3.11. Ucieczka z Utraconych Wodospadów

51 11 19
                                    

To działo się znowu. Szkoła znowu wybuchła. Dzień wojny znowu nadszedł. Tak było znowu i będzie znowu. Bez przerwy, zawsze.

Nieustannie. 

Sen nieskończony, nieznośny.
Znowu i znowu i znowu i znowu...

Karol wszedł do pokoju.

— Odejdź — powiedziałam.

— Pomóc próbuję. Odrzucasz wszystkich. Odrzucasz wszystko. Plan jaki więc?

— To nie to... — płakać zaczęłam.

Nie chcę umierać.

— Umrzeć chcesz?

Pytanie proste.

— Karol, zamilcz.

Północ wybiła. Zgasło światło.

Szepnął:

— Kogo ocalisz?

Ha! Śmierci się poddałam dawno! Mnie, a nie Louisa ratować muszę!

Śmierci się boję. Jestem tchórzem. Przepraszam.

Zlana zimnym potem obudziłam się w swoim pokoju. 

Miałam już ten sen. Ten sam, ale odwrotny.
Czy to była zapowiedź śmierci Louisa, zapowiedź mojego tchórzostwa?

,,Mnie, a nie Louisa ratować muszę", śpiąc tak pomyślałam. ,,Jestem tchórzem"...

Nie! Nie jestem tchórzem, jestem po prostu rozsądna! Każdy by uciekł jeśli wiedziałby, że zginie! To rozwaga, rozsądek. Ludzie są ludźmi, dlatego, że myślą, nie zaś dlatego, że się boją.

Chociaż, czy na pewno kierowałam się rozsądkiem, a nie strachem?

Nie wiem do tej pory.

*****

O godzinie siódmej rano opuściłam dom niosąc w niewielkim plecaku kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Ubrana na czarno, w grubą bluzę z kapturem gotowałam się na trzydziestostopniowym upale.

Dotarłam na dworzec. Usiadłam na ławce tuż przy torach i złożyłam ręce jak do modlitwy.

Boże, jeśli istniejesz, proszę, pokornie cię błagam. Niech pociąg przyjedzie. Niech przyjedzie i pozwoli mi uciec. Tylko tyle. To wystarczy. Nie chcę być bohaterką, chcę jedynie przestać umierać...

— Chcesz jednego? — usłyszałam za plecami. Odwróciłam głowę i ujrzałam Karola Artistowe. — Och, przepraszam. Nie widziałem, że się modlisz.

Czerwonowłosy wyciągał w moją stronę Big Milka.

— Dziękuję — powiedziałam słabo przyjmując prezent.

Drżącymi dłońmi rozerwałam papierek.

— Dokąd jedziesz? — spytał.

— Do Rzeszowa — odparłam. — Spotykam koleżankę...

— Ach tak? Ja też — chłopak wyglądał na zaskoczonego. — Super, we dwójkę podróż minie nam milej.

Lód, który trzymałam pochylony w dół między swoimi nogami kapał leniwie na ziemię, a ja ze spuszczoną w dół głową ospale na niego patrzyłam.

— Kurcze — Karol oglądał swój patyczek z każdej strony, tak jakby napis o wygranej miał się pojawić drobnym, niezauważalnym prawie drukiem, może nawet w obcym języku. — Znowu nie wygrałem.

Kroniki Lost Waterfalls: W Połowie PustaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz