Tego dnia poszłam do szkoły samotnie. Louis zaczynał bowiem o innej godzinie, a Freya zwyczajnie się przeziębiła. Gdy znalazłam się pod budynkiem okazało się, że Weroniki nie ma również i dzisiaj. Jednakże, w zamian za to, na szkolnym dziedzińcu spotkałam Sylwię.
— Cześć, Anabelle! No to co, pierwsza jest muzyka, prawda? — powiedziała na przywitanie. — Nadal mamy parę minut przerwy. Chodź, oprowadzę cię po szkole!
Podziękowałam Sylwii za propozycję, a potem, zwiedziłyśmy ile tylko mogłyśmy w ciągu tych 10-minut przerwy tej typowej, nudnej szkoły na typowym nudnym świecie.
Właściwie, nie było takiej potrzeby. Dzięki dokładnemu odpytaniu Freyi i własnym doświadczeniom, znałam już ten budynek jak własny dom, ale nie miałam nic przeciwko temu porannemu spacerowi po niemal pustej szkole, gdyż (tak jak moja siostra wspominała) większość uczniów ma w zwyczaju przychodzić na lekcje równo z dzwonkiem.
— Myślałaś co przygotujemy? — spytała mnie Sylwia.
— Wybacz... — odparłam. — Jakoś miałam inne sprawy na głowie.
— A ty, Eliza? — zwróciła się do dziewczyny, która niedawno do nas dołączyła.
— Sory, nie miałam czasu zbytnio — odparła leniwie.
— Raczej nie miałaś chęci — Sylwia przewróciła oczami. — Pewnie grałaś cały wieczór w Minecrafta.
— To nadal jest brak czasu! — odparła.
— To dzisiaj masz znaleźć czas! Po szkole idziemy do mnie, coś spontanicznie wymyślimy i od razu przygotujemy! A właśnie, Weroniki dziś nie ma? — zwróciła się do mnie.
— Prawdopodobnie. Wczoraj źle się czuła — odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
— Czyli to dlatego nie było jej wczoraj na wf-ie — zauważyła Sylwia. — To może spotkajmy się jutro? — zaproponowała.
— Tak będzie lepiej. Wtedy Weronika też przyjdzie. — zgodziła się Eliza.
Kiwnęłam głową i wszystkie trzy poszłyśmy na lekcję, gdyż właśnie zadzwonił dzwonek.
Pani od muzyki była ciekawa mojego głosu. Kazała mi wstać i przed całą klasą zaśpiewać fragment piosenki, której się właśnie uczyliśmy. To było ,,Remedium". Troszkę się stresowałam, ale posłusznie wstałam i zaczęłam śpiewać. Miała być jedną zwrotka, ale zaśpiewałam wszystkie, gdyż nauczycielce wyraźnie spodobał się mój głos. Ucieszyło mnie to. Kiedy skończyłam śpiewać w klasie odezwały się brawa. Tylko ten kujon, który siedział z Sylwią na OPP nie klaskał, a czytał jakąś książkę.— Masz świetny głos! — powiedziała nauczycielka po chwili, kiedy już siedziałam w ławce. — Może chcesz dołączyć do szkolnego chóru?
O jak miło.
Udawałam, że się zastanawiam.
— Zgódź się! — szepnęła Eliza, która siedziała ławkę za mną. —Ja i Sylwia też chodzimy na chór. Fajnie tam jest!
— Myślę, że mogę dołączyć — odpowiedziałam nieśmiało nauczycielce.
Nie będę kłamać, to dobra propozycja. Jakiś sposób, żeby pokazać, że istniejemy w tej szkole. Muszę poinformować Weronikę, jestem pewna, że także chętnie dołączy.
— To świetnie! Zajęcia są w czwartki na siódmej lekcji. Proszę, przyjdź jutro — odpowiedziała i idealnie w tej chwili zadzwonił dzwonek.
*******
Właściwie, to w tym mieście nie było nic ciekawego. Znane jako Stolica Potworów, Utracone Wodospady były w rzeczywistości zwykłą dziurą w Bieszczadach. Galeria była jedna, boisko nieduże, a w teatrze grali ciągle tą samą sztukę.
CZYTASZ
Kroniki Lost Waterfalls: W Połowie Pusta
FantasiaPierwsza część serii ,,Kroniki Lost Waterfalls" Potwory, pomimo, że są silniejsze od ludzi zmuszone są do ukrywania się w cieniu. Jednakże, według plotek, w bieszczadzkich Utraconych Wodospadach cień wyszedł na światło dzienne. Kiedy Alicja Mróz pow...