SPECIAL NA 200K! (bardzo spóźniony)

2.8K 248 49
                                    

Poniższy tekst jest one-shotem, który nie jest kontynuacją opowiadania :) Miłego czytania xoxo 


Vanessa's POV

Minęły cztery lata, odkąd ostatni raz widziałam Luke'a. Od jego byłych przyjaciół słyszałam, że wyjechał do Norwegii ze swoją żoną i malutką córeczką. Przez pierwsze pół roku było bardzo ciężko, nie potrafiłam sobie poradzić ze stratą. Kolejne miesiące były lepsze, to prawda, że czas leczy rany, lecz niestety, nie usunie blizn. Zniknął z mojego życia tak nagle, bez pożegnania, bez słowa wyjaśnienia. To był największy cios, jaki mógł mi zadać. Zmienił numer telefonu, nikt nie miał z nim kontaktu. Przyjaciele go opuścili. Michael znalazł pracę w firmie swojego wujka, czasami widzę go, kiedy przychodzi na kawę. Zazwyczaj nie rozmawiamy, wymieniamy tylko krótkie uśmiechy między wydawaniem reszty. Calum zaręczył się z przepiękną Włoszką, którą poznał rok temu na wakacjach. Ashton został nauczycielem w naszej starej szkole, podobno nieźle mu idzie, a na jego wykłady przychodzi spora część dziewcząt. Co robię ja? Cóż, dopóki firma mojego ojca nie zbankrutowała, odpoczywałam na tropikalnych wyspach, popijąjąc kolorwe drinki z palemką, a teraz muszę pracować w kawiarni. Ta praca nie jest taka zła, wbijam na kasę zamówienia i podpisuje kubki. Oprócz tego, mogę pić darmową kawę, która jest przepyszna. Mieszkam z Sarą, która zatrudniła się w tej samej kawiarni. Nie czuję się przytłoczona samotnością, która cały czas we mnie żyła. Przyjaciółka poklepała mnie po ramieniu, dając znać, że idzie na przerwę. Pokiwałam głową, przyjmując kolejne zamówienia. 
-Witam, w czym mogę pom...- Spełniły się moje najgorsze koszmary.  Wysoki, dobrze zbudowany blondyn stał przede mną, trzymając za rękę najprawdopodobniej najpiękniejszą kobietę chodzącą po tym globie. Burza blond loków idealnie współgrała z głęboko zielony oczami, które przeszywały mnie na wylot. Nerwowo przełknęłam ślinę, szukając sposobu, jak zapaść się pod ziemię. Mój świat zawirował, kiedy przyglądałam się jego strojowi. Miał czarne spodnie, białą koszulkę i czarną marynarkę, natomiast kobieta obok odziana była w zieloną jak jej oczy sukienkę. Wyglądali razem świetnie. 
-Halo?- Blondynka uśmiechnęła się przyjaźnie, przywołując mnie do porządku.
-Najmocniej przepraszam, zamyśliłam się- wydukałam nerwowo, słysząc jej sympatyczny śmiech.
-Nic nie szkodzi, to przez tę pogodę, jest tutaj fatalna- puściła mi oczko, ponownie składając zamówienie. 
-A d-dla Pana?- przyglądałam się w ekran, próbując nie rozpłynąć się pod wpływem jego spojrzenia. 
-To samo- W mojej głowie toczyła się walka o przetrwanie. 
-Wróci...- Sara przystanęła, kiedy zobaczyła, kogo obsługuję. Jeszcze chwila i wyplułaby wodę, którą sączyła. Widziałam tylko jej delikatnie otwarte usta. Wszystko trwało dosłownie kilka sekund. Nadepnęłam na jej stopę, aby zakomunikować, że ma się nie gapić i wrócić do swoich obowiązków. 
Sięgnęłam po dwa białe kubki, a następnie marker. 
-Mogę prosić o...
-Cassie i Luke- Nogi się pode mną ugięły. Nie miałam wątpliwości, że to ten Luke, wraz ze swoją przepiękną żoną. Ścisnęłam flamaster, starannie pisząc na kubkach ich imiona. 
Para odeszła do stolika w rogu kawiarni. Blondyn odsunął dla niej krzesło, po czym sam usiadł do mnie plecami. Zacisnęłam powieki, wchodząc na zaplecze. To dla mnie za dużo. Minęły cztery lata, a wszystkie blizny zostały rozdrapane jednym spojrzeniem, słowem. 
-Vanessa, posłuchaj- Sara złapała mnie za ramiona, próbując opanować mój szloch- Wiem, co czujesz, ale proszę uspokój się- Jej słowa nic nie nadały, czułam się jak ostatni śmieć. Łzy rozmazały mój makijaż, z którego byłam dzisiaj dumna. Przyjaciółka objęła mnie i delikatnie kołysała w ramionach. 
-Nie poznał mnie- szepnęłam, przygryzając wargę prawie do krwi. Sara widząc to, wypuściła ją palcami spod moich zębów. 
-Posłuchaj mnie...- uniosła mój podbródek, abym spojrzała jej w oczy- Jesteś dorosłą kobietą. Udowodnij sobie, że jesteś silna,  za dużo przeszłaś- Wytarła chusteczką rozmazany makijaż i uśmiechnęła się, dodając mi otuchy. -Idź tam.
-Nie mogę, Sara.... 
-Vanessa- przerwała mi, unosząc dłoń.- Zrób to- wcisnęła mi w dłonie notes i kieszonkę na rachunek. 
Westchnęłam głęboko i wyszłam zza zaplecza. Zacisnęłam usta, kiedy zobaczyłam, że chłopak... a właściwie mężczyzna siedzi sam. Przymknęłam powieki, aby dodać sobie otuchy i podeszłam do stolika numer cztery.
-Czy życzy Pan sobie czegoś jeszcze?- spytałam cicho z opuszczoną głową. 
-Dziękuję, poproszę rachunek- odpowiedział niskim, seksownym głosem. 
Pokiwałam głową, stukając sumę na ekranie. Wsunęłam mały papierek do kieszonki i położyłam ją na drewnianym stoliku. Luke kiwnął głową na znak, że mogę odejść. Szybkim krokiem wróciłam za kasę, obsługując kolejnych klientów. Nie skupiałam się na prawidłowo napisanym imieniu, czy wydaniu odpowiedniej reszty. Co chwilę ukradkiem zerkałam na parę, która szykowała się do wyjścia. Blondyn wsunął kobiecie na ramiona płaszcz, całując ją przy tym w ramię. Zanim wyszli, nasze spojrzenia spotkały się po raz ostatni. Zostawiłam kasę dla Sary, która bez słowa przejęła mój obowiązek. Podeszłam do stolika, zabierając z niego kieszonkę. Ku mojemu zdziwieniu, wypadła z niego karteczka i kosmicznie wysoki napiwek w wielkości stu dolarów. 

Droga Vanesso.
Przepraszam. Zawsze będę Cię kochał. Powodzenia.
                                                                                                                     Twój, Luke.

________________________________________________________________________________

Wiem, że jestem beznadziejna w pisaniu one-shotów, ale co z tego! Dziękuję wszystkim za 200K wyświetleń! Mimo, że trochę się spóźniłam, to podziękowania są jak najbardziej szczere :) 
Kocham was!



Secret Code //L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz