Pod szkołę dotarłam w kompletnym milczeniu. Przez pierwsze kilkaset metrów drogi Freya próbowała podtrzymywać rozmowę, jednak w końcu się poddała. Po gmachem szkoły czekała na nas Weronika.
— Weronika — wskazałam przyjaciółkę. — Freya — pokazałam na siostrę.
Już się znają.
Poszłyśmy pod salę. Renata odrabiała lekcje na parapecie, a dwaj chłopcy z klasy, których imion nie pamiętam, siedzieli na podłodze wpatrzeni w ekrany smartfonów.
— Tak nas mało? — zdziwiła się Weronika.
— Spóźnią się — odparła Freya. — To tutaj typowe.
Dzwonek zadzwonił. Pod salą pojawił się pan Fareński, mruknął coś o tym, że ,,to pewnie my jesteśmy te nowe", po czym otworzył klasę.
Typowa, nudna klasa w typowej, nudnej szkole w typowym, nudnym kraju na typowym, nudnym... świecie? To ciekawy wniosek. Bo czy istnieje gdzieś inny, nietypowy, ciekawy świat?
Nie istnieje. Każdy nowy świat, który odwiedzałam, był taki sam. Tak samo typowy, nudny, bezużyteczny. Pomimo, że różnił się kilkoma bzdetami, finał był taki sam.
Zajęłam swoje miejsce w drugiej ławce przy ścianie. Weronika usiadła obok.
— Wszystko w porządku? — spytała mnie. — Wyglądasz na przybitą.
Prychnęłam cichym śmiechem. Weronika, nawet nie wyobrażasz sobie, przez jakie piekło aktualnie przechodzę.
— Wybacz, nie wyspałam się — odparłam przybierając na twarzy zmęczony uśmiech.
Blondynka zaśmiała się i powiedziała, abyśmy na przerwie obczaiły automat z kawą stojący na korytarzu. Haha, tak jakby moje problemy miał rozwiązać ten plastikowy kubeczek kofeinowego napoju!
— Jak pewnie zauważyliście mamy w klasie dwie nowe uczennice — gdy nauczyciel zabrał głos, w klasie zapanowała cisza.
— O, naprawdę?! — białowłosa dziewczyna z przydługą grzywką, która siedziała w trzeciej ławce wyglądała na zaskoczoną. Spojrzała na mnie i Werę, i pomachała nam z uśmiechem, jednak nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, odwróciła wzrok.
Tą dziewczyną była Klara. Pomimo, że przeżyłam już te pierwsze dni w nowej szkole dwa razy, nie miałam pojęcia, że jest ona w naszej klasie. Naprawdę, drugiej takiej wagarowiczki nie widziałam. Częściej spotykałam ją bowiem na szkolnym dziedzińcu, korytarzu, w klubie prowadzonym przez Karola, czy nawet na placu zabaw niż na lekcjach.
— Chodźcie tu, przedstawcie się klasie — poprosił nauczyciel.
Nie myśląc o niczym wstałam. Takie było zadanie, taki był nieunikniony schemat, wzór, tradycja, niezmienna zasada już nie tylko tego jednego wymiaru, a całego wszechświata. Nowi uczniowie muszą przedstawić się przed tablicą. Tak było, jest i będzie w każdym wymiarze.
Będzie?
Zacisnęłam wargi. Tak, będzie... Będzie kolejny wymiar. Będzie kolejna wojna, będzie kolejna śmierć. Znowu umrę. Nie chcę umierać, to boli, to tak bardzo boli! Nie mogę ciągnąć tego w nieskończoność!
Oddychając ciężko wbijałam paznokcie w dłonie, chcąc powstrzymać tym płacz. Bezskutecznie, niestety.
— Wszystko w porządku? — nauczyciel ukucnął obok mnie.
Pociągając nosem wybiegłam z klasy.
Usłyszałam za plecami tylko jakieś zaskoczone głosy i szepty. Zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam się w bieg w górę schodów. Muszę stąd uciec, muszę wydostać się z tego wymiaru, z tego rozmazanego przez moje łzy świata!
CZYTASZ
Kroniki Lost Waterfalls: W Połowie Pusta
FantasyPierwsza część serii ,,Kroniki Lost Waterfalls" Potwory, pomimo, że są silniejsze od ludzi zmuszone są do ukrywania się w cieniu. Jednakże, według plotek, w bieszczadzkich Utraconych Wodospadach cień wyszedł na światło dzienne. Kiedy Alicja Mróz pow...