytwarzania miecza zrobienie pochwy było sto razy łatwiejsze, Jednak nadal wymagało swojego nakładu czasu. Budowa była banalna, jednak Hel tkwi w szczegółach. Bazę pochwy zrobił bardzo szybko lecz była zbyt toporna i ciężka. Zajął się odchudzaniem szczapek a gdy miały już odpowiedni kształt i wagę obszył je skórą. Na początek i koniec pochwy dodał okucie z blachy, która była na tyle elastyczna że nie musiał jej nagrzewać. Do okucia przymocował kilka kółek, do których to z kolei przyczepił skórzany pas.  Przymierzył całość i sprawdził prędkość z jaką uda mu się wydobyć miecz. Po paru niewielkich modyfikacjach osiągnął zadowalający wynik, odłożył więc miecz razem z pasem na biurko i wstał z krzesła.

Mało co a przywrócił by się śpiącego Fenrira, schylił się by go podnieść, kiedy to robił jego wzrok spoczął na wielkim koszu z mieczem w środku. Wyprostował się z wilkiem na ramionach i po cichu rzekł do siebie

– Nie ma nawet takiej opcji – starał sam siebie przekonać
– Koniec roboty na dziś – zadecydował i szybko wyszedł z kuźni żeby się przypadkiem z powrotem nie namyślić.

Na dworze bardzo mocno zaczął padać śnieg, okrył więc Fenrira połą płaszcza i wszedł do domu, odłożył go na jego legowisko i podłożył kilka drewien do wciąż tlącego się żaru. Czkawka wrócił się do kuźni, zabrał z niej miecz i zaniósł go do domu Hildy, oddał go jednej z służek która obiecała przekazać go Elli. Gdy wrócił do domu zajął się przygotowaniem sobie jedzenia nad paleniskiem, usmażył sobie jedną rybę, kolejną dał Szczerbatkowi który wolał przeczekać zamieć wewnątrz ciepłego domostwa.

Czkawka usiadł przy stole i zaczął jeść swój obiad przy szalejącej zamieci na zewnątrz. Myślał nad tym jak spędzić resztę dzisiejszego dnia, i choć zawsze mógłby zająć się z robieniem nowego miecza to już zadecydował, że dzisiaj da sobie z tym spokój.

Zajadał się rybą gdy nagle ktoś brutalnie wpadł przez drzwi niosąc przy tym tumany śniegu. Czkawka zastygł z kawałkiem ryby w ustach i wpatrywał się w niespodziewanego gościa z podniesionymi brwiami. Chudy czarnowłosy chłopak który wparował mu do domu momentalnie zamknął drzwi i rzucił
– Jakby co to mnie tu nie ma – po czym wbiegł na piętro.
Czkawka zdziwiony tą sytuacją przełknął kęs ryby i już chciał iść na górę ale jego uwagę odwrócił Fenrir który się obudził i zaczął sie do niego łasić a po tym jak wyczuł obcy zapach zajął się rozglądaniem po domu. Po chwili ciszę przerwało pukanie do drzwi. Czkawka otworzył lekko drzwi i spojrzał na wysoką kobietę która stała przed nim.

– Dzień dobry – rzekła i oparła się ramieniem o framugę, przez otwarte drzwi dokładnie lustrowała środek pomieszczenia.

– Dzień dobry – odpowiedział lekko zmieszany Czkawka, jednak zaraz oprzytomniał i otworzył drzwi na oścież aby wpuścić kobietę do środka.

– Proszę, niech Pani nie stoi na mrozie – wskazał ręką wnętrze izby zapraszając kobietę do domu.

– Dziękuję – kiwnęła głową po czym weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi.

– Chciałam tylko zapytać czy nie ma tu mojego syna, kiedy ostanio go widziałam, że biegł w tym kierunku – wytłumaczyła.
Czkawka szybko, za szybko odpowiedział

Smocza KrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz