2.6. Anna Jabłońska posiada sad z jabłonkami.

48 14 10
                                    

Gdy następnego dnia szłam z braćmi do szkoły poczułam wibracje w kieszeni. Dostałam wiadomość. Wiadomość na telefon z klapką, ten od Major Sonaty. Ach tak. To zapewne zadanie o treści ,,zaprzyjaźnij się z Anią". Nie ma problemu, Sonata!

— Zgadnij kto! — usłyszałam głos za moimi plecami, a razem z głosem ktoś zakrył mi oczy.

— Sylwia? — odpowiedziałam.

— Wow! — ręce zniknęły z moich oczu, a postać za mną pojawiła się obok mnie. — Dobra jesteś! Hejka — przywitała się i wtedy całą czwórką ruszyliśmy w stronę szkoły.

Gdy tylko, po piętnastu minutach dotarliśmy na miejsce, rozdzieliłam się z Sylwią i pobiegłam do toalety. Tam odczytałam wiadomość, której treść już znałam.

Witaj, Blue!
Mam do Ciebie prośbę, misję właściwie. Jesteś uczennicą liceum w Utraconych Wodospadach, prawda?

Być może znasz Annę Jabłońską z klasy 2c? Jej rodzice, pozornie farmerzy, w rzeczywistości są związani z POPP. Potrzebuję kogoś, kto się do nich zbliży, ale są bardzo ostrożni. Precyzując, celem jest dostanie się do ich domu. Czy byłabyś w stanie zaprzyjaźnić się z Anną? Później poinformowałabym cię o dalszych szczegółach.

Odpisałam pewnie:

Możesz na mnie liczyć.

*****

— Hej — na przerwie, tak jak i ostatnio, dosiadłam się do Ani. — Nie miałyśmy jeszcze okazji pogadać. Jestem Alicja!

To właściwie zabawne, że ta cała Ania Jabłońska nosząc takie, a nie inne nazwisko posiada sad z jabłonkami. Szczerze, wydawało mi się, że brzmiało ono inaczej, ale możliwe, że poprzednio zwyczajnie nie zwróciłam na to uwagi. Szczerze, nie interesowało mnie jej imię. Nie żeby teraz było inaczej, ta dziewczyna nadal mnie nie obchodzi i używam jej jedynie jako narzędzia do osiągnięcia swojego celu.

— Ania — blondynka uścisnęła mi dłoń. — Jak tam, podoba ci się u nas?

— Tak, jest bardzo miło — uśmiechnęłam się. — Chociaż szkoła jak szkoła.

I nastała cisza. 

O czym z nią miałam porozmawiać? O snach? Tak po prostu?

Nie, to nie to.

Ach, już pamiętam! Ostatnio zasłabłam, a Ania poszła ze mną do pielęgniarki. A więc w takim razie... 

Lekko uchyliłam usta i podparłam ,,obolałe" czoło dłonią z nieobecnym wzrokiem patrząc przed siebie. Och, tak mi słabo! Tak mi słabo!

— Wszystko w porządku? — Ania wyglądała na zmartwioną.

— Troszkę mi niedobrze...

— Chodźmy do pielęgniarki — zaproponowała od razu, biorąc mnie pod ramię.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Albo ja jestem dobrą aktorką, albo Ania Jabłońska jest zwyczajną kretynką. Ha, właściwie to obie te rzeczy mogą być prawdą!

*****

Pielęgniarka chciała zmierzyć mi temperaturę, jednak termometr okazał się zepsuty. Wytłumaczyłam zatem, że jest mi po prostu słabo oraz, że poproszę mamę, aby mnie odebrała. Na szczęście pani doktor pozwoliła mi zostać w gabinecie czekając na rodzica, a także zgodziła się na prośbę Ani o dotrzymanie mi towarzystwa.

— Marzyłam o ucieczce z biologii! — szepnęła Ania, gdy pielęgniarka zostawiła nas same, gdyż musiała załatwić ,,swoje sprawy".

Ania zaparzyła nam herbatę i zaczęła przeglądać komórkę. Niezwykle denerwowała mnie ona i jej podejście.

Ostatnio, gdy zemdlałam, cieszyła się. Bo mogła uciec z lekcji. Świetna sprawa! Naprawdę, Aniu Jabłońska, nienawidziłam cię. Byłaś jedną z najgorszych osób, które w życiu spotkałam. Skoro ty mnie wykorzystałaś tamtego dnia, teraz ja bez skrupułów wykorzystam ciebie. Drugi już raz.

Zrozum, to dla wyższych celów. Kiedy zostanę bohaterką będziesz mogła chwalić się wszystkim naokoło jak to kiedyś spędziłaś ze mną lekcję w gabinecie pielęgniarki.

— Dziękuję, że ze mną zostałaś — posłałam blondynce najszczerszy na świecie uśmiech. — Prawdę mówiąc... nie wysypiam się ostatnio. Musiałam być przemęczona.

Ukradkiem zerknęłam przez okno, na trawę, którą porastały te pieprzone, szatańskie stokrotki.
Szybko odwróciłam od nich wzrok.

— Masz problemy z zasypianiem? — spytała Ania odkładając komórkę. 

— Koszmary — odparłam smutno.

Po półgodzinnej rozmowie na temat pasjonujących Anię snów odebrała mnie mama. Wszystko odbywało się identycznie jak ostatnio, bezkonkurencyjnie idealnie. Naprawdę, zaczynałam wierzyć, że mój plan się powiedzie.

Gdy wróciłam do domu mama kazała mi wpakować się pod koc i zmierzyć temperaturę. 

— To dziwne — powiedziała mama po kilku minutach zabierając mi termometr. — Termometr się zepsuł?

Zerknęłam na urządzenie, które pokazywało temperaturę dwudziestu czterech stopni.

Przeszedł mnie zimny dreszcz. Kolejny...?

-------
Hej hej
Przepraszam, że dziś tylko jeden i to taki krótki rozdział, ale
 ostatnio jestem strasznie zabiegana. Postaram się przed czwartkiem
dodać jeszcze jeden, ale nie mogę obiecać, że mi się to uda:/
Miłego wieczoru!
Pamiętajcie, pijcie wodę
                                                                         //Virani


Kroniki Lost Waterfalls: W Połowie PustaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz