6

4.8K 118 6
                                    

POV : Melody.

Zapowiada się kolejny piękny dzień za oknem choć z dwa dni pierwszy grudnia pogodnie może nie jak w lato czy wiosnę ale jest znośnie ale ja wiem że jak w grudniu sypnie nam śnieg to zostanę zmarźluchem ja co roku zresztą mam pewne obawy co do tych świąt boję się że w nie zostanę sama bo lili z jej ojcem jadą odwiedzić dziadków a ja co ja zrobię pewnie jak w każde święta przed poznaniem lili i jej taty pójdę na most .

Za miastem jest stary kamienny most z widokiem na wielką rzekę co roku tam idę i wrzucam do rzeki butelkę oczywiście szklaną z kartką w środku na niej piszę moje marzenia bóle i żale mam wtedy taką nadzieję że to wszystko co było tam napisane minie popłynie z prądem w dal .

Zeszłego roku prosiłam o poznanie mojej rodziny choć mnie oddali to chciałabym poznać matkę i ojca wiem tylko tyle że to matka mnie tam zostawiła zawsze zastanawiałam się dlaczego z jakiego powodu zostawiła bezbronne małe dziecko w domu dziecka może miał ciężką sytuację finansową przecież są różne fundację które nie od dziś pomagają rodziną ja należę do jednej z nich w różne święta rozwozimy prezenty dzieciom z domów dziecka czy szpitali mam nawet swoją rodzinę w Afryce której wysyłam co miesiąc żywność wodę pitną raz na rok mam zaszczyt ich odwiedzić dwa lata temu postawiliśmy nawet im trzy domki lubię pomagać innym ale to już chyba mówiła przy pracy lekarza.

A propos lekarza ciekawe jak trzyma się szpital beze mnie jak tam moi mali podopieczni mam nadzieję że wszyscy wrócą do zdrowia ja mam teraz nową pacjentkę czyli Molly muszę wybadać powód tego że nie mówiła.

Jeszcze trochę leżałam na łóżku ale musiałam wstać ubrałam na siebie
Ciemne jeansy i żółty sweter z czarnymi kokardami na rękawach był bardzo ładny dostałam go na święta trzy lata temu a teraz takie swetry są modne moda wraca każda laska na ulicy mi go zazdrości i dobrze im tak niech chociaż raz one patrzą na mnie z zazdrością nie to że ja na nie tak patrzę ja po prostu patrząc na te kobiety szukam kompleksu taka moja wewnętrzna nie badana choroba.

Kiedy byłam gotowa zeszłam na dół do kuchni by zrobić śniadanie dla wszystkich ważnych mieszkańców tego domu szczerze nie wiedziałam co mam ugotować więc postawiłam na jajecznicę z bekonem na patery ułożyłam ogórka, pomidora do małej miseczki dałam trochę szczypiorku a do koszyków włożyłam chleb wszystko ułożyłam na stole dodałam też sól i pieprz nie zabrakło również kostki masła a i nie wspomniałam że chleb został upieczony przeze mnie.

Wszystko było już gotowe mała je przy stole z pozostałymi więc ja mam wolnę cora poszła posprzątać w pokoju luka a bernard pojechał kupić nowe kwiaty i trochę nawozu do ogrodu tak więc oficjalnie nie mam co robić chyba że nie to nie jest dobry pomysł idę do siebie i poczytam książkę.

POV : Justin.

Dziś wyjątkowo dobrze spałem nie wiem dlaczego ale się z tego cieszę właśnie schodzę na śniadanie przy stole siedzi już ojciec i Molly .

- dzień dobry - witam i siadam na krześle przy stole.

- witaj synu - o mój boże ojciec odpowiedział co w niego wstąpiło a wiecie co mnie bardziej przeraża on się uśmiechną podmienili mi ojca na bank.

- sorki z spóźnienie ale musiałem coś załatwić - luk siada obok mnie.

- nie mam sprawy synu - i znowu ten uśmiech coś jest nie tak.

Zapanowała cisza na śniadanie mamy dziś jajecznicę z bekonem moja ulubiona i jeszcze do tego swojski chleb jestem w niebie kocham osobę która zrobiła to śniadanie jak mnie poprosi to za nią wyjdę serio o i są jeszcze patery z warzywami wiecie pomidor Ogórek można sobie wybrać kocham chyba się zaraz oświadczę tej osobie wiem że to na pewno nie Charlotte bo ona mam miesiąc wolnego .

- pyszne śniadanie a ten chleb niebo -odzywa się luk.

- tu zgodzę się z bratem - już chciałem spytać się Molly czy jej smakowało ale na szczycie się upomniałem ona nie mówi to ja mam mi niby odpowiedzieć na moje pytanie .

- macie rację to śniadanie jest pyszne nie mogę doczekać się obiadu- mówił ojciec odchodząc od stołu .

Po skończeniu swojej porcji zrobiłem to samo poszedłem najpierw do swojej sypialni i ułożyłem się na swoim wielkim łożu i tak zacząłem myśleć o ślicznej brunetce jezu czemu nie mogę się jej pozbyć z głowy to takie uciążliwe bo zamiast myśleć o tym jak pozbyć się wroga to myślę o cycuszkach mojej brunetki.

Co jakiej mojej i jakich cycuszkach co się że mną dzieje.

POV : Melody.

Z racji tego że dziś jest dość ładnie na dworze zabrałam tam Molly dziś idziemy do stodoły zobaczyć konie mam nadzieję że wszystkie są spokojne i nie agresywne nie wiem czemu ale moja wewnętrzna dziewczynka skacze z radości w środku tak wiem dziwna jestem.

- o kochana Mel postanowiła mi pomóc - za jednego z boksów wychyla się Bernard.

- przyszliśmy popatrzeć na konie ale możemy pomóc Ci posprzątać - uśmiecham się wesoło .

- jak byś mogła .

- nie mam sprawy - od razu złapałam za widły koni nie było w boksach i zaczeła się praca rozprowadzałam siano po boksach.

POV: Justin

Nie mogę już tak leżeć idę na podwórze może tam się dzieje coś ciekawego co choćby na chwilę mogło o demie odpędzić myśli o brunetce nie wytrzymam tak dłużej.

- Bernard - wołam ogrodnika.

- tak proszę pana - wyłania się za zakrętu a rękach trzyma dwa kwiaty zapewne sadzi je obok altanki tak jak prosił ojciec dobrze że te kwiaty są cało roczne no bo wiecie niedługo zima.

- jak tam mi ogier - tak mam konia nazywa się fer nie wiem dlaczego dałem mu takie imię.

- bez zmian dalej tak samo agresywny żeby posprzątać jego boks muszą przyjechać weterynaprzy by go usypać inaczej się nie da no chyba że chcę się stracić życie - zgadzam się z jego słowami.

Fer był to strasznie grzeczny i przyjazny koń ale pewnego dnia został uderzony przez samochód na szczęście nikt oprócz niego nie miał obrażeń po tym wypadku się zmienił stał się agresywny i zły jakby nie mój koń nie jeździłem na nim odkąd stał się taki jaki jest obecnie.

******************************
Dziękuję za kolejny rozdział.

Buziaczki😘😘😘

Moja Mała Nadzieja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz