4

5.3K 119 11
                                    

POV: Melody.

Minął równo tydzień od tamtej sytuacji jest już godzina dwudziesta a ja właśnie wybieram się do klubu chcę trochę potańczyć lubię to robić ale oczywiście nie idę tam sama bo zabieram ze sobą lili  moją kochaną przyjaciółkę.

- to co gotowa na balet - podchodzi do mnie lili.

- oczywiście - odpowiadam i po chwilę znajdujemy się w dużym klubie gra tu głośna muzyka bar jest pokaźnych rozmiarów cieszę się że tu przyszłam.

- idę do toalety - mówi lili po kilku piosenkach tańczonych przez nas.

Zostałam sama na parkiecie myślałam przez chwilę czy nie podejść do baru i nie kupić sobie kolejnego drinka ale mój rozsądek mówił - nie pij jutro będziesz miała kaca - posłuchałam się tylko tańczyłam jedyne co mnie zastanawiało to dlaczego lili tak długo nie wraca.

Od lili :
Tata dzwonił jestem w domu przepraszam.

Do lili:
Nic nie szkodzi i tak zaraz wracam.

No i wszystko jasne pani lili w domciu pod pierzyną a ja na imprezie pełnej napalonych typów.

Nie myśląc wiele wyszłam z imprezy szłam z stronę przystanku czułam że nogi mi odpadają biedna ja to tak na prawdę moja wina nie wiem jak ja wejdę po tych wielkich schodach na górę w domu no właśnie domu dziwnie to brzmi znaczy mieszkam tam ale nie czuje że to mój dom to raczej tylko praca bo co innego.

W końcu usiadłam na przystanku nie wiem ile tam siedziałam czułam się trochę jak za dawnych lat kiedy uciekałam z pokoju przez okno i szłam na takie przystanki by projektować nowe suknie czerpać inspiracje do dziś pamiętam taka starsza pani miała szarą sukienkę widziałam tą sukienkę przez kilka minut przeniosłam ją na kartkę a później przerobiłam oczywiście na kartce po tygodniu zbierania materiału miałam piękną suknie.

- nóżki bolą - obok mnie usiadł chłopak z baru.

- jako dziecko uczono mnie żeby nie rozmawiać z nie znajomymi ale mam tak dobre serce że odpowiem na twoje pytanie : tak.

- Justin - wyciągnął w moją stronę dłoń.

- Melody - podałam mu Dłoń.

- więc Melody co robisz tu o tej porze bo nie wiem czy wiesz ale o tych godzinach czai  się tu wiele niebezpieczeństw .

- doskonale o tym wiem ale moja przyjaciółka zostawiła mnie samą w klubie - wyjaśniam nie wiem dlaczego w ogóle z nim gadam.

- może odwiozę cię do domu żebyś nie chodziła sama po nocach - propozycje chyba  oszalał że wsiądę do jego samochodu pewnie uważa mnie za łatwą.

- a skąd mam wiedzieć czy nie jesteś jakimś zboczeńcem który chce mnie wywieść do lasu.

- wiesz kocie jakoś nie bawią mnie twoje żarty.

- ale to nie są żadne żarty wręcz przeciwnie to są obawy - uśmiecham się sama nie wiem czemu.

- nie musisz się mnie obawiać nie jestem straszny - teraz dobrze mu się przyjrzałam to ten Justin ojciec Molly i brat Luca co za spotkanie.

- okej pojadę z tobą - mówię podnosząc się z mojego miejsca.

- i to rozumiem - śmieję pod nosem.

Szliśmy w stronę samochodu Justin otworzył mi drzwi z przodu bez protestu zajęłam miejsce .

Nie wiem czemu podałam mu adres baru nie chcę żeby na razie wiedział że mieszkam u niego.

- dzięki za odwiezienie mnie do domu - uśmiecham się delikatnie.

- nie ma sprawy mam nadzieję że do zobaczenia - uśmiecha się zalotnie i odjeżdża.

Potem weszłam do baru za ladą stał zmęczony greg szkoda mi go jest już trochę stary ale stara się robić wszystko dla dobra córki ma strasznie dobre serce choć został tyle razy zraniony dalej stoi nigdy nie opada na dno idzie przed siebie biegnie autostradą podziwiam go bo on nigdy nie okazuje swojego bólu zawsze jest uśmiechnięty i pryska pozytywną energią jestem jego skrytą fanką.

- jeszcze tu stoisz nie powinnaś się położyć - klepie go po plecach.

- ktoś musi stać przy barze bo zamykamy o pierwszej - patrzy na mnie zmęczonym wzrokiem.

- to idź się połóż ja tu posiedzę .

- naprawdę dziękuję ci jesteś aniołem - powiedział a za chwilę był już na górze.

Nie na pewno nie jestem aniołem mam swoje za uszami bo wiecie gdy mieszkałam w domu dziecka miałam tam największego wroga lole od małego się nie dogadywaliśmy nie mogłyśmy byś być w tym samym pomieszczeniu kiedy byłyśmy starsze po pokojach latały wazony ale później grożono nam że nas wywalą na zbity pysk wtedy nasza walka zeszła na ring weszłam wtedy w świat boksu szczerze polubiłam to robić mam tam znajomości najlepszą relację mam z Davidem.

David ma trzydzieści pięć lat ma żonę i dwójkę dzieci przyznam David jest strasznie umięśniony i masywny to on wprowadził mnie w ten świat pokazał różne triki dobre taktyki przyznam przydaje się to w życiu nie pojawiłam się tam od ostatnich lat nawet nie wiem ile czasu minęło.

Z mojego zamyślenia wyrwał mnie głośmy krzyk na dworze moja ciekawość nie pozwoliła mi stać tam za barem wyszłam usłyszałam kolejny krzyk i płacz udałam się więc w stronę odgłosów szłam a one stawały się coraz wyraźniejsze już miałam iść dalej ale czyjeś ręce złapały mnie za talię i wciągneły mnie w jakiś ciemny kąt.

- no co ja tu mam niezła jesteś ciekawe co ukrywasz pod tą sukienką - to jakiś typ boże on chce mnie zgwałcić.

- pomocy - krzyczę z całych sił z nadzieją że ktoś mnie usłyszy.

- nie krzycz i tak nikt ci nie pomoże - kładzie te swoje łapy na moje biodra zaczyna się mi dobierać do majtek jestem skończone jak mówią ciekawość to pierwszy stopień do piekła zaczełam płakać już po mnie.

- puść ją - słyszę dobrze znajomy mi już głos to był on mój bohater rzucił się na niego zaczął go bić po twarzy kopać w żebra pewnie nie wyjdzie z tego żywy - wszystko w porządku zrobił ci coś - podchodzi do mnie i mnie przytula.

- tak już tak - ściskam go mocniej.

- skąd tu się wzięłaś przecież widziałam jak wchodziłaś do domu - pyta troskliwie boże czemu on jest tak idealny.

- ja słyszałem krzyki chciałam sprawdzić co się dzieje.

- nie wieże w to mnie się bałaś i prawie nie wsiadłaś do samochodu a weszłaś w ciemną uliczkę za czyimiś krzykami ty masz rozdwojenie jaźni - pyta.

- nie mam byłam po prostu ....... - nie danie mi było dokończyć ponieważ przed moimi oczami zapanowała ciemność .

POV : Justin.

W drodze do domu zobaczyłem że Melody nie wzięła ze sobą swojej torebki gdy wróciłem i stanąłem pod barem usłyszał wołanie o pomoc ruszyłem w kierunku krzyku i okazało się że to ona od razu pobiłem tego gnoja jak on śmie ją dotykać nie może nikt oprócz mnie nie ma prawa jej dotknąć dlaczego sam nie wiem ona utknęła mi w głowie wypytałem ją od razu o wszystko zapytałem ją teraz czy ma rozdwojenie jaźni.

- nie mam byłam po prostu....... - i padła zemdlała na szczęście zdążyłem ją złapać.

- i co ja z tobą zrobię - pytam sam siebie.

Postanowiłem zabrać ją do mojego domu na szczycie wszyscy sali doszedłem do swojej sypialni ułożyłem ją na moim łóżku i przykryłem ciepłym pierzem poszedłem się wykąpać a kiedy wróciłem położyłem się obok niej zasnąłem jak potulny baranek.

*******************************

Dziękuję za kolejny rozdział

Buziaczki 😘😘😘

Moja Mała Nadzieja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz