Vanessa's POV
-Na kiedy go potrzebujesz?- Wiercił w mojej twarzy dziurę, przez co musiałam odwrócić wzrok, bo poczułam jak moje policzki płoną żywym ogniem.
-A kiedy jest wycieczka szkolna?- zdobyłam się na odwagę spojrzeć w jego błękitne oczy, w których zalśniły wesołe ogniki.
-Oh. - Zaśmiał się głośno, pozostawiając po tym zdarzeniu ładny uśmiech, odsłaniający rządek białych ząbków.- W takim razie spodziewaj się mnie już niedługo. - Obdarzył mnie ostatnim uśmiechem, po czym odszedł w głąb korytarza.Wróciłam do pokoju, rozkładając się wygodnie na łóżku. Jest sobota, co oznacza, że nie ma zajęć. Totalnie nie wiedziałam jak zająć się sobą, chociaż miałam wiele nowoczesnych gadżetów. Westchnęłam głośno, rzucając się na łóżko. Chwyciłam w dłoń mój telefon, którego całe szczęście nie zdążyli mi zabrać. Oczywiście, każdy wyrzucił sobie z głowy Van, która wyruszyła do szkoły na drugi koniec ziemi. Tylko dziękować.
***
Poczułam zimno, które przeszło dreszczem przez całe moje ciało. Ręką zaczęłam szukać kołdry, ale niestety nie doszukałam się jej. Z zamkniętymi oczyma, wędrowałam rękami po ziemi, szukając kawałka materiału, który mógłby mnie ocieplić. Miałam na sobie tylko kusą, błękitną koszulę nocną, która zrobiona była z cieniutkiego materiału, pogrubionego na piersiach. Włożyłam również tego samego koloru bieliznę. Przetarłam oczy, otwierając je leniwie. Rozejrzałam się po pokoju, dostrzegając kilka dziwnych rzeczy. Po pierwsze Sary nie było w pokoju, co było dziwne, bo spędzała tu dziewiędziesiąt procent swojego czasu. Po drugie, centralnie nade mną stał uśmiechnięty od ucha do ucha blondyn, trzymając moją kołdrę.-Oddawaj!- Wrzasnęłam, naciągając materiał aż po szyję. Przez plecy przeszedł mnie dreszcz, na myśl, ile mógł tam stać i obserwować moje półnagie ciało.
Usadowił się wygodnie na parapecie, wyciągając z kieszeni telefon.-A ty tutaj po co?- Okryłam się szczelnie szlafrokiem, wstając z łóżka.
-Chciałaś alkohol, prawda? -Uśmiechnął się delikatnie, mierząc mnie wzrokiem.- Ale wątpię, żebyś poszła w szlafroku.Wywróciłam oczyma, wchodząc do łazienki z dzień wcześniej przygotowanymi ubraniami. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, poważnie się przeraziłam. Wyciągiwszy z szafki kosmetyczkę, usłyszałam głośne pukanie do drzwi.
Nie zwracając na to zbytniej uwagi, zaczęłam zajmować się moją buzią.
Przygryzłam wargę, kiedy zorientowałam się, że między moim nagim ciałem a Lukiem jest tylko ściana. Odrzuciłam od siebie natrętne myśli, wychodząc z łazienki.
Chwyciłam swoją czarną torebkę Chanel, którą sprezentowali mi rodzice na szesnaste urodziny. Wyszłam z pokoju, czując na sobie wzrok chłopaka, który pewnym krokiem wyszedł z pomieszczenia.-Jaki plan?- Spojrzałam na niego, słysząc, że strzela palcami.
-Dobre pytanie. - Otworzył przede mną drzwi, na co sarkastycznie dygnęłam.***
-Złap mnie za rękę. - Rzekł, stając pod sklepem.
-Oszalałeś. -Prychnęłam, zakładając ręcę na piersi.Nie zwrócił uwagi na moje przeciwskazania, tylko po prostu delikatnie splótł nasze palce wchodząc do sklepu. Pod wpływem jego dotyku lekko się rozluźiłam, czego całe szczęście nie zauważył.
-Kochanie?- Mruknął, spoglądając dyskretnie na sprzedawcę.
Zmarszczyłam brwi, po chwili orientując się o co tak dokładnie mu chodziło.
-Słucham?- Uderzyłam go z łokcia w bok, na co uśmiechnął się kwaśno.
-Czy po dzieci przyjechała niania?- próbował nie wybuchnąć śmiechem, kiedy sięgał po jedną z butelek.
-Owszem. - Zakryłam twarz włosami, czując jak śmiech zaraz rozerwie mnie od środka.Podszedł do kasy, stawiając na niej dwie butelki wódki. Uśmiechnął się delikatnie do mężczyzny, który przejechał po nas wzrokiem, po czym skasował produkty. Luke wręczył kasjerowi banknot, chociaż umawialiśmy się, że to ja miałam zapłacić. Spiorunowałam go wzrokiem, kiedy uśmiechnął się ciepło i rzekł, że reszty nie trzeba.
Odetchnęłam głęboko, kiedy puścił moją dłoń w bezpiecznej odległości od sklepu. Wręczył mi butelki, które zapakowałam w moją masywną torebkę, okrywając je chustką.
Odwróciłam twarz w stronę chłopaka, który poważnie nad czymś rozmyślał.-Um.. dzięki. - Mruknęłam, bawiąc się palcami.
-To wszystko? Poszedłem z tobą do sklepu, chociaż jeśli ktoś się dowie, będziemy mieli spore kłopoty, byłem u Ciebie rano, a ty tylko mówisz... dzięki?- Zaśmiał się cicho, przez co mnie zamurowało. Dosłownie, wryłam się w ziemię.
-A czego byś chciał?- Spojrzałam na jego wyraz twarzy, który nic kompletnie nie zdradzał.
-Nie wiem.. Puść wodzę wyobraźni.
-Uważam, że nie ma za co dziękować. - Odparłam oschle, kierując się ku autobusowi.Poczułam na nadgarstku jego dłoń, którą mimowolnie przyciągnął mnie do siebie. Starałam się wygiąc ciało w ten spodób, aby być jak najdalej od niego, chociaż było to trudne, bo trzymał mnie w swoich ramionach dość mocno.
-A ja uważam, że jest. Spójrz.. Niby jesteś taka... Swobodna, pewna siebie.. Ale przy mnie miękniesz. I ja to wiem. Może zamiast owijać w bawełnę, po prostu pocałujesz chłopaka który zabójczo ci się podoba?
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem wypisanym na twarzy. Z ostatnim zdaniem miał rację. Był zabójczo przystojny i niewątpliwie był obiektem westchnień niejednej dziewczyny w szkole.
Musnęłam jego wargi delikatnie, dokładnie trwało to mniej niż ułamek sekundy. Puścił mnie, a kiedy znalazłam okazję, puściłam się biegiem na czekający autobus.______________________________________________
Hej! Podoba się? Uważam, że to zupełnie za wcześnie na pocałunki, ale sądze, że to naprawdę romantyczne lasdkjmaslkmd. Czekam na wasze opinie :)
![](https://img.wattpad.com/cover/15849397-288-k654341.jpg)
CZYTASZ
Secret Code //L.H
FanfictionVanessa, dziewczyna z dobrego domu na 365 dni wyjeżdża do internatu. Pewnego dnia, kilka słów za dużo może zmienić jej spokojne życie w istne piekło. Czy Luke będzie w stanie przekonać ją do siebie w przeciągu roku? Prawa autorskie zastrzeżone :)