2.7. Bałam się wiśni.

52 13 12
                                    

— Alice! Alice! — usłyszałam znajomy głos, gdy tylko przekroczyłam próg szkoły. Spojrzałam w jego stronę i zobaczyłam Weronikę uśmiechniętą od ucha do ucha.

— Co jest? — spytałam momentalnie sama się uśmiechając. Z jakiegoś powodu Weronika właśnie się rozchmurzyła.

— W naszej szkole jest klub zjawisk nadprzyrodzonych i klub łowców potworów! Do którego dołączamy?

Ach, no tak. Już pamiętam.

— Yyy... Żadnego? — uśmiechnęłam się nerwowo.

Czego ona ode mnie oczekuje? Nie mogę narażać się w ten sposób.

— Błędna odpowiedź! — odparła Weronika, ciągle wesoło. — Mam propozycję: zapiszę się na chór, jeśli dołączysz ze mną do któregoś z tych kółek.

— Nie chcę — odpowiedziałam wymuszając na twarzy uśmiech, który wyglądał bardziej jak dziwny grymas. — Boję się potworów.

Weronika spuściła głowę.

— Coś nie tak? — spytałam.

— Nic — odpowiedziała oschle. — Chodźmy do klasy.

Podczas lekcji dziewczyna nie odezwała się do mnie ani słowem, pomimo zanudzania pana Fareńskiego. Coś było nie tak, coś tu definitywnie nie grało. Co się dzieje z Weroniką? Dwa razy próbowałam rozpocząć rozmowę, jednak blondynka szybko nie zbywała. Odpowiadała mi krótko i oschle. I wtedy, gdy na kolejne moje pytania odpowiedziała krótkim wzruszeniem ramionami, mój słuch z jakiegoś powodu kompletnie skupił się na zegarku, nie słyszałam nic poza nim.

Jedynie tik tak tik tak tik tak tik tak tik tak tik tak tik tak tik tak tik tak tik tak tik tak tik tak tik tak.

— Czuję się jak pirat — oznajmił nagle matematyk odwracając się tyłem do skomplikowanych równań.

— A może pan rzeczywiście jest piratem i jedynie śni się panu bycie nauczycielem? — odpowiedziałam.

— Sugerujesz, że jesteśmy tylko wytworami jego snu? — zdziwiła się Sylwia.

— Tak — odparłam krótko.

— W takim razie — zaczęła — jeśli skoczę z okna to nie umrę?

— Umrzesz, tyle że we śnie — odpowiedziałam spokojnie.

— Czyli, jak się obudzę to nadal będę żyła? — spytała dziewczyna.

— Nie, ponieważ to nie twój sen.

Gwałtownie otworzyłam oczy budząc się w pokoju o niebieskich ścianach.
To jednak był mój sen.

Wyciągnęłam sennik (który zakupiłam w tę sobotę) spod poduszki i zaczęłam szukać hasła ,,pirat".

Ach, więc pirat symbolizuje gniew?

Sprawdziłam drugie hasło. ,,Samobójstwo".

,,Nieszczęście z własnej winy".

Sylwia, czym ty zawinisz?

Nagle, sama zaskoczona swoim zachowaniem, wybuchłam głośnym śmiechem. Od tego wszystkiego zwyczajnie zapomniałam, że nie wierzę we wróżby senne.

Muszę być zmęczona.

*****

— Alice! Alice! — usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam Weronikę uśmiechniętą od ucha do ucha.

— Co jest? — spytałam momentalnie sama się uśmiechając. To ten moment, moment z mojego snu.

— W naszej szkole jest klub zjawisk nadprzyrodzonych i klub łowców potworów! Do którego dołączamy?

Kroniki Lost Waterfalls: W Połowie PustaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz