13.

10.3K 728 45
                                    

Vanessa's POV

        Musiałam dowiedzieć się z kim Luke rozmawiał w tamtym pokoju. Od niego mogłabym się dowiedzieć dużo więcej. 

-Nie powiesz mi, prawda?- Oparłam się o murek, błagając abym nie wypadła.

Pokręcił głową, wracając palcami do swojego kolczyka. Błagam, nie rób tego przy mnie. 

-Nie odpuszczę, wiesz?- Uniosłam jedną brew, tupiąc delikatnie nogą.

-Zdaję sobie sprawę. - Rzucił chłodno, zmieniając atmosferę między nami o 180 stopni.

-Dlaczego chciałeś żebym tu przyszła?- Uciekłam od niego wzrokiem.

Wzruszył ramionami, przymykając powieki. - Nie wiem. 

Pokiwałam głową, próbując ratować moje włosy, które zostały doszczędnie zniszczone przez wiatr. 

-Zostaw tak jak jest. - Odciągnął moje nadgartki od włosów, pozostawiając je w totalnie nieokreślonym stanie. Schowałam policzki w ramiona, wiedząc, że przybrały kolor purpury. Nie chcąc dawać mu tej satysfakcji, odwróciłam wzrok w stronę boiska, mając nadzieję, że nie będzie tam męskiej drużyny. Poczułam obok siebie jego obecność, napawając się zapachem męskich, drogich perfum. Doskonale znałam ten zapach, używał go mój tata kiedy wracał z Francji. Proszę, proszę, Luke, kto by pomyślał, że masz taki gust? 

Kiedy niezindefikowane, miękkie coś znalazło się na mojej szyi, przez całe ciało przeszły mnie przyjemne dreszcze. Jego włosy muskały moją skórę, na której pojawiła się gęsia skórka. Nie robił tego nachalnie ani brutalnie, przeciwnie, bardzo delikatnie i zmysłowo, tak, jakby nie chciał mnie przestraszyć. Od miejsca pod moich uchem, aż do obojczyka. Odwróciwszy się w jego stronę, mój oddech stał się szybszy. Oparł ręcę po obu stronach murku, przywierając mnie do niego. Dotykalismy się tylko klatkami piersiowymi, które teraz poruszały się w jednym tempie. 

-Nie rób tego. - Wydyszałam cicho, widząc w jego oczach wesołe ogniki. 

-Ale czego?- Oblizał usta, uśmiechając się szelmowsko.- Co ja z tobą robię. - szepnął, bardziej do siebie niż do mnie. 

-Nic nie robisz. - Burknęłam cicho, przez co jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. 

-Nic?- Mruknął, wracając do muskania mojej szczęki, ucha i szyi- Czyli nie przeszkadza ci jak to robię?- Przygryzł ją lekko, przez co z moich ust wydostał się gardłowy jęk. Przejechał czubkiem języka kilka centrymetrów w górę, zatrzymując się przy uchu. - Słabo kłamiesz.

Odsunął się ode mnie, badając wyraz mojej twarzy. Co tu się, do cholery jasnej, stało?! Próbując opanować oddech, unikałam jego wzroku i cwaniackiego uśmiechu, który przeszywał moje ciało na wylot.

-Muszę iść. - Bąknęłam, kierując się do wyjścia. 

Zaśmiał się pod nosem, opuszczając głowę z dezaprobatą.

Cholera jasna, stchórzyłam. Jasna cholera, Luke mnie całował. Po szyi! Nigdy nikt mnie całował po szyi. Zwłaszcza w taki sposób w jaki robił to blondyn. Wbiegłam do pokoju, napotykając pytające spojrzenie Sary. Wzruszyła ramionami, wstając z łóżka.

-Słuchaj. Masz do wykonania zadania. Ale w Anglii żeby zdobyć zioło trzeba mieć niezłe wtyki, zwłaszcza jeśli chcesz mieć towar klasy A*. Trzymaj - wcisnęła mi w dłoń mały woreczek. -Nikomu ani słowa, mogę mieć przez to kłopoty.

-P-pomagasz mi?- wybałuszyłam na nią oczy, próbując zrozumieć jej czyny.- Dlaczego?

-Po prostu to weź i schowaj gdzieś, gdzie tego nie znajdą, za dwadzieścia pięć minut zaczyna się przeszukiwanie.

Secret Code //L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz