26.

8.3K 618 65
                                    


Vanessa's POV

Moje oczy powiększyły się do niewyobrażalnych rozmiarów, kiedy po raz kolejny analizowałam treść wiadomości. Luke spojrzał na mnie niespokojnie i przeczesał palcami włosy.

-Wszystko w porządku?- mruknął, próbując zabrać z mojej ręki telefon, ale byłam szybsza. Wsunęłam go do kieszeni i zerwałam się na równe nogi. 

-Tak, to znaczy, ja..- próbowałam skleić kłamstwo idealne, ale za każdym razem mój język odmawiał posłuszeństwa i plątał się na najłatwiejszych słowach. - Sara potrzebuje pomocy... Ale nie!- krzyknęłam i wystawiłam ramiona, kiedy podniósł się- No wiesz... kobiecej pomocy- podniosłam łokieć w dziwnym geście i szturchnęłam go w brzuch- Zaraz.. wracam- mruknęłam i wypadłam z pokoju. 

Cholera, najświętsza do sześcianu jasna. Związałam włosy i po dwa stopnie wbiegałam na czwarte piętro. Zanim otworzyłam drzwi, wzięłam głęboki oddech. Rozejrzałam się dookoła, czy aby na pewno nikt mnie nie śledził, po czym przekręciłam gałkę białych, drewnianych drzwi. Ścisnęłam koniec swojej koszulki, kiedy zorientowałam się, że w pokoju jestem... sama. Na czole poczułam zimne kropeli potu, które powoli zmierzały do czerwonych od złości skroni i policzków. Jeśli to głupi żart, to przysięgam, że...

Duża ręka, pachnąca męsko, ale zarazem słodko, ścisnęła moje usta łagodnym gestem.

-Bądź cicho- szepnął do mojego ucha blondyn, wyprowadzając mnie z pokoju. - Posłuchaj, idź do pokoju, zaraz przyprowadzę Sarę- mówił śmiertelnie poważnie, chociaż w jego głosie mogłam dostrzec nutkę rozbawienia. 

-Co się tutaj dzieje?- pisnęłam, wymachując rękami w niewiadomym celu. 

-Wytłumaczę ci... To jest... zabawa, okej? Głupie żarty, które często robią nowym uczniom- pomasował kciukiem mój policzek, przepraszając jednocześnie za określenie, jakie wobec mnie użył - wróć do pokoju, skończ się pakować i poczekaj na nas, dobrze? 

Odrzuciłam głowę w tył i wypuściłam powietrze ze świstem - Nie wiem, czy mam ci wierzyć, Luke. 

-Wiem, co czujesz. Jesteś zdezorientowana, ale to minie. Powinnaś wiedzieć, że tutejsi cwaniacy są nieźle wyuczeni. Powinnaś ich wyczuć na kilometr. - zawiesił wzrok na jakimś punkcie za mną, po czym przeniósł błękitne tęczówki na mnie - wracaj do pokoju, błagam cię. 

W akcie desperacji rzuciłam się ku schodom ewakuacyjnym, ale wcale nie chciałam schodzić. Przykucnęłam przy poręczy i obserwowałam, jak Luke strzela palcami, wyraźnie na kogoś czekając. Sara wyłoniła się zza zakrętu i ciężko oddychając biegła prosto na mnie. Zakryłam usta, próbując uciec i nie zostać przyłapaną na gorącym uczynku. Odetchnęłam z ulga, kiedy zorientowałam się, że Luke nie zdążył zamknąć pokoju. Rzuciłam cały ciężar ciała na łóżko i próbowałam uspokoić oddech. 

Mierząc czas moim niecierpliwim licznikiem, minęły dwie godziny, zanim Sara nareszcie pojawiła się w pokoju. Jej twarz wciąż była czerwona i opuchnięta, a pod oczami dostrzegłam ciemne sińce, które na co dzień starannie zakrywała makijażem. Spod gumki w jej kucyko wypadło kilka pasemek mokrych włosów, które przyklejone były do dekoltu i policzków. Nie czekając na żadne słowa, wpadłam na nią i rozpuściłam jej niesforne włosy, łapiąc jednocześnie za niebieską szczotkę. 

-Co się stało?- szepnęłam, chociaż zapewne wiedziała, że tajemniczy "ktoś" wysłał mi pogróżkę.

-Vanessa, który mamy dzisiaj?- wydukała tak słabym głosem, że gdybym jej nie znała, uznałabym, że jest śmiertelnie chora. 

Secret Code //L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz