2.10. Karcianki, festyn i jacht

56 14 9
                                    

Następnego dnia byłam już w szkole i miałam uczestniczyć w naszym pierwszym spotkaniu klubu badaczy zjawisk paranormalnych. Weronika już piętnaście minut przed końcem ostatniej lekcji wręcz promieniała, a gdy stanęłyśmy razem pod drzwiami sali biologicznej jej ekscytacja osiągnęła szczyt. Razem weszłyśmy do środka. Ona - z promiennym uśmiechem, ja zaś - z grobową miną. Nie chciałam znowu mieć do czynienia z Karolem. Nie było ku temu większych powodów, po prostu za nim nie przepadałam. Miał bardzo nieprzyjazną emanującą fałszywością aurę, w dodatku, biorąc pod uwagę jego teksty wobec nowo poznanych osób oraz wczorajsze słowa Elizy i Sylwii — reputacje playboya.

— Cześć! — odezwała się moja przyjaciółka wchodząc przodem. — Chciałybyśmy dołączyć do klubu.

Przy biurku nauczyciela siedział Karol Aristowa z nogami założonymi na blacie, a miejsce w pierwszej ławce zajmowała Klara. Poza nimi w klasie nie było nikogo.

— Patrz! — białowłosa zwróciła się do Karola. — Jednak ktoś przyszedł!

— O, przecież to pani o niesamowitych zdolnościach — ,,bóg tej szkoły" uśmiechnął się ironicznie. — Czyżbyś jeszcze dodatkowo widziała duchy?

— O czym ty mówisz?

— Nieważne — westchnął zdejmując nogi z biurka. — Rozumiem, że ty i twoja koleżanka chcecie dołączyć do kółka? Jestem Karol, miło mi was poznać.

— A ja Klara — dodała białowłosa.

Weronika radośnie się przedstawiła, ja także niechętnie podałam swoje imię.

— Kto prowadzi to kółko? — spytała Werka.

— Ja — odparł Karol. — Obiecuję, że nie pożałujecie dołączenia. Podobno nasza szkoła jest nawiedzona — chłopak ściszył głos i uśmiechnął się lekko. — A zadaniem naszego kółka jest odkrycie wszystkich jej sekretów.

— A więc wierzysz w duchy? — zaśmiałam się.

— A ty nie? — odpowiedział dalej szeptem.

W chwili, gdy zamierzałam zaprzeczyć włączyło się stojące z tyłu klasy radio. Zamiast słowa ,,Nie" wymsknął mi się więc jedynie cichy krzyk, który rozbawił Karola i białowłosą.
Cholera, powinnam była pamiętać tą sytuację.
Weronika zaskoczona podbiegła do radia i zaczęła przyglądać mu się wyrażając przy tym co chwila swoje zaskoczenie. Nie bała się, bardziej wyglądało to na to, że sytuacja była dla niej interesująca.

Radio szumiało. Nie grała w nim żadna piosenka, a jedynie głuchy szum.

Karol zeskoczył z biurka i podszedł do radia. Powiedział Weronice, że ,,takie rzeczy są tutaj na porządku dziennym" i z potulnym uśmiechem, spokojnie wyłączył radio.

A ja już stałam przodem do tablicy i czekałam, aż wydarzy się rzecz, którą zapamiętałam z poprzedniego wymiaru. I rzeczywiście. Kreda uniosła się i sama, bez żadnych magicznych trików, z przeraźliwym piskiem, wykonała na tablicy krzywy, koślawy napis.

,,Uwierz".

Klara raz jeszcze głośno zachichotała.

Dopiero teraz uderzyło we mnie, co jest nie tak. Zepsute radio, napis na tablicy... To wszystko miało miejsce na naszym pierwszym spotkaniu w tym klubie.

Jednak pierwsze spotkanie powinno być wczoraj. Nie dzisiaj. Dzisiaj nie powinny mieć miejsca wczorajsze wydarzenia. To co działo się wczoraj, powinno wydarzyć się wczoraj, nawet jeśli mnie i Weroniki tam nie było.

Chyba że...

Och. Rozumiem.

Więc to mimo wszystko jednak  j e s t   żart. Radio nie wariuje konkretnego dnia, ale dnia kiedy przychodzimy do kółka. Dlaczego? A to dlatego, aby zaciekawić nowych tą niezwykłą anomalią i sprawić, aby tutaj zostali.

Kroniki Lost Waterfalls: W Połowie PustaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz