38. cz.1

2.7K 269 73
                                    

Zanim zaczniecie czytać, zapraszam wszystkich bardzo serdecznie do przeczytania mojego nowego opowiadania - "Fraud" :) 


Luke's POV

Nigdy nie pomyślałabym, że atmosfera może zmienić się w przeciągu trzech sekund. Bez najmniejszego ruchu rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale jedyne, co zauważyłem, to zszokowane twarze każdego z osobna. Chantel założyła ramiona na piersi i odchyliła ciało w tył, w efekcie czego jej włosy opadły na łopatki. Nie potrafię do końca określić, jak długo to trwało, ale jedyne, co zakodowałem, to szeroko otwarte oczy Vanessy i... Śmiech. Zmarszczyłem brwi, widząc, jak brunetka wybucha głośnym, histerycznym śmiechem. Obróciłem wzrok w stronę  zdekoncentrowanych chłopaków, ale oni jak na komendę, równocześnie wzruszyli ramionami. Van przekręciła głowę, aby dokładnie przyjrzeć się wszystkim, ale widząc, że nikt nie podziela jej entuzjazmu, momentalnie zamilkła i otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale ostatecznie nie usłyszałem żadnego dźwięku. Położyła palec wskazujący na usta i westchnęła, jakby przyswajała to, co właśnie usłyszała. 

Cisza przed burzą. 

Nikt nie odważył się odezwał, włącznie ze mną i Chantel, która bacznie obserwowała zmieniające się wyrazy twarzy Vanessy. 

- Powtórz. - Jej głos był nad wyraz spokojny, jakby wypiła trzy litry melisy. 
- To, co słyszałaś. - Parsknęła śmiechem i spojrzała na mnie z pogardą. - Najlepsze jest to, że twój chłoptaś i jego świta wiedziała o wszystkim. - Położyła nacisk na ostatnie słowo i cmoknęła ustami. Mocno zacisnąłem wargi i nie odwracałem wzroku od brunetki, która wpatrywała się w bliżej nieokreślony punkt na podłodze. 
- Nie wierzę. - Bez jakichkolwiek emocji spojrzała na mnie swoimi dużymi, brązowymi oczami, które jak codziennie raziły innych swoim blaskiem i szczerością, teraz były puste i smutne. 

Chantel teatralnie westchnęła, po czym uniosła dłoń, w której trzymała telefon. Przesunęła palcem po ekranie i wybrała nieznany mi numer. 

Po chwili usłyszałem charakterystyczny dźwięk sygnału, więc zacisnąłem powieki, ponieważ wiedziałem, że to koniec wszystkiego. 

*Luke's POV, 3 miesiące wcześniej

- Skąd to wiesz? - Oparłem się o biurko i pociągnąłem łyk z dużego kubka. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie zdziwiła mnie ta informacja. Robiłem dobrą minę do złej gry i udawałem, że ani trochę mnie to nie obchodzi.
- Źródła. - Rzekł Calum i wzruszył ramionami. - Słuchaj, ona nie może o tym wiedzieć, jeszcze nie teraz, powiemy jej w odpowiednim momencie. 

Ścisnąłem kąciki oczu dwoma palcami i wypuściłem z płuc powietrze. - Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł... A jeśli dowie się sama? 

- Nie dowie. - Parsknął śmiechem i pokiwał głową. - Chantel sama jej nie powie, za dużo ryzykuje. Poza tym, Vanessa ma w kieszeniach za dużo kasy, żeby nie wyciągnęła konsekwencji. - Rozłożył ramiona i obniżył głowę. 
- Prędzej, czy póź...
- Oh, zamknij się już. - Calum przyłożył dłoń do czoła i wywrócił oczyma. - Nie. Dowie. Się. - Robił duże przerwy między słowami, dokładając do tego gesty ręką w powietrzu. - Moja w tym głowa. 

Luke's POV

Jeden sygnał... Drugi... Trzeci..... Miałem wrażenie, że odstępy między dźwiękami sięgały granic kilku godzin, wyczekiwanie na najgorsze to zdecydowanie coś, czego nie chciałbym powtórzyć. Najgorsze w tym wszystkim było to, że się do tego przyczyniłem. 

- Halo? - Wysoki, ale przyjemny dla ucha głos rozerwał ciszę panującą w pokoju. Szybko przeniosłem wzrok na Vanessę, której nogi momentalnie się ugięły, a oczy zaszły łzami. Wplotła palce we włosy i odgarnęła je na plecy. 
- Witaj, Susan. - Chantel doskonale wiedziała, co robi. Wszystkie jej działania były z góry zaplanowane, codziennie robiła dobrą minę do złej gry, chcąc powoli, ale skutecznie zniszczyć Van życie. 
- Chantel. Wszystko w porządku? Zazwyczaj nie dzwonisz o tej porze. 

Secret Code //L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz