Zamknęłam się w pokoju i schowałam pod kołdrą w stokrotki. Wybrałam numer Major Sonaty i nawiązałam połączenie.
— Przepraszamy. Wybrany numer jest zajęty.
Przeklinając pod nosem rzuciłam komórką o ziemię. Roztrzaskała się w drobny mak.
O co tu chodzi? Czy te wielkie hasła pokojowej walki były jedynie na pokaz? Czy nie mówiła, że nikogo nie zabijemy?
Czułam się wykorzystana. Nie rozumiem, co siedzi w głowie tej świrusce o wielkich ideach! Nic nie rozumiem!
W końcu odważyłam się wyjść spod kołdry. Uklękłam przy rozbitym telefonie i wyciągnęłam różdżkę z kieszeni na nogawce.
— Reversusque die — szepnęłam, a telefon powrócił do poprzedniego stanu.
Siedząc na podłodze, opierając plecy o łóżko wzięłam komórkę do ręki. Brak nowych połączeń. Brak odpowiedzi na jakiekolwiek z pytań. Brak zrozumienia. Brak zaufania. Jestem tylko ja, ten pusty pokój, mój telefon i stokrotki na suficie.
Przerażona zerwałam się z ziemi.
Kiedy one tutaj wyrosły?
Spojrzałam na wiszący na ścianie zegar. Pokazywał szesnastą. Odwróciłam wzrok i zaraz spojrzałam na niego ponownie.
13.40.
Wtedy uświadomiłam sobie, że śpię. Rady Ani na temat osiągnięcia stanu świadomego snu okazały się przydatne. Śniłam. I wiedziałam o tym.
Jednakże, pomimo tej świadomości nie miałam wpływu na dalszy rozwój wypadków.
Ktoś zapukał do drzwi.
— Proszę — powiedziałam.
Do pokoju weszła Eliza Borówka.
— Jesteś pewna, że nie spotkałyśmy się wcześniej? — spytała.
Pokręciłam przecząco głową.
— Pierwszy raz widzę cię na oczy — powiedziałam.
Słysząc moje słowa, Eliza zamieniła się w stado czarnych kruków. Ptaki wyleciały przez okno kracząc przy tym głośno. Zawiał wiatr.
Zamknęłam oczy.A kiedy je otworzyłam byłam już w zupełnie innym miejscu.
Znalazłam się w sklepie spożywczym. Szłam przed siebie pustymi alejkami wsłuchana w cichą, spokojną, sklepową muzykę, gdy nagle poczułam się okropnie głodna. Niestety, jedynym, co leżało na sklepowych półkach były cytryny.
Wzięłam cztery, a jedną od razu zaczęłam zjadać. Była słodka i kwaśna zarazem.
— Smacznego — usłyszałam z alejki, którą właśnie mijałam.
Zrobiłam krok wstecz i weszłam w ową alejkę.
Ujrzałam Karola siedzącego na ziemi i opierającego się o półki z cytrynami. Nie przepadałam za nim, nie chciałam go oglądać w swoim śnie, jednak z drugiej strony — to jedynie sen.
— Chcesz jedną? — spytałam wyciągając w stronę czerwonowłosego jedną z cytryn.
Chłopak wyglądał na zaskoczonego. Przyjął ją jednak z radością i razem usiedliśmy na ziemi obok półek pełnych cytryn konsumując te żółte owoce. Jedną, drugą, trzecią, czwartą. Upijaliśmy się radośnie tymi kwaśnymi owocami.
Gdy się obudziłam, leżałam na podłodze w swoim pokoju. Zegar na niebieskiej ścianie wskazywał dwudziestą czterdzieści, stokrotki zniknęły z sufitu, a cytryn nie było w zasięgu mego wzroku.
Jednak kwaśny posmak dalej pozostał.
Naprawiony wcześniej zaklęciem telefon leżał tuż obok mnie. Wzięłam go do ręki i zamarłam ze strachu widząc, że mam nową wiadomość.
To nie byłam ja.
Ktoś się pode mnie podszywa. Zrozumiem jednak, jeśli mi nie uwierzysz i zechcesz teraz odejść. Ostatecznie doprowadzę do wolności sama.
Ale, jeśli jeszcze się nie poddajesz, przyjdź o 21. do Kiełka . Pora przeprowadzić ostateczną akcję i odnieść ostateczne zwycięstwo.Podpisano:
Major Sonata
CZYTASZ
Kroniki Lost Waterfalls: W Połowie Pusta
ФэнтезиPierwsza część serii ,,Kroniki Lost Waterfalls" Potwory, pomimo, że są silniejsze od ludzi zmuszone są do ukrywania się w cieniu. Jednakże, według plotek, w bieszczadzkich Utraconych Wodospadach cień wyszedł na światło dzienne. Kiedy Alicja Mróz pow...