7. Uśmiechnięty clown zapowiedział rewolucję.

97 16 12
                                    

Następnego dnia, gdy Freya nadal chorowała, Louis i Oliwer znowu zaczynali lekcje o późniejszej godzinie, a temperatura już od rana wynosiła ponad dwadzieścia pięć stopni, Weronika wróciła do szkoły. Widząc ją w bramie niemalże popłakałam się ze szczęścia.

— Tęskniłam za tobą! — powiedziałam przytulając przyjaciółkę.

Nie podzielała jednak mojego entuzjazmu.

— Coś się stało? — spytałam odklejając się. 

— Problemy rodzinne — odparła. — To nic takiego.

— Omg, omg! — usłyszałam za plecami. — W końcu w komplecie!

Zerknęłam do tyłu i ujrzałam idące w naszą stronę Sylwię i Elizę.

— Yo — powiedziała Sylwia. — Jak się czujesz? — zwróciła się do Weroniki.

— Jest lepiej, dzięki. Alice pisała mi o tym naszym gotowaniu, kiedy chcecie się spotkać?

— Hmm... — Sylwia zamyśliła się. — Ja mogę choćby i dzisiaj, jeśli wam pasuje.

— Nie mam dziś czasu — westchnęła Eliza.

— Ale festyn jest pojutrze! — burknęła Sylwia. — Dziś lub jutro! Nie ma innej opcji! Znowu będziesz grać?!

— Nie, to nie to... — Eliza spuściła wzrok na trzymany w dloni telefon. — Jadę dziś do lekarza.

— Jejku, nie znajdziesz nawet godzinki? — naciskała Sylwia. — Doba ma aż dwadzieścia cztery!

— Minus jedne osiem na sen i kolejne osiem na szkołę — wtrąciła Weronika. Sylwia skomentowała tę uwagę głośnym wybuchem śmiechu.

— Spotkajmy się jutro — zaproponowałam, przypominając sobie nagle o tym, o czym mówiła mi Freya. Otóż, to dzisiaj ma się odbyć tajne spotkanie potworów-buntowników. Oczywiście, ja się nie wybieram, jednak zdecydowanie, powinnam zostać w domu i pilnować Louisa oraz Oliwera.

Sylwia pomarudziła jeszcze chwilę, jednak nie protestowała.

Umówiłyśmy się na jutro.

*****

Wróciłam do domu późno, około siedemnastej. Freya była akurat w kuchni.

— Jak się czujesz? — spytałam.

— Jest lepiej — odpowiedziała. — Mieszanka z kwiatami jabłoni, podbiałem i cynamonem w wodzie księżycowej postawiła mnie na nogi!

Z trudem powstrzymałam grymas zniesmaczenia.

— Reszty nie ma? — spytałam.

— Oliwer ma chyba dziś trening, a Louis jest u siebie.

— Rozumiem — odpowiedziałam wstawiając wodę do gotowania.

Po krótkiej rozmowie Freya wyszła z kuchni, a ja zaczęłam przygotowania. Zwinęłam kubek z zaparzoną lipą, goździki, dwa liście bazylii i kilka mięty, po czym pobiegłam do swojego pokoju.

Podniosłam łóżkowy materac i wyciągnęłam spod niego stary zeszyt, o wdzięcznym tytule "Chemia" ozdobionym różnorakimi fotografiami chemicznych mikstur. Jednakże, substancje, na które przepisy znajdowały się wewnątrz, znacznie się różniły od tych z okładki.

Przerzuciłam kilka kartek z przepisami i odnalazłam ten, który mnie interesował. Eliksir niewidzialności.

Stworzę go i użyję na sobie, aby dopilnować, żeby Louis nie opuścił domu. A jeśli to jednak zrobi — powstrzymam go przed dotarciem do Major.

Kroniki Lost Waterfalls: W Połowie PustaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz